Rosyjski Aerofłot przebazowuje swoje samoloty do Mińska, żeby stamtąd operować do tych portów, do których w krajach Unii Europejskiej latała białoruska Belavia - informuje "Rzeczpospolita".
Narodowy przewoźnik Białorusi, który ma zakaz wlotów w przestrzeń powietrzną już dziewięciu krajów na Starym Kontynencie (w piątek rano do Polski, Wielkiej Brytanii, Francji, Litwy, Czech, Finlandii, Szwecji, Łotwy i Ukrainy dołączyła również Estonia - przyp. red.), niejako "w zamian" za "pomoc" narodowych linii lotniczych Rosji, będzie latać z Mińska na lotniska Wspólnoty Niepodległych Państw.
Największy kraj świata,
po niedzielnym zatrzymaniu Ramana Pratasiewicza, powoli zaczyna coraz śmielej okazywać swoją solidarność wobec reżimu na Białorusi. Potwierdzają to sytuacje z minionych 48 godzin. Rosjanie nie zezwolili bowiem dwukrotnie samolotom Air France na przelot z Paryża do Moskwy. W czwartek z tego samego powodu odwołano również rejs Austrian Airlines z Wiednia do Moskwy. Więcej o tych zdarzeniach pisaliśmy w
TYM TEKŚCIE. Na razie większych przeszkód z rejsami do Moskwy nie mają PLL LOT, które omijają Białoruś, latając nad Litwą i Łotwą.
- Belavia ma 33 samoloty we flocie, z czego 20 jest leasingowanych od firm z Irlandii, Danii i Stanów. Ma też cztery zamówione boeingów 737 MAX 8, z czego jeden miał być dostarczony w najbliższych dniach. Jest więc możliwość dalszego obłożenia sankcjami linii na wzór przewoźników z Iranu - zauważa Dominik Sipiński, analityk lotniczy ch-aviation i Polityki Insight. - Belavia nie przestanie latać, zwiększy siatkę do Rosji (Soczi zamiast Barcelony itp.), ale finansowo osłabnie, a to rentowne linie - dodał Sipiński.
- Utrudnienie życia Francuzom miało być postraszeniem i pokazaniem, że Moskwa jest solidarna z Mińskiem. Ale to wszystko - podkreślił Adrian Furgalski, ekspert lotniczy i prezes Zespołu Doradców Gospodarczych Tor. - Gdyby miało to przyjąć charakter stały, to europejskie sankcje będą mogły spotkać lotnictwo rosyjskie. Nie mogą sobie pozwolić na taką wojnę - podsumował Furgalski.