Według wstępnych ocen agencji Reuters Airbus dostarczył w 2019 rekordową liczbę samolotów – 863. O 3 więcej niż przewidywał plan i o 63 więcej niż w 2018. Jednak plan został zmieniony w trakcie roku. Początkowo przewidywano produkcje na jeszcze wyższym poziomie.
Trzeba zaznaczyć, że sam producent jeszcze nie podał swoich wyników, bo jest w trakcie przeprowadzania audytu. Trudno jednak oczekiwać, by dane podane przez Reutersa odbiegały dalece od faktycznej liczby samolotów, które europejskie konsorcjum wyprodukowało w zeszłym roku. Agencja prasowa z siedzibą w Londynie bardzo rzadko się myli w kwestiach lotniczych.
Na początku 2019 roku Airbus celował w wynik 880-890 maszyn, które wyjadą z montowni producenta. Potem liczbę tę ustalono na 860 sztuk. Ostatecznie będzie ich o trzy więcej. Choć to wynik rekordowy, to trzeba pamiętać o tym, że Airbus ma wieloletnie opóźnienia w przekazywaniu samolotów kontrahentom. Powodowało to nawet bankructwa linii. Szef IAG tłumacząc się z zapowiedzi zakupu dwustu 737 Max,
wskazywał na opieszałość europejskiego konkurenta Boeinga.
Wyniki Airbusa trzeba jednak zestawić z dwoma kwestiami. Po pierwsze, firma musiała sobie poradzić na początku roku
z konsekwencjami decyzji o zaprzestaniu produkcji A380. Po drugie, wszystkie potknięcia i niedociągnięciami Europejczyków bledną przy kryzysie, w jakim tkwi Boeing.
Oczywiste dla wszystkich jest, że Airbus w tym roku zostanie okrzyknięty największym producentem lotniczym świata. To może udobruchać inwestorów. Sprzedaż samolotów cywilnych odpowiada za około 75 proc. przychodów spółki. Resztę generuje produkcja helikopterów, maszyn wojskowych i sprzętu kosmicznego.