– Sezonowość to największe wyzwanie z punktu widzenia handlowego, które narzuca rynek. Z jakiegoś powodu tylko w Polsce dominuje przekonanie, że lata się dwa, trzy razy do roku. W związku z tym zauważamy spory brak wykorzystania maszyn i załóg w sezonie zimowym – mówi w pierwszej części wywiadu Bartosz Czajka, dyrektor generalny Small Planet.
Według danych ULC, Small Planet Airlines wyrosło na lidera czarterów w Polsce. Linia ma za sobą zmiany. W gorącym sezonie wakacyjnym stery przejął Bartosz Czajka, który zastąpił na stanowisku dyrektora generalnego Jarosława Jeschke. Czajka dołączył do zespołu Small Planet Airlines w bardzo trudnym momencie dużych nieregularności operacji wynikających z opóźnionych dostaw dodatkowych samolotów i wyzwań związanych z brakiem dostępnych pilotów na rynku. W pierwszej części rozmowy pytamy, jaki jest plan na spółkę w najbliższych miesiącach w kontekście rosnącej konkurencji i coraz mocnej kurczącego się Okęcia.
Magdalena Wosińska, Rynek Lotniczy.pl: Dołączył Pan do zespołu w naprawdę trudnym momencie, w którym Small Planet zmagał się z nierównościami operacyjnymi wynikającymi z dostaw samolotów. Na rynku brakuje pilotów. Chyba lubi Pan wyzwania.
Bartosz Czajka, prezes Small Planet Airlines w Polsce: Nie zaprzeczam. Moim głównym celem jest zrobienie ze Small Planet rentownej linii lotniczej i uporządkowanie miejsca polskiej spółki w grupie. Chciałbym, żebyśmy byli jednym zespołem, który potrafi wykorzystywać ekonomię skali. Musimy się zmieniać, śledzić oczekiwania klientów, szczególnie w obszarze B2B. Jestem też zdania, że w porównaniu z naszymi konkurentami, takimi jak Enter Air, mamy większe możliwości regulowania sezonowości.
Sezonowość to największe wyzwanie z punktu widzenia handlowego, które narzuca rynek. Z jakiegoś powodu tylko w Polsce dominuje przekonanie, że lata się dwa, trzy razy do roku. W związku z tym zauważamy spory brak wykorzystania maszyn i załóg w sezonie zimowym. Stąd pomysł, by przesuwać samoloty wewnątrz grupy, na przykład do Litwy czy Niemczech, gdzie sezonowość jest mniejsza. Robimy to samo w Kambodży, choć tam akurat jest potrzeba przerejestrowania maszyn.
Dzięki doświadczeniu na poziomie globalnym, nie boimy się projektów zimowych, które nas ratują jeśli chodzi o utylizację. W najbliższych miesiącach mamy zaplanowane programy w Wietnamie i na Kubie, co jest atrakcyjne dla naszych załóg. To właśnie zatrzymanie ich w naszych strukturach traktujemy jako kolejne wyzwanie. Na rynku brakuje pilotów, nam pracowników podbiera natomiast LOT, który jest bardzo silnym magnesem ze względu na Dreamlinery we flocie.
Co możecie im zaproponować w zamian?
Chcemy być atrakcyjni pod kątem oferowanych kierunków. Dużą szansę upatruję w naszych projektach zimowych. Podnieśliśmy płace, staramy się zwiększać naszą atrakcyjność finansową. Będziemy aktywnie uczestniczyć w programach dla kadetów, co jest standardem chociażby u Ryanaira. W zeszłym roku nie udało się zrealizować planu wzrostu właśnie ze względu na brak dostatecznej liczby pilotów.
Jaką lekcję wyciągnęli Państwo po zeszłym roku?
Wspólnie z biurami podróży musimy ustabilizować planowanie rozkładowe, bo to nam daje większą elastyczność w działaniu w przypadku nieplanowanych czynników zewnętrznych. Takim trudnym doświadczeniem było z pewnością wprowadzenie ciszy nocnej na Okęciu i to mocno zaburzyło planowanie operacyjne. Nie ukrywam, że Warszawa jest nadal priorytetem, lotniskiem pierwszego wyboru dla biur podróży. Nikt nie myśli o tym, by przenieść się za rok do Łodzi i Radomia. Obecny sezon jest niesłychanie trudny. Gwałtowny rozwój LOT-u zablokował w Warszawie obsługę naziemną na poziomie rampy.
LOT chce stworzyć hub z portu, który hubem nie jest, co powoduje, że sortownia bagażowa jest zupełnie niewydolna. Największe opóźnienia mamy właśnie przez brak ładowaczy. Okęcie jest coraz mniej przychylne dla czarterów.
Czyli koncepcja, żeby przenieść czartery do Radomia brzmi o tyle logicznie, że pozwoli na rozwój LOT-u. Pytanie, czy czartery, touroperatorzy, a przede wszystkim czy pasażerowie będą chcieli latać z Radomia?
Jestem po pierwszej rundzie rozmów z biurami podróży i żadne z nich nie zgłosiło Radomia jako alternatywy dla Lotniska Chopina. Według nich port zapasowy powinien być zlokalizowany w Modlinie lub Łodzi.
Nie oszukujmy się, dystans do Radomia jest bardzo duży. To nie jest też tak, że droga szybkiego ruchu będzie dochodziła bezpośrednio do lotniska. Port też nie jest położony w dobrym miejscu. Siłowe przeniesienie operacji tam z pewnością będzie miało bardzo negatywny wydźwięk u touroperatorów. My też będziemy protestować przeciwko temu, tym bardziej, jeśli od samego początku lotnisko ma mieć ograniczenia środowiskowe – to jasne, że utylizacja samolotu nie będzie wówczas satysfakcjonująca. Sezonowość, o której wspomniałem wcześniej, wymusza na nas, by rozkład był napięty. Jest to niesłychanie trudne, gdy dysponujemy we flocie samolotami używanymi.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem
zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w
Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów
zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w
Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji
handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu
w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z
siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.