„Nie powinno się myśleć o tym, jak zmusić linie lotnicze, by się przeniosły do innego portu, tylko jak zachęcić pasażera, by chciał z niego latać. Jeśli podróżni będą zainteresowani Radomiem, to będzie się tam roiło od przewoźników” – mówi w rozmowie z Rynkiem Lotniczym Grzegorz Polaniecki, prezes Enter Air.
Pasażer decydujeW środę (17 stycznia) Przedsiębiorstwo Państwowe „Porty Lotnicze”
podpisało z władzami Radomia list intencyjny, który pozwoli stronom w pełni ocenić sytuację spółki, czy określić strukturę transakcji. To właśnie radomski port ma największe szanse, by stać się lotniskiem pomocniczym, do którego będą przeniesione tanie linie i czartery z Warszawy. Wśród nich jest Enter Air. Przewoźnik do Radomia „przeprowadzać” się jednak nie zamierza. Może stamtąd latać, jak z każdego lotniska, z którego będą chcieli podróżować pasażerowie.
– Rozbudowanie Radomia nic nie zmienia w naszej strukturze. Nie skupiamy się na jednym lotnisku. To pasażer decyduje, skąd chce lecieć, a my jesteśmy usługodawcą, który mu to zapewnia – komentuje Grzegorz Polaniecki, prezes linii. Dodaje także, że w dyskusji na temat dodatkowego portu przyjęto złą strategię – Politycy starają się zdecydować za pasażerów, skąd będą latać na wakacje, tymczasem to podróżnych należy przekonać o atrakcyjności portu. Z punktu widzenia klienta czarterowego, wybrany port musi mieć odpowiednią infrastrukturę hotelową, techniczną, powinien być niedrogi, a dojazd do niego musi być krótki.
Analizy za RadomiemJak wynika ze wstępnej
analizy przygotowywanej na zlecenie PPL, port pomocniczy w pierwszej fazie powinien mieć przepustowość na poziomie 6, a następnie 10 mln pasażerów rocznie. Ma on wykonywać 60 tys. operacji rocznie, obsługiwać w szczycie 2,5 tys. pasażerów na godzinę, mieć 30 stanowisk check-in, 12 stanowisk kontroli bezpieczeństwa, 20 gate’ów, 4,5 tys. mkw. poczekalni, 7 karuzel bagażowych, 25-35 tys. mkw. zabudowy, a powierzchnia całkowita powinna wynosić 65-80 tys. mkw. Jak mówi prezes „Portów Lotniczych” Mariusz Szpikowski, za Radomiem przemawiają względy infrastrukturalne, merytoryczne, jak równiez dostępność produktu lotniskowego dla pasażera. Więcej na ten temat piszemy
tutaj.
Z punktu widzenia Enter Air liczy się także pas startowy odpowiedniej długości, bo przewoźnik lata na długie dystanse. W przypadku przejęcia lotnisko czeka szereg stosownych inwestycji w infrastrukturę lotniskową, w tym wydłużenie pasa startowego, rozbudowa dróg kołowania i płyt postojowych. Same prace PPL szacuje na dwa sezony budowlane.
Okęcie się zatkaTymczasem Lotnisko Chopina do 2021 roku osiągnie maksymalną przepustowość. Władze portu zakładają, że czartery przejdą do portu pomocniczego, jednak Enter Air z Chopina wyprowadzać się nie zamierza:
– Poprzez zmianę regulaminu (linie będą zobligowane do tego, by wypełnić 5 częstotliwości tygodniowo - przyp.red.) władze portu chcą zmusić przewoźników, by wyszli z Okęcia. Oni z Warszawy jednak nie zrezygnują i dopasują swoje rozkłady. Zmuszenie linii do zwiększenia częstotliwości lotów doprowadzi do tego, że Lotnisko Chopina całkowicie się zatka. Linii się nie wyrzuca, przewoźnicy przenoszą się za pasażerem – mówi Rynkowi Lotniczemu Polaniecki.
W związku z wprowadzeniem ciszy nocnej Wizz Air i Enter Air musiały dołożyć samoloty w trybie dziennym. Zdaniem prezesa Enter Air, jeśli władze lotniska chciałyby pomóc rosnąć LOT-owi to powinny rozszerzać strefę core-night, by narodowy przewoźnik mógł stworzyć dodatkową falę przewozową: - LOT chce budować hub na Okęciu w związku z tym powinien wymuszać na władzach zwiększenie przepustowości w porze wieczorno-nocnej. To co się teraz dzieje nie służy polskiemu lotnictwu - uważa Grzegorz Polaniecki.
Obecnie linie lotnicze Enter Air to największy czarterowy przewoźnik, działający w Polsce i zarazem największa prywatna linia w naszym kraju. W rozmowie z naszym portalem prezes Grzegorz Polaniecki
mówił, że przewoźnik nigdynie odwołał żadnego lotu. Linie przygotowują się również na przyjęcie do swojej floty nowych samolotów,Boeingów 737 MAX 8.