Barclays zapytał o strach przed MAX-ami

Jedynie 19 proc. podróżnych przepytanych przez ankieterów przeprowadzających badania na rzecz Barclays odpowiedziało, że będą czuli się komfortowo wchodząc na pokład boeingów 737 MAX tuż po tym, gdy te samoloty wrócą do służby. Więcej, bo aż 21 proc. respondentów, przyznało się, że już nigdy nie będą się czuli komfortowo podróżując Maxami, czytamy we wtorkowej notatce banku do inwestorów. 20 proc. pytanych osób zadeklarowało, że poczeka parę miesięcy zanim zdecyduje się na podróż najnowszym modelem boeingów 737. 23 proc. badanych planuje powstrzymać się przed podróżami boeingami 737 MAX przez ponad rok.

Do badania zostało zaproszonych prawie 1,8 tys. respondentów z Ameryki Północnej i Europy, którzy zadeklarowali iż podróżują samolotem przynajmniej raz w roku.

Boeing musi odbudować zaufanie

Amerykański producent zdaje sobie sprawę z tego, że prócz rozwiązania problemu, który doprowadził do uziemienia boeingów 737 MAX, musi także na nowo zaskarbić sobie zaufanie pasażerów.

– Wiemy, że musimy podjąć wysiłek, by zasłużyć sobie ponownie na zaufanie naszych klientów, w szczególności opinii publicznej pasażerów – mówił w ubiegłym miesiącu Dennis Muilenburg, prezes Boeinga podczas konferencji z inwestorami.

Na razie wyniki zamówionej ankiety stanowiły dla Barclays przesłankę do obniżenia ratingu akcji Boeinga z overweight do equal weight. Zmiana ratingu przełożył się na spadek notować akcji producenta – podczas wtorkowej sesji giełdowej, w południe kurs akcji firmy z Chicago spadł o 4 proc.

Kto się boi latać MAX-ami?

Wyniki badań pokazują, że w poszukiwaniu ambasadorów marki, Boeing powinien zwrócić się w kierunku tych osób, które często podróżują drogą lotniczą, gdyż to im towarzyszą mniejsze obawy przed powrotem na pokład najnowszych boeingów 737. Dowiadujemy się także, że większe zaufanie w MAX-y niż pasażerowie z Europy pokładają pasażerowie z Ameryki Północnej.

– W Ameryce Północnej prawie 40 proc. osób, które latały sześć lub więcej raz w roku odpowiedziało, że chętnie podróżowałoby Maxami natychmiast po tym, gdy te samoloty wrócą do służby, w porównaniu z tylko 17 proc. osób podróżujących raz w roku– czytamy w raporcie Barclays.

Dla linii lotniczych problematyczne natomiast jest to, że coraz więcej pasażerów przykłada wagę do tego, jakim samolotem będą lecieć. Dawniej osoby rezerwujące bilet w pierwszej kolejności zwracały uwagę na jego cenę oraz na godziny lotów. Po drugiej katastrofie boeinga 737 MAX, jeszcze przez uziemieniem maszyn, podróżni wysyłali do przewoźników wiadomości w mediach społecznościowych z pytaniem, czy mają lecieć na pokładzie “tych samolotów”. Kayak, popularna strona do rezerwowania biletów, wprowadziła natomiast możliwość filtrowania wyszukiwania połączeń w oparciu o model samolotu.

Wielu ekspertów branży uważa jednak, że strach pasażerów przez podróżą na pokładzie Maxów pozostaje w sferze deklaracji i nie przełoży się na określone wybory przy kupnie biletu. Robert Mann, nowojorski konsultant branży lotniczej w rozmowie z Chicago Tribune przypomina, że pasażerowie nie omijali boeingów 787 Dreamlinerów po tym, gdy samoloty te były uziemione w 2013 r. z powodu przegrzewających się akumulatorów, czy McDonnellów Douglasów DC-10, po tym gdy samoloty te były czasowo uziemione w 1979 r.

– Większość pasażerów nie wie, czym lecą i mało ich to obchodzi, o ile tylko uda im się kupić bilet w poszukiwanej przez siebie niskiej cenie – konkluduje Mann.