Dziesięć, a najwyżej jedenaście milionów pasażerów obsłuży port Berlin-Brandenburg w 2021 roku. To starczy na pokrycie zaledwie połowy kosztów działalności lotniska w stolicy Niemiec.
– Będziemy musieli sobie radzić co najmniej kolejny rok ze sporymi stratami w przypadku małej liczby pasażerów – nie ukrywa obaw Engelbert Luetke Daldrup, szef portu, który zainaugurował działalność
pod koniec października ubiegłego roku, po dziewięciu latach opóźnienia.
– Prawdopodobnie nie osiągniemy poziomu sprzed kryzysu wywołanego wirusem COVID-19 do 2024 lub 2025 roku. Żeby pokryć koszty samej bieżącej działalności, potrzebowalibyśmy około 20 milionów pasażerów rocznie – podkreślił szef stołecznego lotniska.
Według przewidywań niemieckich ekspertów awiacji port Berlin-Brandenburg szybciej odzyska oczekiwany poziom podróżnych aniżeli znacznie większe węzły w Monachium i Frankfurcie nad Menem. – Droga do normalności w operacjach lotniczych sięga jednak znacznie dalej, niż wszyscy sobie życzyliśmy i na co liczyliśmy – zastrzega Luetke Daldrup.
Stare porty Tegel i Schoenefeld w Berlinie obsłużyły w 2019 roku aż 36 mln pasażerów. Minionych dwanaście miesięcy zmniejszyły liczbę podróżnych niemal o trzy czwarte. Lotniska Tegel i Schoenefeld w 2020 roku obsłużyły bowiem 9,1 mln pasażerów. Jeszcze w lutym przez oba porty przewijało się do 99 tys. podróżnych, ale po wybuchu pandemii koronawirusa ich liczba spadła do zaledwie kilkuset na dobę. – 2020 rok był rokiem skrajności, jednocześnie sukcesu i horroru – określił barwnie Luetke Daldrup.
Planowana już znacznie wcześniej rozbudowa lotniska w Berlinie została przełożona i wdrożono program oszczędnościowy. Rozważane jest także tymczasowe zamknięcie Terminalu 5. – Pierwsze dwa miesiące pokazały, że systemy techniczne działają bez zarzutów. Prawie nie ma żadnych opóźnień, a opinie klientów i gości są pozytywne. Naszym pierwotnym celem było osiągnięcie zysków do 2025 roku. Pandemia pokrzyżowała jednak wszystkie obliczenia – dodał szef
portu w stolicy Niemiec.