W czasie trwania kryzysu związanego z epidemią koronawirusa, co ma znaczący wpływ na popyt na podróże lotnicze, airBaltic poinformował, że przyśpiesza wycofanie z floty wszystkich boeingów B737 oraz bombardierów Q400.
Ostatnio airBaltic informował, że jest zmuszony dalej zmniejszać swoją siatkę połączeń między 15 kwietnia a 31 października 2020 r., anulując około 50 proc. swoich lotów. Obecnie linia lotnicza dostosowuje swoją siatkę i rozkład lotów zgodnie z tymczasowo zmniejszoną flotą, którą wznowi zaplanowane operacje po zakończeniu kryzysu.
Wczoraj (7 kwietnia) głos zabrał Martin Gauss, prezes przewoźnika.- Branża lotnicza w Europie i większości krajów na całym świecie została dotknięta jak nigdy dotąd. Podróże drogą lotniczą zostały znacznie ograniczone na całym świecie, a na Łotwie prawie o 100 proc. Obecna sytuacja zmienia całe nasze życie, wpływając na nasz styl życia oraz budowane osobiste relacje działające przez lata - powiedział Gauss.
Flota składająca się tylko z jednego typu samolotów
Szef airBaltic poinformował, że po zniesieniu ograniczeń linia zamierza rozpocząć działalność tylko pięcioma airbusami A220-300. Następnie planuje stopniowo przywracać operacyjnie jeden samolot na tydzień w miarę powrotu popytu. Już wcześniej przewoźnik podjął decyzję o zaprzestaniu lotów boeingami B737 i bombardierami Q400. W nowej rzeczywistości po prostu przyśpiesza tę decyzję, aby uprościć operacje i ponownie je uruchomić oferując produkt airbusa A220-300. airBaltic wciąż ma zamówionych jeszcze 58 samolotów A220-300. Według najnowszych informacji zarząd postara się wynegocjować optymalny harmonogram dostaw, aby wesprzeć swój przyszły rozwój.
– W 2017 r. podjęliśmy decyzję, że cała nasza flota, czego potwierdzeniem było złożenie zamówienie w 2018 r. na kolejnych 30 maszyn A220-300 z opcją na 30 samolotów tego typu, będzie się składała tylko z samolotów A220. Ostatni z B737 odejdzie z końcem 2020 r. Z naszych wyliczeń wynika, że około pięciu B737 odejdzie w 2019 r. a kolejne do końca 2020 r. Jeżeli chodzi o Q400, to będą one też zastąpione przez A220. Jednak obecne 12-letnie umowy leasingowe na te samoloty kończą się w 2022 i 2023 r. – mówił pod koniec ubiegłego roku Gauss.
Flota linii składa się jeszcze z 37 samolotów: trzech boeingów B737-300, 22 airbusów A220 oraz 12 bombardierów Q400 NextGen. Na ten rok airBaltic planował dostawy kolejnych czterech maszyn A220-300. W tym roku także opuścić ją miały definitywnie boeingi B737, a dwa lata później pierwsze bombardiery Q400. Teraz już wiadomo, że samoloty te zostaną pożegnane w najbliższych dniach i oddane do firm leasingowych.
Mały, zdrowy przewoźnik
Przed kryzysem airBaltic osiągął znakomite wyniki. Rok 2019 zamknął nowym rekordem przewożonych pasażerów. Liczba miejsc docelowych przekroczyła 80 miast, a wyniki finansowe przekroczyły oczekiwania, osiągając przychody w wysokości ponad 500 mln euro. Przy tej wielkości, według IATA, łotewski przemysł lotniczy, kierowany przez airBaltic, przekroczył 3 proc. wpływ na łotewskie PKB, co stanowi wkład w wysokości ponad miliarda euro rocznie. Linia przewiozła nie tylko miliony odwiedzających Łotwę, Estonię, Litwę, wsparliśmy firmy i turystykę, ale także zatrudniliśmy prawie 1800 osób i byliśmy jednym z największych podatników na Łotwie. Pośrednio airBaltic obsługuje ponad 30 000 miejsc pracy na Łotwie.
Łotewski airBaltic w ciągu całego 2019 r. przewiózł 5 049 317 pasażerów, to o 22 proc. więcej niż w roku 2018 i rekord w historii przewoźnika. W ciągu całego 2019 r. airBaltic wykonał 62 748 lotów, to o 12 proc. więcej niż w 2018. Współczynnik wypełnienia pokładu tzw. load factor (LF) w ciągu całego 2019 r. był na poziomie 76 proc., co stanowi jednoprocentowy wzrost.
- Ten historyczny kryzys wywarł dramatyczny wpływ na naszych pracowników. Byliśmy zmuszeni podjąć trudną decyzję i zmniejszyć liczbę pracowników o 700 osób, jednocześnie utrzymując ponad 1000 etatów, którzy obecnie nie pracują, dopóki nie powrócimy do latania. Powodem tej redukcji jest fakt, że airBaltic nie będzie mógł wznowić operacji z tym samym harmonogramem i tak dużą flotą jak przed uziemieniem. Każdy pracownik, którego teraz tracimy, to tragedia. Zatrudnienie jest jednym z kluczowych czynników dobrej gospodarki i dlatego musimy zadbać o to, by airBaltic mógł ponownie i dobrze wystartować po zakończeniu kryzysu - podsumował Martin Gauss.