Jeden z największych touroperatorów na świecie, jakim jest grupa TUI, poinformował w mediach społecznościowych o anulowaniu do piątku 28 lipca włącznie wszystkich swoich wylotów na Rodos.
Na grecką wyspę, która walczy z pożarami, nie dolecą również z kolejnymi turystami praktycznie do końca tygodnia odrzutowce brytyjskich linii lotniczych easyJet oraz Jet2.com. Niskokosztowiec zawiesił rejsy do soboty 29 lipca, natomiast czarterowy przewoźnik nawet do niedzieli 30 lipca. Ponadto loty w tym kierunku anulowały Austrian Airlines z grupy Lufthansy.
Jak donosi francuski "Air Journal" linie lotnicze z Europy wysyłają na Rodos już głównie puste samoloty w celu repatriacji uwięzionych podróżnych. Urlopowicze nie mogą przebywać na zagrożonym obszarze, a nie wiadomo jeszcze kiedy hotele zostaną ponownie otwarte.
Szacuje się, że na wyspie wciąż jest 40 tys. turystów czekających na rejsy powrotne, w tym kilkuset Polaków. Co najbardziej niepokojące, nie mogą liczyć na regularne dostawy wody i prądu.
Oprócz Rodos z pożarami zmagają się również strażacy na Korfu. Na wyspie w pobliżu wybrzeża Albanii ewakuowano ponad 2300 turystów. Niektóre rejsy linii lotniczych Air France, easyJet, Ryanaira czy Transavii zostały przekierowane do oddalonej o 125 km Prewezy.
Biura podróży Itaka i Rainbow już w poniedziałek wystosowały do klientów ważne komunikaty w związku z pożarami na Rodos. W stałym kontakcie z biurami podróży są czarterowe linie lotnicze Enter Air. – Wspólnie z nimi będą podejmowane decyzje o kolejnych lotach na Rodos. Obecnie część lotów nie zabiera turystów z Polski, a tylko przywozi pasażerów z Grecji. Możliwości operacyjne do dodatkowych lotów ewakuacyjnych, ze względu na duże wykorzystanie floty w szczycie sezonu wakacyjnego, są ograniczone, ale będziemy starali się pomóc – przekazał Rynkowi Lotniczemu Andrzej Kobielski, członek zarządu Enter Air.