Brytyjska premier Theresa May powiedziała wczoraj, 28 września, że przez swoje działania w sporze dotyczącym nałożenia przez USA karnego cła na samoloty kanadyjskiego Bombardiera Boeing podważa współpracę z Wielką Brytanią.
May podkreśliła również, że będzie pracować z Ottawą, by pokazać USA, jak ważny jest dla Irlandii Północnej Bombardier. Nałożenie na samoloty tego koncernu cła importowego może zagrozić 4,2 tys. miejsc pracy w fabryce Bombardiera w Belfaście, oraz 10 tys. w szerszym łańcuchu dostaw.
Barry Gardiner, minister ds. handlu międzynarodowego w gabinecie cieni stwierdził, że May powinna skierować sprawę z Boeingiem do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Polityk zaznaczył też, że straszenie represjami wobec Boeinga jest jedynie pustą groźbą, zważywszy na to, iż tysiące miejsc pracy w Wielkiej Brytanii jest zależnych od przemysłu lotniczego.
Działania Boeinga skrytykował też brytyjski minister obrony Michael Fallon. Tymczasem amerykański resort handlu stanął po stronie Boeinga, uznając jego zarzuty, że brytyjsko-kanadyjskie dotacje dla Bombardiera stanowią
niedozwoloną pomoc publiczną.
Przedstawiciele Boeinga podają, że Bombardier jest bardzo bliski wypchnięcia ich z rynku samolotów na 100-150 miejsc, a wszystko przez nieuczciwą konkurencję subwencjonowaną przez rząd. Jako przykład podaje sytuację z Deltą, kiedy to Bombardier zaproponował absurdalnie niską cenę 19,6 mln dolarów za każdy samolot 100-150 miejscowy, którego faktyczna produkcja kosztuje 33,2 mln dolarów. Boeing twierdzi, ze takie zagrania nie byłyby możliwe, gdyby nie setki milionów dolarów pomocy na rozruch od rządów Kanady, Quebecu i Wielkiej Brytanii.