Pomimo presji politycznej w Chinach na jak najszybsze ukończenie projektu, ograniczenia w eksporcie technologii, która mogłaby mieć zastosowanie militarne, nałożone przez Stany Zjednoczone, opóźnia wdrożenie samolotów COMAC C919, informuje Agencja Reutera powołując się na informacje z trzech źródeł.
13 AirShow China w Zhuhai, startujące 28 września największe targi lotnicze w Chinach, będą okazją do zaprezentowania łącznie 62 produktów, informują lokalne media, wyliczając m. in. debiut nowego drona o zastosowaniu militarnym Wu Zhen 7.
Dla obserwatorów lotnictwa cywilnego ze świata, którzy w większości nie mają szans na pojawienie się na targach z uwagi na
znaczne restrykcje wjazdowe do Państwa Środka wprowadzone w związku z pandemią, bardziej istotne jest to, które produkty nie zostaną zaprezentowane. Do rangi wielkiego nieobecnego urasta samolot COMAC C919.
Według informacji, do których dotarła Agencja Reutera, twórcy odrzutowca napotykają trudności by zdobyć na czas certyfikację i osiągnąć cele produkcji, za czym stoją surowe prawa eksportowe Stanów Zjednoczonych mające zapobiec transferowi technologii o podwójnym zastosowaniu, czyli mającej zastosowanie do celów cywilnych oraz mogącej mieć zastosowanie w rozwoju technologii militarnej.
Stany Zjednoczone nakładają biurokratyczne przeszkodyWedług trzech informatorów Agencji Reutera, chiński państwowy producent samolotów Commercial Aircraft Corp of China (COMAC) nie mógł otrzymać na czas wsparcia ze strony dostawców, przez co zabrakło mu części i komponentów niezbędnych do ukończenia certyfikacji samolotu. Problem pojawił się po tym, gdy w grudniu 2020 r. Stany Zjednoczone zaczęły wymagać specjalnych licencji do eksportowania części oraz wsparcia technologicznego do jakichkolwiek firm posiadających związki z Chińską Armią Ludowo-Wyzwoleńczą. To mocno zakłóciło program C919, który jest już rozwijany przez 13 lat, co stanowi jeden z najdłuższych okresów wdrażania w historii lotnictwa.
Obecnie dostawcy powiązani z firmami ze Stanów Zjednoczonych stopniowo otrzymują licencje eksportowe, jednak grudniowa decyzja amerykańskiego rządu opóźniła chiński proces certyfikacji, a miesięczne opóźnienia w dostawach mogą wpłynąć na wczesną fazę produkcji, informują anonimowi rozmówcy Agencji Reutera.
Niedługo z certyfikatem typu, jednak bez certyfikatu produkcjiDo tej pory firma COMAC otrzymała 815 zamówień na samoloty C919, jednak jedynie pięć z ich, pochodzące od China Eastern Airlines, są wiążące. Państwowy przewoźnik z Chin, należący do “Chińskiej wielkiej trójki”
otrzyma swój pierwszy samolot pod koniec roku, dwa samoloty w 2022 i dwie kolejne maszyny w 2023 r.
Powolne tempo produkcji C919, przypominające wytwarzanie w manufakturze, oznacza że chiński samolot na razie nie zagrozi pozycji Airbusa i Boeinga produkujących kilkadziesiąt maszyn miesięcznie.
- W tym momencie jedną z największych przeszkód będzie łańcuch dostaw, szczególnie przy obecnej inflacji, dostępności materiałów i zmianach dostawców. Dostawcom może brakować płynności lub chęci do tego, by wspierać program o niskiej produkcji w początkowej fazie, taki jak COMAC, niezbędnych do wprowadzania zmian wymaganych po procesie certyfikacji, które mieli kilka lat temu - powiedział Alex Krutz, ekspert ds łańcuchów dostaw z firmy Patriot Industrial Partners w rozmowie z Agencją Reutera.
Opóźnienie COMAC względem pierwotnych planów certyfikacji sięga już lat, co jest jednym z powodów, dla których nie zobaczymy C919 podczas targów w Zhuhan.
- Firma COMAC jest bardzo zajęta testami w locie. Są mocno opóźnieni i wykonują tyle lotów, ile się da, by zdobyć minimalną liczbę godzin wymaganą do otrzymania chińskiej certyfikacji. Pomimo wszystkich problemów COMAC jest mocno zdeterminowany by zdobyć certyfikat, gdyż jest to sprawa o ogromnym znaczeniu politycznym - powiedział jeden z anonimowych rozmówców Agencji Reutera.
Źródła Agencji sugerują, że C919 otrzyma certyfikację przed końcem tego roku, jednak obwarowana ona będzie długą listą ograniczeń operacyjnych. Nawet po otrzymaniu certyfikacji COMAC będzie musiał dokonać poprawek. COMAC oraz Urząd Lotnictwa Cywilnego Chin (CAAC) odmówiły Agencji Reutera komentarzy w tej sprawie.
Informatorzy sugerują, że proces certyfikacji C919 będzie przypominał proces certyfikacji samolotu regionalnego ARJ21. W przypadku tamtego modelu istniała 2,5 letnia przerwa pomiędzy przyznaniem “certyfikatu typu” który potwierdza, że projekt samolotu jest bezpieczny, a “certyfikatem produkcji” pozwalającym rozpocząć masową produkcję samolotu. To odmienna procedura od stosowanej na zachodzie, gdzie na ogół nowe modele samolotów otrzymują jednocześnie oba certyfikaty.
Do tej pory firma COMAC dostarczyła 60 samolotów ARJ21, jednak tempo produkcji było wolne, od 2 samolotów w 2017 r. do 24 maszyn w 2020 r. Obecnie C919 jest w fazie produkcji nazywanej "batch production”, w której każdy wyprodukowany egzemplarz wymaga akceptacji urzędu nadzoru lotniczego.
Duma Chin wciąż zależna od dostaw komponentów z zachoduSamolot COMAC C919, choć składany jest w Chinach i chętnie wykorzystywany jest w propagandzie ChRL jako symbol osiągnięć Państwa Środka, mocno opiera się na podzespołach produkcji zachodniej, w tym jednostkach napędowych i awionice. To powoduje, że program jest bardzo wrażliwy na przerwy w dostawie części i technologii.
W lutym 2020 r. pojawiły się doniesienia o tym, iż
władze Stanów Zjednoczonych rozważały odmowę wydania zgody na sprzedaż Chinom silników General Electric (GE) CFM LEAP-1C, które mają napędzać C919. Ówczesna administracja amerykańska obawiała się m. in. tego, że Chiny mogłyby skopiować budowę silnika i rozpocząć produkcję własnych.
Doniesienia o możliwym zakazie eksportu mocno zirytowały rząd Chin, a Geng Shuang, rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych Chin zdradził, że “kopiowanie zaawansowanych technik produkcji, dzięki którym powstają silniki, jest dużo bardziej trudne, niż się to wydaje przedstawicielom administracji Stanów Zjednoczonych”.
Ostatecznie w sprawie eksportu jednostek napędowych do Chin zainterweniował sam Donald Trump, ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych, mocno krytykując propozycje blokady przekazywania technologii lotniczej Chinom.
- Chcę, by Chiny kupowały nasze silniki odrzutowe, najlepsze na świecie. Chcę aby ŁATWO było robić interesy ze Stanami Zjednoczonymi a nie trudno. Każdy w mojej Administracji został tak poinstruowany, bez wyjątków – pisał Trump na Twitterze 18 lutego 2020 r.
Najnowsze biurokratyczne przeszkody w eksporcie części z USA do Chin pojawiły się po tym, gdy w grudniu 2020 r. dwie kluczowe firmy należące do COMAC zostały umieszczone na liście podmiotów związanych z armią.
Chiny usilnie pracują nad stworzeniem swoich własnych silników odrzutowych dla C919. Chińskie przedsiębiorstwo państwowe Aero Engine Corporation of China (AECC) prezentuje na pokazie w Zhuhai jednostkę napędową CJ-1000, jednak szacuje się, iż miną lata zanim silniki te trafią do produkcji komercyjnej.
Według lokalnych mediów z Chin, których informacje przywołuje Agencja Reutera, firma AECC zainwestowała ponad 1,5 mld dolarów w budowę zakładów produkcyjnych w mieście Chengdu, gdzie wytwarzane będą gondole silników oraz odwracacze ciągu. Dobrze poinformowane źródła utrzymują, iż kompleks związany jest z produkcją CJ-1000. Roczna wysokość produkcji gondol silników ma wynosić 100 sztuk, co pozwalałoby na wyposażenie 50 samolotów, jednak nie wiadomo, kiedy miałby być osiągnięty ten cel produkcyjny.