Tytuł wydaje się typowym clickbaitem, ale faktem jest, że „Król Przestworzy” nie jest w stanie obyć się bez wysłużonych 3,5-calowych dyskietek młodszym Czytelnikom znanych raczej ze starych zdjęć i opowiadań. Do dziś za pomocą tego archaicznego dla współczesnego użytkownika komputera sprzętu aktualizuje się dane w Jumbo Jetach.
Pisaliśmy ostatnio, że pandemia wirusa z Wuhan przyspieszy koniec ery bardzo popularnego modelu szerokokadłubowego samolotu pasażerskiego produkowanego przez Boeinga. Ta sytuacja przyczyniła się również do tego lepszego poznania tej maszyny i odkrycia przed miłośnikami lotnictwa czegoś, o czym raczej niewielu z nich wiedziało. Kryzys w lotnictwie cywilnym i uziemienie olbrzymiej liczby samolotów dały możność specjalistom ds. bezpieczeństwa z Pen Test Partners do dokładnego przyjrzenia się 747-400 należącemu do British Airways. Zespół badawczy miał dostęp do wszystkich części samolotów, w tym znajdującego się pod podkładem pasażerskim czegoś, co można określić jako "centrum danych". Jednym z elementów jego kokpitu jest stacja dysków 3,5", za pomocą której co 28 dni aktualizuje się nawigacyjną bazę danych.
Choć korzystanie z dyskietek może być zaskakujące, to jednak nie tylko narodowy przewoźnik Wielkiej Brytanii pozostało przy tym modelu – korzysta z niego także kilka innych linii lotniczych. Dostarczane na dyskietkach informacje dotyczą danych o portach lotniczych, pasach startowych, etc. Proces aktualizacja wymaga obecnie użycia ośmiu dyskietek, na których zapisane są aktualne informacje. Tak więc technik co miesiąc musi wsiąść do samolotu i przeprowadzić żmudny proces uaktualnienia. Co więcej, wiele starszych boeingów na dyskietkach opiera również ładowanie oprogramowania awioniki.
Nie trzeba nikomu wyjaśniać, że bezpieczeństwo oprogramowania samolotu jest niezwykle istotne. W ostatnim roku wykryto kilka exploitów na pokładzie samolotów British Airways. Jeden z nich umożliwiał – za pomocą podłączanej przez port USB myszki – wprowadzenie kodu powodującego zawieszenie się całego systemu podkładowego. Dlatego badacze cały czas szukają potencjalnych luk i usterek, które wpłynęłyby na oprogramowanie, a co za tym idzie – bezpieczeństwo lotu. Nowsze modele samolotów – jak Boening 777X czy 787 – korzystają z sieci światłowodowych. Podczas postoju podpinany jest do nich kabel, poprzez który dwa komputery pokładowe otrzymują aktualizację. Jeszcze nowsze korzystają z sieci bezprzewodowej, otrzymując dane nawet w trakcie rejsu. Warto jednak dodać, że nawet Airbusy A320 miały dyski floppy. Pierwsze porty USB w samolotach znalazły się dopiero w B787 i A350.
Z drugiej strony dyskietki są nadal używane nie tylko w samolotach, ale również w innych równie interesujących miejscach – np. na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Z kolei, mogłoby się wydawać, że stawiający na nowoczesną technologię Departament Obrony USA, zrezygnował z 8-calowych dyskietek dopiero w 2019 roku. Dlaczego tak się dzieje? To praktyczne zastosowanie zasady – jeżeli coś działa, to nie należy tego czegoś zmieniać. Tak to funkcjonowało jeszcze niedawno choćby w systemie Strategic Automated Command and Control System, który jest m.in. odpowiedzialny za zmasowane odpalenie rakiet balistycznych z głowicami jądrowymi z terytorium USA – w odpowiedzi na stosowny rozkaz prezydenta. Jeżeli do jego obsługi używano przez dziesięciolecia dyskietek, to czemu nie robić tego w samolotach, które i tak w najbliższych latach znikną z nieba?