Amerykański producent liczył, że najbliższe tygodnie przyniosą ostatnią turę testów na symulatorach i kryzys związany z uziemieniem Boeingów wejdzie w fazę końcową. Potem już wszystko będzie mogło funkcjonować po staremu. Wiele jednak wskazuje, że korporację czekają poważne zmiany.
Sam Boeing wycenia straty związane z nieprawidłową certyfikacją MAX-ów, która rozpoczęła lawinę nieszczęść – katastrofy, w których zginęło 346 osób, uziemienie maszyn i straty linii lotniczych – na 8 mld dolarów. A to tylko szacunki. Od początku zwracaliśmy uwagę, że największą stratą może być zaufanie do Boeinga.
– Życie ludzi musi być zawsze na pierwszym miejscu. Ale w grę wchodzi tu również marka. A tą marką jest nie tylko Boeing. Jest nią Ameryka. To, czym jest Ameryka w międzynarodowym lotnictwie i szerzej na świecie – powiedziała Sara Nelson, przewodnicząca amerykańskiego Stowarzyszenia Personelu Kabinowego, komentując pierwotną decyzję FAA o nieuziemianiu MAX-ów.
Przypomnijmy, że Amerykanie jako ostatni na świecie zdecydowali się na wstrzymanie lotów najnowszych 737. To też nie budzi zaufania do tej instytucji, czego efektem jest choćby decyzja EASA, europejskiego regulatora,
o samodzielnej certyfikacji felernych maszyn.
Rynek przestaje ufaćAgencja ratingowa S&P Global Ratings poinformowała o obniżeniu ze stabilnej do negatywnej perspektywy ratingowej firmy. To dla Boeinga fatalna informacja, mimo że amerykańska agencja z siedzibą na Manhattanie nie należy do trójki najważniejszych i cieszących się największym zaufaniem inwestorów firm ratingowych. Tworzą je Fitch Ratings, Moody’s i Standard & Poor’s. Te trzy ogromne agencje razem kontrolują około 95 proc. rynku ocen ratingowych na świecie.
Zmiana oceny perspektywy to jednak dzwonek alarmowy, który zwiastuje poważniejsze kłopoty. Jeżeli w ślad za S&P Global Ratings pójdą inne firmy, a w związku z przedłużającym się kryzysem wydaje się to kwestią czasu, to Boeing czekają trudniejsze do spełnienia warunki udzielenia kredytu oraz wzrost obsługi już istniejącego długu.
S&P poinformował o negatywnych perspektywach dla ratingu Boeinga wkrótce po tym, jak okazało się, że firma wprowadzała w błąd Federalną Administrację Lotnictwa (FAA) w kwestiach dotyczących awarii i problemów z Boeingiem B737 MAX. To spowodowało, że okres uziemienia tych maszyn się przedłuża.
Według agencji awarie tych samolotów i ich późniejsze uziemienie będą miały długoterminowy negatywny wpływ na reputację, rentowność i siłę finansową Grupy. Ponadto uziemienie może osłabić pozycję konkurencyjną Boeinga. Dodać do tego trzeba
problemy z 737NG, ze
sprzedażą Dreamlinerów i w ogóle
wyniki sprzedażowe w tym roku. Biorąc to wszystko pod uwagę, trudno się dziwić, że rynek zaczyna widzieć przyszłość Boeinga w ciemnych barwach.
Zawiódł model biznesowy?Doniesienia o zatajaniu przez Boeinga informacji przed FAA rozsierdziło kongresmenów. Domagają się oni głębokich zmian w zarządzie koncernu oraz przebudowania procesu certyfikacji maszyn. Przypomnijmy, że niemające wystarczającego budżetu FAA zatrudniało specjalistów z zewnątrz do certyfikacji samolotów. W ten sposób MAX-a testowali… pracownicy Boeinga. Co gorsze,
jak wykazał raport międzynarodowych specjalistów, firma naciskała na swoich pracowników dorabiających przy certyfikacji, by szybko i bezproblemowo dopuścili samoloty do użytkowania.
W ostatni piątek (18 października) Kongresowi USA przekazano wewnętrzną korespondencję firmy dotyczącą 737 MAX. Jak poinformował, demokratyczny kongresmen Peter DeFazio wynika z niej, że Boeing niewystarczająco i z opóźnieniem informował Federalną Agencję Lotnictwa (FAA) o problemach, jakie występowały z systemem MCAS.
FAA ze swojej strony podała, że otrzymała te kluczowe informacje z kilkumiesięcznym opóźnieniem i dopiero wtedy zwróciła się do Boeinga o ujawnienie wszystkich szczegółów dotyczących nieprawidłowości funkcjonowania MCAS. – Tutaj nie chodzi o to, że jeden człowiek popełnił błąd. Nie mogą go po prostu powiesić i powiedzieć, że był odpowiedzialny za całe to nieszczęście. Tu chodzi o kulturę korporacyjną i nie sądzę, że całą sytuację można uporządkować w sytuacji, kiedy ludzie, którzy są jej częścią, nadal są w firmie – mówił DeFazio Reuterowi.
Zdaniem kongresmena winny jest system wynagrodzeń w Boeingu. Zależy on wprost od zadowolenia inwestorów. To powoduje, że firma stawia na zysk. Nie czarujmy się, że gracze na Wall Street znają specyfikę każdej branży, w którą inwestują. Docierają do nich tabelki i zestawienia. To skłania spółki do maksymalizowania zysków. W lotnictwie jest to absolutnie niedopuszczalne, bo łamanie zasad bezpieczeństwa kończy się koszmarnymi tragediami.
Prezes Boeinga, Dennis Muilenburg ma stawić się 29 października przed senacką Komisji Handlu oraz 30 października w Kongresie przed Komisją Transportu i Infrastruktury, której DeFazio jest przewodniczącym. Zdaniem Kongresmena niedopuszczalne jest, aby FAA powierzała ponad 40 proc. działań i analiz związanych z certyfikacją samolotów Boeingowi. A tak właśnie było w przypadku B737 MAX i MCAS. – Trzeba poprawić przepisy, które nas zawiodły w tym przypadku – mówił DeFazio, przyznając jednocześnie, że nie ma takiej władzy, aby kogoś wsadzić do więzienia. Zauważa jednocześnie, że dochodzenie prokuratorskie w tej sprawie cały czas się toczy.