BA od przyszłego roku chce zrekompensować emisje z lotów krajowych

Willie Walsh, dyrektor generalny IAG, zapowiedział, że firma osiągnie swój cel, czyli zerową emisyjność, w dużej mierze poprzez kompensację, ale obiecał innym swoim liniom lotniczym, w tym Aer Lingus i Iberii, że one również znacznie obniżą emisje poprzez zrównoważone paliwa i wymianę starszych samolotów. Walsh twierdzi, że kompensacja jest jedynym sposobem, w jaki lotnictwo może obiecać zerową emisję dwutlenku węgla, a samoloty elektryczne lub wodorowe nie będą opcją dla większości lotów międzynarodowych. Kompensowanie pozwala firmom inwestować w projekty środowiskowe w celu zrównoważenia własnego śladu węglowego, ale zostało skrytykowane jako klauzula wyjścia z problemu dla wysoce zanieczyszczających przedsiębiorstw.

– W dalszym ciągu będziemy używać paliwa kopalne i nie widzimy na razie wiarygodnej alternatywy. Minie trochę czasu, zanim ujrzymy samolot elektryczny lub hybrydowo-elektryczny zdolny do przelotu 1000 km ze 150 pasażerami na pokładzie. Taka technologia obejmująca całą siatkę połączeń linii to dość odległa przyszłość – powiedział Willie Walsh.

Twierdzi jednak, że kompensacja w lotnictwie będzie polegała na inwestowaniu w regulowane, sprawdzone systemy redukcji emisji dwutlenku węgla, podczas gdy dodatkowe opłaty od lotów znikną w ramach ogólnego opodatkowania. W przeszłości istniały obawy dotyczące tych systemów, ale jest jasne, że każdy system rekompensat musi być trwałym zmniejszeniem emisji CO2 i musi być możliwy do zweryfikowania.

Przemysł lotniczy wyznaczył sobie ogólny cel redukcji 50 proc. emisji z poziomów 2005 r. do końca 2050 r. Głównie poprzez kompensację w programie CORSIA (Carbon Offsetting and Reduction Scheme for International Aviation) ustanowionym przez agencję lotniczą ONZ, ICAO. Lotnictwo odpowiada za ponad 2 proc. globalnych emisji, co jest dość "małym" wkładem w zmianę klimatu, ale nie może być bagatelizowane, ponieważ przewiduje się, że jego udział w poziomach CO2 nieco wzrośnie, ze względu na rosnącą liczbę pasażerów i zależność branży od samolotów spalających paliwa kopalne.

– Lotnictwo może stać się "społecznie nie do przyjęcia", jeśli nie ograniczy emisji. Dla niektórych ludzi będzie to tak samo, jak próba rezygnacji z samochodu. Jednak wiele działań, które są normalne i społecznie akceptowalne dzisiaj, nie będzie takowych w przyszłości. Kiedy po raz pierwszy leciałem samolotem w 1979 r. był to przywilej. Pomysł, by wrócić do miejsca, gdzie tylko nieliczni i uprzywilejowani mogą doświadczyć latania, jest społecznie nie do przyjęcia – skomentował szef IAG.

BA wyrównuje emisje z lotów krajowych, ponieważ ludzie mogą podróżować pociągiem. W Wielkiej Brytanii, gdzie istnieje alternatywa, kładzie się większy nacisk na to, aby lotnictwo płaciło za sposób rozwiązania problemu wpływu na środowisko. Sam IAG odpowiada za około 3 proc. globalnej emisji lotnictwa, co daje 29,9 mln ton CO2 rocznie z 915 mln ton w całej branży. Dlatego BA będzie latać pozostałymi boeingami B747-400, największymi konsumującymi paliwa we flocie, tylko do 2024 r. Samoloty te są sukcesywnie zastępowane airbusami A350-1000, których pierwsze egzemplarze w tym roku pojawiły się na transatlantyckiej trasie do Toronto. Według wyliczeń linii A350 zwykle używa około 43-45 ton paliwa zamiast 70 ton jak B747, a przewozi podobną liczbę pasażerów i cargo. Przewiduje się, że koszt kompensacji brytyjskich lotów, które generują około 400 tys. ton CO2, wyniesie w przyszłym roku około 3,2 mln euro (3 mln funtów). BA zobowiązały się zainwestować 327 milionów funtów w zrównoważone paliwo w ciągu najbliższych 20 lat, w tym niedawno zatwierdzone wspólne przedsięwzięcie budowy elektrowni na paliwo typu "waste-to-jet" w Wielkiej Brytanii.

Grupy ekologiczne odrzuciły jednak inicjatywę IAG. Greenpeace powiedział, że BA chce "mieć swoje ciastko i zjeść jeść". – Kompensowanie nie jest odpowiedzią na kryzys klimatyczny, z którym mamy do czynienia, gdzie musimy zaprzestać działalności jak do tej pory. BA naprawdę musi myśleć o wiele poważniej niż to co obecnie prezentuje. Potrzebujemy opłaty za częste loty, która byłaby lepszym sposobem na zmniejszenie popytu – skomentował John Sauven, dyrektor wykonawczy Greenpeace UK.