Francuski przewoźnik narodowy zmniejszy liczbę A380 w swojej flocie z dziesięciu do pięciu sztuk. Samoloty zostaną zwrócone firmom leasingowym do końca 2019 roku. To efekt audytu zarządzonego przez nowego prezesa linii – Benjamina Smitha.
Dokładniejsze przyjrzenie się działaniom podejmowanym przez firmę ujawniły wiele wad, jakie niesie ze sobą wykorzystanie największych pasażerskich samolotów świata. A380 nie może lądować na części lotnisk – jest zbyt wielki, wykorzystywany na podobnych dystansach przez Air France (w kodzie IATA: AF) boeing 777-300ER, choć starszy to jest tańszy w użytkowaniu, do tego znacznie bardziej popularny wśród pasażerów korzystających z klasy business.
Boeing wygryzie Airbusa? A380 we flocie AF operują obecnie z Paryża Charles de Gaulle (CDG) do Abidżanu, Hongkongu, Johannesburga, Los Angeles, Meksyku, Miami, Nowego Jorku, San Francisco, Szanghaju i Waszyngtonu. Od marca 2019 r. powinien również latać do Atlanty.
Jednak nowy szef przewoźnika widzi w 777-300ER kandydata do przejęcia roli głównego samolotu operującego na wymienionych trasach. Powodów jest kilka.
Po pierwsze A380 zużywa więcej paliwa, a te stanowi około jednej trzeciej utrzymania każdej z linii. Do tego ceny ropy, choć zaczęły spadać, nadal są dość wysokie, co odbija się na całej branży lotniczej. Po drugie, jak się okazało, aby latać dwoma A380, potrzebuje on co najmniej 40 pilotów, z których większość ma bardzo wysokie staże pracy, a co za tym idzie, otrzymują wyższe pensje i świadczenia. Co więcej, w AF pensja pilota zależy również od ciężaru samolotu, którym lata. A380 jest o 200 ton cięższy od amerykańskiego konkurenta.
Air France A380 klasa business za: airwaysmag.com
Kolejnym, już trzecim, powodem jest "archaiczność" A380. Może się to wydawać dziwne, ale nowsza maszyna europejskiego konsorcjum oferuje znacznie gorsze warunki klientom korzystającym z klasy business niż 777-300ER czy 787. Planowana jest modernizacja pozostałych we flocie AF „gigantów”, ale potrwa ona do 2020 roku i pochłonie 51 mln dolarów. Obecnie A380 jest jedynym samolotem we flocie francuskich linii, która oferuje układ foteli 2-2-2.
Air France 787-9 klasa business za: airwaysmag.com
Jakby tego wszystkiego było mało, licencja na pilotowanie 777-300ER jest współdzielona z 787. To kolejna oczywista korzyść dla przewoźnika. To samo tyczy się większej ilości lotnisk, na których mogą operować samoloty amerykańskiego producenta.
Dodatkowym problemem jest fakt, iż w ubiegłym roku około 20 lotów Air France zostało odwołanych z powodu problemów technicznych z A380. Najpoważniejsza awaria dotyczyła jednego z silników podczas lotu na trasie Paryż-Los Angeles, co doprowadziło do awaryjnego lądowania na Grenlandii.
Wśród linii lotniczych decyzja o zrezygnowaniu z A380 nie jest żadną nowością. Już w czerwcu 2018 r. Singapore Airlines, klient wprowadzający ten model, zwrócił dwie nadwyżki na rzecz niemieckiej firmy inwestycyjnej, Dr. Peters Group, która wynajmuje samoloty swoim klientom. Ponieważ maszyna nie cieszyła się żadnym zainteresowaniem wśród innych linii lotniczych, firma zdecydowała się sprzedać ją na części. Malaysia Airlines rozważa od pewnego czasu pozbywanie się wszystkich swoich A380.
Los mamutów?Decyzja francuskich linii narodowych jest kolejnym ciosem w program produkcji gigantycznych A380. Aktualnie prócz zamówień dwudziestu sztuk tej maszyny ze strony Emirates nie ma większego zainteresowania ze strony firm leasingowych czy przewoźników. Warto też zauważyć, że linie ze ZEA, które są największym operatorem A380, borykają się z problemem wyższego zużycia paliwa od tego, który zadeklarował producent. Na razie zamówienia Emirates zapewnią ciągłość produkcji A380 na kilka najbliższych lat. Pytanie co dalej?
Pięć leasingowanych przez Air France A380 zostanie zwrócone. Maszyny te mają średnio osiem lat, wymagają przerobienia klasy business, są coraz mniej popularne wśród kontrahentów z powodu kosztów eksploatacyjnych, jakie ze sobą niosą.
Airbus ma poważny problem. Rezygnacja ze strony AF z największych maszyn w portfolio producenta to cios wizerunkowy dla francusko-niemiecko-hiszpańskiego konsorcjum. Jeżeli nawet francuski przewoźnik narodowy nie jest zainteresowany A380, to dalsza produkcja tego typu maszyn może stanąć pod znakiem zapytania. Czy A380 czeka los mamutów, zobaczymy, ale zarząd Airbusa musi poważnie się zastanowić nad przyszłością swojego „giganta”.