Przeciwnicy koncepcji budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego od początku wskazują, że budowa nowego portu nie jest potrzeba, bo jest przecież mamy doskonałe Lotnisko Chopina. Dodatkowo argumentują, że jego zamknięcie będzie równoznaczne ze zmarnowaniem miliardów, które wydano na jego rozbudowę i funkcjonowanie. Chyba nigdy tak bardzo nie kochaliśmy portu Chopina jak teraz, kiedy mówi się o jego rychłym zamknięciu – komentuje dla Rynku Lotniczego Michał Leman, wieloletni dyrektor PLL LOT, obecnie autor bloga Captainspeaking.
Wyczerpująca się przepustowość Lotniska Chopina to kluczowy argument władz dla budowy megalotniska, czyli Centralnego Portu Komunikacyjnego. I choć realizacja projektu gigantycznego portu lotniczego
od tygodni stoi w miejscu, czekając na swoją kolej na obradach Rady Ministrów, wizje tego, co stanie się z Lotniskiem Chopina po otwarciu CPK, mnożą się. Ostatni pomysł dotyczyć miał wykorzystania Okęcia przez Ministerstwo Obrony Narodowej i utworzenie na tym terenie…
centrum szkolenia pilotów.
Jak zauważa Michał Leman, były dyrektor PLL LOT, ekspert lotniczy i autor bloga Captainspeaking, pomysły na nowe wykorzystanie portu nie są poparte żadną analizą, są natomiast efektem „strachu przed jasną decyzją”. Tymczasem ten brak spójnej wizji i kompromis, z którego nikt do końca nie jest zadowolony, może, zdaniem eksperta, sporo kosztować polskie państwo.
Lotnisko Chopina już się spłaciłoZrównanie z ziemią portu na Okęciu to wciąż pomysł budzący wiele kontrowersji. Zburzenie istniejącej infrastruktury lotniczej to, zdaniem wielu osób, marnotrawstwo środków. Zdaniem Michała Lemana – marnotrawstwo jest jedynie domniemane.
– Trudno zrozumieć dlaczego ten temat ciągle jest powtarzany. Pieniądze zainwestowane w budowę i rozbudowę infrastruktury portu już dawno się spłaciły – podkreśla ekspert. Dodaje, że do momentu otwarcia CPK, czyli przez następne 10 do 15 lat, konieczne będzie inwestowanie kolejnych środków. – One również się spłacą – stwierdza Leman.
Dwa najlepsze scenariusze
Zdaniem Michała Lemana, istnieją dwa najlepsze rozwiązania kwestii Lotniska Chopina po budowie CPK: albo całkowite zamknięcie, albo pozostawienie ruchu biznesowego mniejszych samolotów na wzór lotniska Londyn-City. Przy czym całkowita likwidacja infrastruktury lotniskowej na Okęciu jest według eksperta lepszym rozwiązaniem. Dlaczego?
– Likwidacja lotniska umożliwia wykorzystanie pełni potencjału terenu, który dzisiaj zajmuje. Są to hektary uzbrojonych i doskonale skomunikowanych terenów. Możliwości inwestycyjne są bardzo szerokie od zabudowy biurowej, poprzez mieszkaniową i aż po komercyjną – komentuje ekspert dla Rynku Lotniczego. Dodaje, że likwidacja Okęcia mogłaby być szansą na uzyskanie przychodów z komercjalizacji liczonych w miliardach złotych, które można przeznaczyć na sfinansowanie lub spłatę zadłużenia związanego z finansowaniem budowy CPK.
Zdaniem Michała Lemana, utworzenie obiektu na kształt Londyn-City może przynieść mniejsze korzyści niż ponowne zagospodarowanie terenów lotniska, ale wciąż pozostawi możliwość działania funkcji lotniczej i realizacji lotów biznesowych i europejskich krótkodystansowych. Jednak, jak dodaje, ta funkcja z kolei może przerosnąć możliwości narodowych linie lotniczych. – PLL LOT może być za małym przewoźnikiem, a Polska lub Warszawa za małym rynkiem, aby móc takie rozwiązanie wprowadzać – dodaje ekspert.
Zapomnijmy o pomyśle MON-u
Krytycznie natomiast były dyrektor PLL LOT odnosi się do najnowszego pomysłu Ministerstwa Obrony Narodowej, na temat utworzenia na Lotnisku Chopina centrum szkoleniowego dla pilotów cywilnych i wojskowych. – To wizje księżycowe – uważa Leman. – Centrum szkolenia pilotów prawie w centrum miasta brzmi jak genialny sposób na marnotrawstwo pieniędzy. Utrzymanie infrastruktury lotniczej tylko dla tak niszowych funkcji będzie niewyobrażalnie drogie i nieefektywne – dodaje.
Podkreśla, że temat szkoleń pilotów i budowy symulatorów był już wielokrotnie omawiany i analizowany przez LOT, i to bez pozytywnego rezultatu. – Po pierwsze takich centrów na świecie jest sporo. Po drugie jeżeli powstają to przy współpracy ze znacznie większymi liniami niż LOT, bo do tego potrzebna jest skala – argumentuje ekspert. – Mam nadzieję, że te koncepcje zakończą się na etapie pomysłów – dodaje Michał Leman.