Propozycja Boeinga podniesienia płacy mechanikom nie została zaaprobowana przez związki zawodowe, czego efektem jest strajk 33 tys. pracowników. Boeing tonie w długach – aby zatrzymać stratę gotówki podjęta została decyzja o wysyłaniu pracowników na tymczasowe urlopy. Na każde cztery tygodnie strajki przypadać będzie tydzień przymusowego wolnego.
Sytuacja Boeinga do najlepszej nie należy, a raczej można pokusić się o stwierdzenie, że wielowarstwowość problemów, których winnym jest sam amerykański producent, doprowadziła do tego, że sytuacja jest skrajnie trudna – powołanie na dyrektora generalnego nowej persony nie okazało się jeszcze owocne w skutkach krótkoterminowych.
Problemy produkcyjne, które szczegółowo wyszły na światło dzienne w wyniku styczniowego „incydentu” (podczas wznoszenia się B737 MAX 9 Alaska Airlines wyrwane zostało okno, pod którym zamaskowane były nieaktywne drzwi awaryjne), nie kończą się, a widmo strajku kilkudziesięciu tysięcy pracowników (głównie mechaników), domagających się podwyżek płacy, okazało się ponurą rzeczywistością.
Strajk i środki zaradcze Zarząd Boeinga przestawił ofertę związkom zawodowym, lecz nie została ona przyjęta, czego efektem jest strajk ponad 33 tys. zatrudnionych. Wyliczenia amerykańskiego koncernu wskazują, że akcja strajkowa kosztować będzie 1,5 mld dolarów, podczas gdy koszt podwyżek płacy oscylowałby w granicy 900 mln dolarów rocznie. Wynikiem czynnego strajku jest zatrzymanie prac nad komercyjnymi programami samolotów.
Sytuacja finansowa Boeinga jest coraz gorsza (producent tonie w długach), a dalsze spalanie gotówki może wywołać kolejne obniżenie ratingu do „poziomu śmieciowego”, który oznaczać będzie, że koncern lotniczy nie będzie mieć zdolności do regulowania zadłużenia. Aby zatrzymać utratę gotówki, zarząd Boeinga wpadł na pomysł wysyłania pracowników na tymczasowy urlop.
Każde cztery tygodnie akcji protestacyjnej oznaczać będą tydzień przymusowego urlopu, którym objęci będą kadra kierownicza i pracownicy niezrzeszeni. Osoby przebywające na tymczasowym urlopie zachowają swoje świadczenia, ale w trakcie strajku będą miały wolne przez jeden tydzień na cztery w sposób ciągły. Celem urlopów jest minimalizacja negatywnego wpływu strajku na pojedyncze osoby.
„Trudna decyzja” Robert Ortberg, który objął stanowisko dyrektora generalnego w zeszłym miesiącu, zgodził się na obniżkę swojego wynagrodzenia na czas strajku, mniejsze wynagrodzenie otrzymają również pozostali członkowie kadry zarządzającej. Nie podano liczby pracowników, których dotkną tymczasowe urlopy, ale raporty sugerują, że ma ona sięgnąć dziesiątek tysięcy osób.
Poza urlopami tymczasowymi Boeing ogłosił inne środki zaradcze, mające na celu zaoszczędzenie pieniędzy. Obejmuje to zamrożenie zatrudnienia, ograniczenie podróży i zmniejszenie zakupów od sprzedawców i dostawców. W notatce służbowej Ortberg podkreślił, że strajk i podjęte ograniczenia nie mają wpływu na prace nad nowymi boeingami 787. Dodatkowo kontynuowane mają być prace związane z obsługą klienta i certyfikacją nowych samolotów, takich jak B737 MAX 7 i 10 oraz 777X. Strajk wpłynie negatywnie na prace na wąskokadłubowcami już produkowanymi.
– Chociaż jest to trudna decyzja, która ma wpływ na wszystkich, podejmuje ona wysiłek, aby chronić naszą długoterminową przyszłość i pomóc nam przetrwać ten bardzo trudny okres. Będziemy nadal komunikować się w sposób przejrzysty w miarę rozwoju tej dynamicznej sytuacji i będziemy robić wszystko, co w naszej mocy, aby ograniczyć trudności – miał napisać pracownikom nowy dyrektor generalny Boeinga.