Ryanair w dalszym stopniu przygotowuje się do „twardego Brexitu”, ograniczając prawa głosu akcjonariuszy spoza UE i ustanawiając certyfikat brytyjskiego przewoźnika lotniczego, który powinien zostać przyznany do końca 2018 r.
Szef przewoźnika zapowiedział, że jest „ostrożnie optymistyczny”, co do okresu przejściowego, który potrwa do marca 2019 roku, czyli do momentu wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
– We wrześniu złożymy wniosek do Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy. W przypadku „twardego Brexitu” będziemy musieli zwrócić się do naszej bazy akcjonariuszy spoza UE – powiedział O'Leary. Ten ruch pozwoli Ryanairowi utrzymać status linii lotniczej UE. Uprzedził, że jeśli Wielka Brytania wyjdzie z Unii bez zawarcia z nią umowy w sprawie otwartego nieba, to Ryanair zostanie zmuszony do ograniczenia prawa głosu wszystkich brytyjskich udziałowców, aby zapewnić większościową własność w nim inwestorom z Unii Europejskiej, by zachować licencje i prawa do latania po Europie. By przewoźnik mógł jednak latać nad brytyjskim niebem, będzie musiał zwrócić się o certyfikat przewoźnika lotniczego (AOC).
Na podobny krok
zdecydował się Wizz Air. Węgierska tania linia lotnicza właśnie potwierdziła, że uzyskała certyfikat brytyjskiego przewoźnika lotniczego i licencję na obsługę lotów, aby zabezpieczyć swoje rejsy po Brexicie. – Można oczekiwać, że górę weźmie zdrowy rozsądek. Ale dotąd rozmów o Brexicie nie cechowało wiele zdrowego rozsądku – dodał.
Przewoźnik zwiększył roczny zysk po opodatkowaniu o 10 procent, do 1,45 miliarda euro (analitycy spodziewali się 1,44, mld). Liczba pasażerów była większa o 9 procent i wyniosła 138 milionów. Zarazem udało jej się zmniejszyć koszty o 1 procent. W tym roku przewoźnik spodziewa się zysku 1,25 - 1,35 miliarda euro, przy zwiększeniu przewozów o 7 procent, do 139 mln osób i wzroście kosztów jednostkowych o 9 procent wraz z dodatkowym wydatkiem 400 mln euro na paliwo. Będzie to więc pierwszy spadek jego zysku od 5 lat.