Linie lotnicze Cathay Pacific potwierdziły zamknięcie od lipca swojej bazy w Australii. Przewoźnik z Hongkongu wcześniej zapowiedział również likwidację takiego oddziału w Kanadzie.
Niepewna jest także przyszłość baz Cathay Pacific w Nowej Zelandii, Europie i Stanach Zjednoczonych. – To nie jest decyzja, którą podjęliśmy pochopnie i nie ma nic wspólnego z pilotami z Australii – zapewnia Deborah McConnochie, jedna z menedżerek załóg przewoźnika z Azji.
Piloci Cathay Pacific już w kwietniu zostali zaalarmowani rozważaną przyszłością bazy w Australii. Audytowana jest także rentowność baz w Nowej Zelandii, Europie i Stanach Zjednoczonych. To efekt 2,8 mld dolarów straty
przewoźnika z Hongkongu w minionym roku.
Jeszcze w 2019 roku
linie lotnicze z Delty Rzeki Perłowej miały 4,5 proc. udziału w rynku w Australii.
Przewoźnik z Azji oferował wówczas podróżnym blisko 100 rejsów tygodniowo do sześciu miast. Aktualnie pozostało w rozkładzie jedynie połączenie do Sydney, realizowane tylko raz w tygodniu, którym przemieszcza się garstka pasażerów.
Według doniesień "The Australian" aż 121 pilotów z pięciu miast Australii otrzymało propozycję przeniesienia do Hongkongu lub zwolnienia. Relokacja wiązałaby się z uzyskaniem pozwoleń na pracę od rządu chińskiego, który według niepotwierdzonych doniesień, nie odnawia wiz pracowniczych zagranicznym pilotom
Cathay Pacific. Taka strategia decydentów z Pekinu wymusza zatrudnienie większej liczby chińskich pilotów, którzy stracili pracę podczas kryzysu wywołanego wirusem COVID-19. Perspektywy dla załóg Cathay Pacific w Australii są więc ponure.