Bloomberg dotarł do dokumentów, z których wynika, że irlandzki przewoźnik tylko w październiku zatrudnił ponad 200 pilotów. Wśród nich są byli pracownicy Monarch Airlines, które na początku miesiąca niespodziewanie ogłosiły upadłość.
Swoje CV mieli też wysłać piloci Air Berlin (linie 15 sierpnia ogłosiły upadłość) oraz Alitalii, która to boryka się z poważnymi problemami finansowymi.
Ryanair odwołał 18 tys. lotów, co przełożyło się na plany ponad 400 tys. pasażerów. Przewoźnik tłumaczył to błędnym planowaniem urlopów, ale jak ujawnili pracownicy linii, prawdziwym powodem kłopotów miały być złe warunki pracy, a także nie do końca rejestrowany poziom płac. Piloci nie mogą też zrzeszać się w związkach zawodowych. Członkowie załogi Ryanaira planują też strajki i przejście do konkurencji. Jeden ze stewardów w rozmowie z gazetą nazwał wprost irlandzką firmę „Koreą Północną w lotnictwie”.
Planowany
strajk generalny, o którym pisaliśmy na początku miesiąca, miał być ostatnią szansą dla ich pracodawcy przed odejściem do Norwegian i easyJeta. Od początku roku do września 2017 do skandynawskiego przewoźnika przeszło ok. 140 pilotów. Teraz ta liczba powiększyła się o ok. 200 osób – wspomina Bloomberg.
By odeprzeć negatywną prasę, Ryanair poinformował, że do jego ekipy
dołączyło 45 rekrutów. Dla Ray’a Conway’a, szefa pilotów, chęć dołączenia do załogi jest czymś oczywistym: „Ryanair co tydzień zatrudnia i szkoli najlepszych pilotów. Nasz zespół światowej klasy profesjonalistów stale się rozrasta, podobnie jak nasza flota. Panie i panowie latający w barwach Ryanaira to najlepsi z najlepszych. Nie zaskakuje zatem fakt, iż Ryanair przyciąga setki pilotów z innych linii lotniczych, którzy decydują się dołączyć do firmy z uwagi na wysokie zarobki, doskonałe warunki pracy, możliwość rozwoju zawodowego oraz nowe samoloty we flocie” – powiedział podczas oficjalnej ceremonii w siedziby w firmie w Dublinie.