Odbudowa największego na świecie samolotu An-225 "Mrija" ma sens tylko jako projekt polityczny i nie za pieniądze Ukrainy. Tak uważa Aleksander Kriwokon, były szef Antonowa i dyrektor Charkowskiego Państwowego Przedsiębiorstwa Lotniczego.
– Ten projekt jest bardzo drogi. Istnieją duże wątpliwości, czy kiedykolwiek się opłaci oraz czy jest potrzebny – podkreślił Kriwokon w rozmowie z serwisem "Dumka".
Najwyżej trzech klientów rocznieByły szef Antonowa przypomniał, że jeden lot An-225 kosztował nawet milion dolarów. To utrudniało znalezienie klientów na transport ładunków tym gigantycznym frachtowcem.
– Kiedy objąłem stanowisko prezesa "Mrija" była nieaktywna. Nalegałem jednak, żeby został naprawiony i uruchomiony. Doszedłem do punktu, w którym obniżyłem cenę transportu, tylko po to, żeby go załadować. Nie zarobiliśmy na nim, ale przywróciliśmy go do użytku. Wtedy mieliśmy dwa lub trzy zamówienia rocznie. Bardzo mało przedsiębiorstw przewozi tak duże ładunki – wyjaśnił Kriwokon.
An-124 bardziej perspektywicznyByły szef Antonowa podpowiada decydentom z Ukrainy, że w pierwszej kolejności lepiej byłoby wyremontować uszkodzonego również w działaniach wojennych nieznacznie mniejszego frachtowca An-124. Ten egzemplarz "Rusłana" również ucierpiał po ataku Rosjan na lotnisko Kijów-Hostomel.
– "Mrija" nie jest nam aż tak potrzebna. Znalezienie ładunków dla niej będzie niezwykle trudne. NATO wykorzystuje z powodzeniem nasze "Rusłany". Myślę, że szybciej jeden z nich powinien być odbudowany – podsumował wątek Kriwokon.
"Mrija" została zniszczona pod koniec lutego 2022 roku na lotnisku Kijów-Hostomel. Według koncernu Ukroboronprom
koszt odbudowy jedynego na świecie frachtowca An-225 może przekroczyć nawet 3 mld dolarów. Bardziej optymistyczna, ale mniej realna wersja szacowała projekt renowacji giganta na 500 mln dolarów.