Branża lotnicza najprawdopodobniej nie powróci już na ścieżkę rozwoju sprzed pandemii, a przed wieloma liniami lotniczymi stoi konieczność podjęcia trudnych do spełnienia wyborów, uważają paneliści dyskusji o przyszłości lotnictwa prowadzonej na łamach Bloomberg Opinion.
Debata Bloomberg Opinion przeprowadzona na platformie Twitter Spaces, której uczestnikami byli David Fickling oraz Adam Minter, towarzyszyła ubiegłotygodniowemu załamaniu indeksu Bloomberg World Airlines, który zbliżył się do najniższego poziomu z listopada 2020 r. Podróże lotnicze prawie zupełnie się odrodziły. Linie lotnicze? Niezupełnie - to
konkluzja publicystów serwisu Bloomberg przyglądających się obecnej sytuacji branży.
Model biznesowy korzystny dla linii lotniczych odszedł do lamusaPodróże lotnicze uległy trwałej zmianie i nigdy nie powrócimy do trendów obowiązujących w branży przed 2019, uważa Fickling, wyliczając takie czynniki jak zmiany w podejściu firm do podróży służbowych. Pomimo, że zyski korporacji notują obecnie rekordy, nie przekłada się to na wzrost podróży biznesowych, co jest bardzo złą wiadomością dla linii lotniczych przez lata dobrze odnajdujących się w modelu biznesowym, w którym przychody ze sprzedaży miejsc premium, wybieranych przez pasażerów biznesowych, mały największy udział w wypracowywaniu zysków.
Dziś wideokonferencje są stałą częścią naszego życia, a firmy, poddając się trendowi związanemu z troską o zatrzymanie zmian klimatu, coraz częściej wahają się, czy wysłać swoich pracowników w dalekie podróże.
W 2030 r. branża lotnicza będzie się znajdowała pod jeszcze większą presją. Gdy odejdzie problem pandemii koronawirusa, jego miejsce zajmie problem zmian klimatu, przewiduje Fickling.
Kolejki na lotniskach szybko nie zniknąLiczne opóźnienia, czy problemy z bagażami, które odnotowywane były na wielu lotniskach, prowadząc do ukucia terminu “lato z piekła rodem” pokazały, że w infrastrukturze towarzyszącej liniom lotniczym, takiej jak infrastrukturze lotniskowej, istnieją znaczne braki kadrowe. Problem mógł być i tak o wiele gorszy, gdyby nie fakt, iż wciąż zamknięte są Chiny i zamiast około 2 tys. międzynarodowych lotów tygodniowo przed pandemią, obecnie kraj ten obsługuje mniej niż 200 lotów, przez co tego lata ominęła nas fala turystów z Państwa Środka, zauważył Minter. Problem jest jednak odłożony w czasie, i bez wątpienia pojawi się zaraz po tym, gdy Chiny otworzą swoim obywatelom możliwość podróżowania. Innym ważnym pod względem liczby podróży międzynarodowych, a nieobecnym tego lata w Europie czy Ameryce rynkiem lotniczym, większym niż rynek Japonii, Włoch czy Australii, jest Rosja, dodał Fickling.
W przyszłości konieczny jest powrót do współpracy pomiędzy liniami lotniczymi i lotniskami. Obecnie widzimy wiele portów lotniczych rozbudowywanych bez uwzględniania w planach opinii i potrzeb linii lotniczych, zwrócił uwagę Minter. - Nie sądzę, by istniała inna branża, która podczas pandemii ucierpiała tak mocno, jak branża lotnicza. Linie lotnicze w dużej mierze nie funkcjonowały przez dwa lata, zmuszone były do zwalniania pracowników po to, by przeżyć. To historyczna zmiana, która wciąż zachodzi i jeszcze przez długi czas będziemy obserwować wynikające z niej nieprzyjemne konsekwencje - ostrzegał Fickling.
Ponura sytuacja linii lotniczychNa sytuacji wielu linii lotniczych cieniem kładzie się zadłużenie. - Jeśli twój dług trzy lub cztery razy przekracza twoje zyski, to jesteś w tragicznym położeniu. Zapewne będziesz otrzymywać telefony z banku z pytaniami, o to, co się dzieje. Tymczasem zadłużenie całej branży lotniczej przekracza EBITDA 14,7 razy. Co gorsza, linie lotnicze inwestują w oparciu o trendy długoterminowe, prognozy Airbusa czy Boeinga przewidują okres 20 lat naprzód, to jak wyglądają lotniska, czy ich elementy, takie jak bramki, jest wynikiem właśnie takich prognoz, tymczasem teraz linie lotnicze inwestują na podstawie trendów, które zapewne nigdy już nie powrócą. Wiele linii lotniczych będzie mogło jeszcze funkcjonować przez jakiś czas, ale ich sytuacja jest ponura - powiedział Fickling.
Rozwiązanie tej sytuacji jest proste, to podniesienie cen biletów, ale jest to rozwiązanie, które szczególnie wrażliwi cenowo pasażerowie podróżujący w celach prywatnych, którzy napędzają obecną odbudowę, nie zaakceptują. Dla linii lotniczych jest to sytuacja niemożliwego wyboru - uważa Fickling, dodając iż sposobem na przeżycie dla wielu linii lotniczych mogą być inwestycje skarbu państwa, który często jest najbardziej skłonny do zasilania linii lotniczych, tłumacząc to np. względami bezpieczeństwa, ale i to nie jest optymalnym rozwiązaniem. Pomoc podatników nie może być udzielana w nieskończoność, co pokazują przykłady takich linii lotniczych jak Air India czy Alitalia, gdzie nawet hojne finansowanie nie przekształciło wspomagane linie lotnicze w prężnie działające spółki.
Dostrzeganie potencjału, a nie sytuacjiObecnie na rynkach kapitałowych najwyższe ceny notują akcje linii lotniczych z Azji, Cathay Pacific Airways Ltd., Eva Airways Corp., Japan Airlines Co., ANA Holdings Inc., oraz Singapore Airlines Ltd., podczas gdy pod względem danych przewozowych Region Azji-Pacyfiku prezentuje się najsłabiej wśród lotniczych regionów świata, a otwarciu granic w Azji mogą towarzyszyć problemy podobne do tych obserwowanych w Europie czy Ameryce. Zdaniem Ficklinga pokazuje to, że inwestorzy przykładają większą wagę do potencjału niż do rzeczywistości.
Liniami lotniczymi, które zdaniem eksperta Bloomberg najlepiej radzą sobie podczas pandemii są przewoźnicy niskokosztowi, którzy jeszcze przed 2019 r. potrafili zarabiać przy niskich marżach, unikać zadłużenia i skutecznie redukować koszty. Paradoksalnie, fala przejęć oraz bankructw z Azji spowodowała, że poprawiła się sytuacja na lokalnym rynku tych linii lotniczych, które zdołały przetrwać. W najgorszym stanie po pandemii są linie lotnicze z Ameryki oraz z Europy.
Będzie drożej, ale tak byśmy tego nie zauważyliPlanując przyszłe podróże lotnicze powinniśmy przygotować się na coraz większe wydatki, ostrzega Fickling. - Linie lotnicze są bardzo dobre w segmentowaniu pasażerów i staraniu się, by w każdym z segmentów pasażerowie zapłacili jak najwięcej. Coraz powszechniejsze staną się opłaty dodatkowe, przesuwając się w obszary o których wcześniej nie myśleliśmy. Ostatnio spotkałem się na przykład z opłatami, za miejsce przy oknie - mówił Fickling, tłumacząc iż podwyżka cen biletów skłoniłaby wiele osób do szukania biletu u konkurencji, podczas gdy niewielkie dodatkowe opłaty będą odebrane jako nieprzyjemny, ale nieunikniony dodatkowy koszt podróżowania.
Z kolei skargi pasażerów mogą już w niedalekiej przyszłości wpłynąć na stworzenie odpowiedniego ustawodawstwa. W Stanach Zjednoczonych spodziewać się można powstania ustawy, regulującej formę oraz termin zwrotu pieniędzy za odwołane loty, przewiduje Minter.