Naczelny dyrektor PPL Mariusz Szpikowski wyjaśniał dziś przyczyny konfliktu, który zagraża funkcjonowaniu Lotniska Modlin. Jego zdaniem, port może wymagać nawet pół miliarda złotych inwestycji, dla których nie widać finansowania. – Za te pieniądze można by zbudować nowe lotnisko – podkreślił.
Jak
informowaliśmy w ostatnich dniach, drogi kołowania na lotnisku w Modlinie są w złym stanie i wymagają remontu. Lotnisko nie może jednak wziąć kredytu na 60 mln złotych, który potrzebny jest na remont dróg (10 mln zł), oraz inwestycję w nowy terminal (50 mln zł). Na jego zaciągnięcie nie zgadza się bowiem jeden z trzech głównych właścicieli – Przedsiębiorstwo Państwowe „Porty Lotnicze”. Ma ono ok. 30 procent udziałów; podobnej wielkości są udziały Województwa Mazowieckiego i Agencji Mienia Wojskowego; pozostałe kilka procent udziałów posiada miasto Nowy Dwór Mazowiecki. Więcej na ten temat
pisaliśmy tutaj.
Jak tłumaczył dziś Naczelny dyrektor PPL i dyrektor Lotniska Chopina Mariusz Szpikowski, umowa spółki portu lotniczego w Modlinie jest niekorzystna pod kątem zarządzania – zakłada ona bowiem jednomyślność udziałowców i to zarówno dla działań rady nadzorczej, jak i zarządu. - W związku z tym możliwa jest instytucja liberum Veto, gdzie niezależnie od wartości udziałów decyzje są blokowane. Jak wiadomo z historii, niezbyt dobrze się to kończy – mówił dziś dziennikarzom Szpikowski.
Nie chcą liberum vetoJak wyjaśniał, propozycja PPL dla rozwoju Mazowieckiego Portu Lotniczego Modlin zakłada zainwestowanie 140 milionów złotych. – Tylko w pierwszym etapie. W dalszej kolejności zainwestowalibyśmy więcej – podkreślał. Spółka stawia jednak dwa warunki. Pierwszym z nich jest podniesienie udziałów w głosach PPL do 51 proc. I wycofanie zapisów o jednomyślności. – Pytaliśmy pozostałych udziałowców: ”kto z państwa chce zainwestować w port?”. Nikt się nie zgłosił – dodaje.
Jak podkreśla prezes PPL, uzyskanie pozycji dominującej jest niezbędne do kreowania strategii wspólnego działania lotnisk Modlina i Chopina, co ma zagwarantować
zapewnienie odpowiedniej przepustowości i liczby pasażerów do czasu budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. - Jeśli mielibyśmy prowadzić politykę i strategię w ramach podziału ruchu, mając na względzie ograniczenia infrastrukturalne i środowiskowe Lotniska Chopina, to jest to niezbędne – podkreślał.
Jeszcze istotniejszą kwestią jest jednak to, że zdaniem Szpikowskiego PPL jest jedynym właścicielem, który chce inwestować w port. – Jeśli wydamy pieniądze i nie będziemy mieli mocy decyzyjnej, to moglibyśmy zostać oskarżeni o niegospodarność – stwierdził. Zdradził też, że pozostali udziałowcy zgodzili się na te warunki, a województwo wycofało się z ustaleń „w ostatniej chwili przed zgromadzeniem wspólników”. Zażądało bowiem, żeby PPL przejęło wraz z większościowym udziałem poręczenie gwarancji z tytułu obligacji wyemitowanych przez województwo na inwestycje w Modlinie na kwotę ok. 130 mln złotych.
Zdaniem dyrektora PPL, zdecydowały o tym względy polityczne, nie ekonomiczne. – Jeśli spółka PPL zainwestowałaby 140 mln to logiczne jest, że musiałaby inwestować dalej. W związku z tym ryzyko, że zabraknie pieniędzy i ktoś zwróci się do urzędu żeby wypłacił gwarancję było bliskie zeru. Obecnie, skoro nie ma innego finansowania dla niezbędnych wydatków, to prawdopodobieństwo rośnie. W tym żądaniu nie ma więc logiki – pointował. Nie odpowiedział jednak wprost na pytanie, czy możliwy jest podział zobowiązań gwarancyjnych pomiędzy województwem a portem, wskazując na dużo ważniejszy jego zdaniem problem.
„Nie będziemy dopłacać do biletów Ryanair”
Mariusz Szpikowski podkreślił bowiem, że inwestycje nie zostaną podjęte dopóki nie zostanie rozwiązana kwestia dominującej pozycji Ryanair w porcie. Jak tłumaczył, zgodnie cennikiem lotniska każdy nowy przewoźnik płaci 40 złotych za obsługę jednego pasażera (PAX). Stawka jest jednak degresywna, co powoduje że irlandzki przewoźnik płaci obecnie tylko 6 zł za PAX. Odbija się to na rentowności portu, który od dwóch lat przynosi straty. Wskaźnik ekonomiczny EBITDA jest wprawdzie na poziomie dodatnim, ale jak podkreśla Szpikowski, zyski operacyjne na poziomie do 10 mln złotych nie wystarczą na sfinansowanie niezbędnych remontów.
- Każdy przewoźnik który chciałby dzisiaj wejść do portu musiałby płacić stawkę 40 zł, a Ryanair, w związku z przekroczeniem progów liczby pasażerów – tylko 6 zł. Od razu mógłby uruchomić konkurencyjne połączenie i wyrzucić konkurencję z portu. Proszę pamiętać, że przy uruchomieniu nowej trasy to pierwszy okres jest najtrudniejszy. Najlepiej potwierdza to zresztą rzeczywistość – nikt nie konkuruje w Modlinie z Ryanairem – wskazywał.
Jak podsumował Mariusz Szpikowski, skoro przychody lotniska nie równoważą kosztów operacji i niezbędnych inwestycji, to pieniądze Portów Lotniczych zainwestowane w port byłyby de facto dotacją do biletów irlandzkiego lowcosta. – PPL nie będzie dopłacać do działalności Ryanaira – stwierdził.
„Za to można zbudować drugie lotnisko”
Szef Portów Lotniczych bardzo krytycznie wypowiadał się o obecnym zarządzie portu w Modlinie. Jak stwierdził, zarząd ten nie jest w stanie przedstawić PPL wyliczeń
dotyczących przewidzianych inwestycji z podziałem na niezbędne dla funkcjonowania (jak remont dróg) i rozwojowe (jak budowa terminalu) – raz jest to czterysta milionów, raz pół miliarda złotych. PPL wskazuje też, że wnioskowany przez Modlin
kredyt na 60 mln złotych nie zaspokoi tych potrzeb, a wyczerpie zdolności kredytowe portu. Jak mówił Szpakowski, zarząd przedstawił też wcześniej informacje, że remont dróg będzie kosztował 22,7 mln złotych. Do tego dochodzi konieczność remontu pasa startowego, co może jego zdaniem kosztować "w wariancie Katowickim (budowa nowego pasa)" nawet 200 milionów. – Informacje podawane przez zarząd portu są wzajemnie sprzeczne i przez to niewiarygodne. Żądamy przedstawienia planu dla lotniska potwierdzonego przez biegłych – podkreślał.
Szef PPL poinformował, że zdaniem jego spółki kwota inwestycji do zrealizowania w Modlinie jest bliższa 500 milionom złotych – uwzględniając ciągły rozwój portu. – Taka kwota wystarczyłaby na budowę nowego „niskokosztowego” portu – podkreślił. I dodał na koniec, że drugie lotnisko dla low–costów „i tak będzie w regionie potrzebne”.