Kanadyjskie linie lotnicze Flair Airlines planują wzmocnić swoją flotę o kolejnych czternaście nowych boeingów 737 MAX 8 - informuje serwis "Simple Flying". Dostawy odrzutowców przewidziano na 2023 rok.
Czternaście boeingów 737 MAX 8 ma trafić do Flair Airlines na zasadzie leasingu. Tani przewoźnik z Kanady posiada aktualnie dwanaście samolotów. Tylko trzy nich to starsze boeingi 737-800, które mogą pomieścić 186 pasażerów. Pozostałych dziewięć to odrzutowce wersji 737 MAX 8. Na pokładzie tych maszyn może latać 189 podróżnych w konfiguracji jednoklasowej.
Linie lotnicze z Edmonton w prowincji Alberta planują przed przyszłorocznym sezonem letnim powiększyć flotę do 20 samolotów. W połowie 2023 roku ma już ich być 30, a do 2025 roku nawet 50. Takie są przynajmniej ambitne plany przewoźnika z Ameryki Północnej, który
systematycznie rozszerza sieć połączeń nie tylko w regionie, ale także w całej Kanadzie, Stanach Zjednoczonych i Meksyku.
Flair Airlines podążają na razie kierunkiem wyznaczonym już przez kilku przewoźników na całym świecie, stawiając tylko na jeden typ samolotów. W przypadku niskokosztowca z Kanady są nimi boeingi 737 MAX 8, a np.
łotewskie airBaltic zdecydowały się na airbusa A220-300.
Ambicją zarządzających liniami lotniczymi z Edmonton jest przerwanie dominacji dwóch największych konkurentów na krajowym rynku, jakimi są Air Canada i WestJet. Oprócz regularnych rejsów w trzech krajach na kontynencie planowane są również w przyszłości połączenia na Karaiby, które są w zasięgu odrzutowców amerykańskiego producenta.
Prezes taniego przewoźnika Stephen Jones nie ukrywa także swojego zainteresowania samolotami wersji
737-8200 "Gamechanger", znanych z linii lotniczych Ryanair i Buzz. – To wspaniałe maszyny i chciałbym takie mieć również w naszej flocie. Wierzę, że do czasu osiągnięcia liczby 50 odrzutowców, rozsądną część naszej floty będą stanowić właśnie samoloty tej wersji – przyznał Jones.
Boeing 737-8200 "Gamechanger" jest poważnie brany pod uwagę przy kolejnych zamówieniach ze względu na 197 miejsc dla pasażerów na pokładzie. Dodatkowe osiem foteli pomaga obniżyć koszty obsługi samolotu, chociaż zmniejsza komfort podróżujących. Niemniej w przypadku niskokosztowców, gdzie standard i tak odbiega od tradycyjnych przewoźników, to nie okazuje się większym problemem.
Prezes Flair Airlines dał również jasną odpowiedź na pytanie, czy w ogóle myśli o połączeniach długodystansowych. – Na pewno nie będziemy latać do Europy. Świetnym rynkiem wydają się Hawaje, ale mamy w tym zakresie jeszcze wiele do zrobienia – podsumował Jones.