Odkąd na orbicie pojawiły się pierwsze satelity, wraz z nimi pojawiły się pierwsze śmieci kosmiczne. Orbita jest jednak duża i jeden czy dwa okruchy, porzucone satelity czy człony rakiet początkowo nie robiły na nikim wrażenia. Sytuacja od tego czasu się już znacznie zmieniła.
Na orbicie krążą tysiące satelitów i dziesiątki tysięcy śmieci kosmicznych. Wszystko wskazuje, że w najbliższych latach sytuacja będzie zmieniała się jeszcze szybciej. O ile do niedawna na orbicie było ok. 2-3 tysięcy aktywnych satelitów i ponad drugie tyle nieaktywnych, to za 5-10 lat dzięki megakonstelacjom satelitów tworzonych przez SpaceX i jego bezpośrednią konkurencję, na orbicie może być już kilkadziesiąt tysięcy „sztucznych księżyców”. To sprawia, że miejsca robi się coraz mniej i konieczność usuwania na bieżąco śmieci kosmicznych staje się jednym z najważniejszych aspektów działalności orbitalnej człowieka.
Mamy problem
Jeżeli satelita zawiedzie na bardzo niskiej orbicie, to i tak spłonie w atmosferze. Jeżeli jednak to samo przydały się satelicie znajdującemu się na wysokości 1200-1300 km, będzie on tam krążył przez setki lat, bezustannie zagrażając innym satelitom, które pojawią się na tej samej wysokości – przekonuje John Auburn, dyrektor zarządzający Astroscale.
Czym to grozi? Scenariusz, w którym na orbicie okołoziemskiej dochodzi do masowych zderzeń śmieci kosmicznych, w wyniku których powstaje jeszcze więcej odłamków, został nazwany syndromem Kesslera – od nazwiska Donalda J. Kesslera, pracownika NASA, który jako pierwszy opisał tego typu zjawisko. Amerykanin stwierdził, że nagromadzenie kosmicznych śmieci na niskiej orbicie okołoziemskiej może doprowadzić do sytuacji, w której obiekty zaczną zderzać się ze sobą w kompletnie niekontrolowany sposób, generując nowe szczątki, które z kolei ponownie się ze sobą zderzając, wytwarzają jeszcze więcej odłamków. W efekcie orbita zostanie tak zaśmiecona, że niemożliwe stanie się wysyłanie w kosmos żadnych nowych satelitów, a tym bardziej misji załogowych. Obecnie ludzkość nie dysponuje żadnym skutecznym sposobem na ściąganie śmieci kosmicznych z orbity.
Znamy rozwiązanie?
W ramach testu technologii usuwania śmieci kosmicznych, Astroscale wysłała w sobotę na orbitę misję Elsa-d. Satelita ten składa się z dwóch elementów. Jeden z nich będzie imitował śmieć kosmiczny, a drugi będzie miał za zadanie go złapać i sprowadzić w atmosferę ziemską. Opracowana przez Astroscale technologia przechwytywania śmieci kosmicznych wykorzystuje magnetyczną płytkę, którą satelita przechwyci śmieć kosmiczny. Żeby było trudniej, symulowany śmieć kosmiczny będzie wirował w przestrzeni kosmicznej, a więc satelita przechwytujący będzie musiał dopasować swój ruch na orbicie, aby móc się do niego przyczepić. Gdy już dojdzie do połączenia, oba komponenty obniżą wysokość i spłoną w atmosferze ziemskiej.
Jeżeli misja demonstracyjna się powiedzie, na orbitę trafi pierwszy satelita, który zajmie się prawdziwymi odpadkami kosmicznymi na orbicie. Zadanie stojące przed przemysłem kosmicznym jest trudne i wymagające wielu firm i wielu technologii czyszczenia orbity. Miejmy nadzieję, że Astroscale wkrótce dołączy do innych kosmicznych sprzątaczy.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa oraz ich poprawiania.