Największa polska firma budowlana prowadzi dialog z CPK na temat warunków realizacji przyszłych inwestycji kolejowych, drogowych i lotniczych. – Liczymy na wzięcie pod uwagę naszych rekomendacji, związanych – między innymi – ze sposobem podziału prac. Lepiej zlecać całe, nawet małe odcinki linii, niż osobno poszczególne rodzaje robót – przekonuje w rozmowie z Rynkiem Lotniczym członek zarządu Budimeksu Maciej Olek.
Łukasz Malinowski: Czy Budimex planuje już prace na infrastrukturze kolejowej dla CPK?Maciej Olek, Budimex: Podpisaliśmy – wraz z siedmioma innymi firmami –
umowę ramową w sprawie prac przygotowawczych. Startujemy w przetargach, które są systematycznie ogłaszane. Na razie nie wygraliśmy żadnego z tych postępowań.
Trwają konsultacje rynkowe, mające na celu wyłonienie grupy zasadniczych wykonawców robót budowlanych. Liczymy na to, że zostaniemy zakwalifikowani. Bierzemy też czynny udział w bieżących dyskusjach z CPK na temat standardów, warunków umów, zasad prowadzenia kontraktów i podziału prac. Staramy się być aktywni: gdy przetargi na prace budowlane się pojawią – a wszystko wskazuje na to, że stanie się tak już w tym roku – chcemy być uczestnikami tego rynku, zarówno w części kolejowej, jak i lotniskowej oraz drogowej.
Czy udało się osiągnąć porozumienie z CPK w sprawie waloryzacji?Na razie ostatecznych decyzji dotyczących wzorca umowy nie ma. Jesteśmy w fazie wymiany opinii. CPK ma nieco inną wizję realizacji projektów znajdującą odzwierciedlenie w propozycjach dotyczących formuły realizacji projektów. My, jako największa w Polsce firma wykonawcza, optujemy za lepszym dopasowaniem ich do wymogów otaczającej nas rzeczywistości. Trudno przewidzieć, jaka będzie ostateczna konkluzja.
Czy wiadomo już chociaż, czy limity waloryzacyjne zostaną ściśle ustalone?O ile mi wiadomo, nie ma mowy o takich limitach.
Czy będzie stosowana formuła Open Book?Biorąc pod uwagę charakter i realia polskiego rynku, rozwiązanie to – moim zdaniem – nie okaże się panaceum na jego problemy. W naszej rzeczywistości nie byłby to proces ani czytelny, ani łatwy do przeprowadzenia również ze względu na brak tego typu doświadczeń w polskich realiach. Jako największa firma budowlana w Polsce realizujemy kontrakty w każdej możliwej i stosowanej w praktyce na rynku polskim formule. Pracujemy we wszystkich gałęziach inwestycyjnych – i nawet inwestycje tak gigantyczne, jak nowy terminal kontenerowy DCT/Baltic Hub, nie są prowadzone w formule Open Book, ale jako kontrakty kosztorysowe z waloryzacją i jasno opisanymi zasadami oraz rozkładem ryzyk. Taka forma jest z powodzeniem sosowana również przez Bank Światowy na inwestycjach finansowanych przez tą instytucję. Stosowanie takiego modelu realizacji pozwala nam złożyć rzetelną i optymalną kosztowo dla Inwestora ofertę. Podsumowując naszym zdaniem, bazując na doświadczeniach z realizacji inwestycji z ostatnich kilkunastu lat, formuła kontraktów „Buduj” z wynagrodzeniem kosztorysowym i rzetelną, działającą w obie strony waloryzacją to właściwy kierunek.
W jaki sposób powinno się podzielić zakres prac? Czy właściwszy byłby znany z PKP PLK czy GDDKiA model „pionowy”, czy „poziomy” podział na prace nawierzchniowe, sieciowe, SRK i inne branże?Nasze stanowisko w tej sprawie jest jednoznaczne: jesteśmy przeciwni propozycji podziału poziomego. Spróbuję to uargumentować: po pierwsze, odpowiedzialność gwarancyjna wykonawców na poszczególnych etapach w kontekście gotowego produktu (szczególnie w przypadku wymagających milimetrowej precyzji robót na liniach KDP) wymaga, by zarówno prace ziemne, jak i nawierzchniowe realizował ten sam podmiot. Podział ich między różne firmy byłby bardzo niepraktyczny i generowałby dla inwestora duże ryzyka związane z odpowiedzialnością za parametry eksploatacyjne gotowej linii. Wyobraźmy sobie sytuację , w której Inwestor stwierdza usterkę w geometrii toru w okresie eksploatacji dodatkowo na odcinku przejściowy na dojeździe do obiektu inżynierskiego. Kto za to odpowiada? Wykonawca obiektu, firma wykonująca roboty ziemne i podtorzowe czy też wykonawca nawierzchni? Kto ma usunąć usterkę i ponieść tego koszty? I tak zamiast błyskawicznego wezwania właściwego wykonawcy i usunięcia usterki Inwestor będzie zajmował się administrowaniem korespondencją z wykonawcami w celu ustalenia odpowiedzialności za stwierdzoną nieprawidłowość. Jak to się ma do efektywności egzekwowania odpowiedzialności za wykonane roboty?
Po drugie uważamy, że jedna firma/podmiot wykona ten sam odcinek szybciej, niż wielu różnych wykonawców przy podziale poziomym. Koordynacja prac jest łatwiejsza w ramach jednej firmy. Inwestor i Inżynier ma jednego partnera do dyskusji i rozwiązywania powstałych w trakcie realizacji problemów. Możliwe jest równoległe wykonywanie prac na wielu odcinkach i relokacja zasobów w przypadku napotkania problemów. Jednym z głównych celów spółki CPK, jak zresztą każdego Inwestora, jest przecież maksymalne skrócenie procesu budowy i jak najszybsze przystąpienie do eksploatacji wykonanych prac. W modelu poziomym trudno wyobrazić sobie realizację prac w sposób skoordynowany, odpowiedzialny, sprawny i skuteczny. Przekonali się o tym choćby Niemcy budując w takim modelu, lotnisko Brandenburg. Budowano je 15 lat, trzy razy dłużej niż planowano, a koszty wrosły 2,5-krotnie. Jego otwarcie przekładano aż sześciokrotnie.
To jak rozumiem nie wszystkie problemy z podejściem poziomym?Po trzecie wspomniane w poprzednim zdaniu– koszty. Jeśli czas, organizacja i tempo wykonania robót jednego wykonawcy będzie zależał od tempa i organizacji prac i rozwiązywania problemów przez innych wykonawców, to zapłaci za to Inwestor. Żadna firma nie weźmie na siebie odpowiedzialność i nie będzie płaciła za to, że wykonawca poprzedniego etapu nie zakończył swoich prac w terminie, przez co nie można wejść na plac budowy i wykonywać swojego zakresu budowy. Skończy się to biurokratyzacją procesu realizacji projektów, bo firmy będą wymieniać się korespondencją chcąc zabezpieczyć swoje interesy i zamiast koncentrować swoje wysiłki na maksymalizacji postępu prac będą walczyły o uznanie swoich roszczeń do Inwestora, a każda z tych firm będzie miała swoje własne cele i interesy. Nie zakładam aby jakikolwiek Inwestor chciał osiągnąć opisany wyżej efekt. Taki układ wydaje się nieefektywny, a w najgorszym wypadku niezarządzalny. Poza tym trzeba pamiętać, że do obsługi tego procesu zarówno po stronie Inwestora, Inżyniera jak i wykonawcy potrzebni będą ludzie, a potencjał kadrowy w Polsce nie jest nieskończony.
Na końcu dochodzi jeszcze odpowiedzialność w świetle przepisów obowiązującego prawa. Popatrzmy na niebagatelną kwestię odpowiedzialności kierownika budowy (jako osoby fizycznej nie firmy!) w trakcie realizacji prac zarówno w aspekcie technicznym jak i w aspekcie BHP. Jak miałoby to funkcjonować kiedy na jednym pozwoleniu na budowę będzie pracowało kila firm niezależnych od siebie , a kierownik budowy będzie odpowiadał w świetle prawa za wszystko co dzieje się na budowie nie mając realnego wpływu na działanie tych wszystkich podmiotów? Dochodzą do tego procedury uzyskania niezbędnych decyzji i pozwoleń, bez których uruchomienie gotowej linii nie będzie możliwe czyli uzyskanie pozwolenia na użytkowanie, certyfikacja TSI czy dopuszczenie do eksploatacji w UTK- to sprawy fundamentalne w tego typu inwestycjach i z punktu widzenia końcowego celu i efektu rozpraszanie odpowiedzialności za pozytywne przejście tych procesów wydaje się być nieuzasadnione i ryzykowne, a na końcu może skutkować niepowodzeniem całości projektu czy to w ujęciu wizerunkowym, terminowym czy też na końcu kosztowym.
Podsumowując, wydaje nam się – a potwierdzają to inne głosy branży – że proponowany przez CPK sposób podziału prac jest nieadekwatny do celów jakie stawia sobie spółka związanych z tempem i jakością realizacji planowanych projektów. Jeśli chcemy, by nie były to tylko projekty wielkoskalowe, które są realizowane tylko przez dużych generalnych wykonawców – można z puli projektów wydzielić mniejsze zadania inwestycyjne, takie jak pojedyncze stacje czy szlaki. Wtedy średnie i mniejsze firmy miałyby również pulę projektów , w których mogłyby wziąć udział bezpośrednio jako główny wykonawca. Z doświadczenia jednak wiemy, że małe i średnie firmy doskonale funkcjonują również w charakterze podwykonawców na dużych kontraktach. Generalny wykonawca bierze zaś na siebie ryzyka, które w przypadku podziału poziomego zostają po stronie zamawiającego: zapewnienie jakości, koordynacji, właściwych zasobów i maksymalnie krótkiego czasu realizacji.