Postępowanie przedupadłościowe niemieckiej wakacyjnej linii Condor dobiegło końca. Linie, które jeszcze w tym roku miała przejąć Polska Grupa Lotnicza, anonsują się jako „ponownie zdrowa firma”.
– Na dzień dzisiejszy Condor opuszcza prawdopodobnie najtrudniejszy okres w historii firmy i rozpoczyna nowy rozdział. Dla naszych klientów i partnerów oznacza to, że mogą nadal polegać na firmie Condor – stwierdził Ralf Teckentrup, dyrektor generalny Condora. – Nasza przyszłość jako zdrowej firmy zaczyna się dzisiaj – dodał.
Condor zakończył postępowanie, zapewniające tarczę ochronną przed upadłością. Wykorzystywany jeszcze drugi pakiet ochronnej tarczy został przyjęty pod koniec sierpnia bieżącego roku i gwarantował środki pozwalające na przetrwanie po bankructwie biur podróży Thomasa Cooka.
Linie wygenerowały środki zwiększające wydajność, a także redukowały koszty działalności. Przewoźnik przeniósł się do nowej, tańszej siedziby. Kilka miesięcy temu podpisał także ze wszystkimi związkami zawodowymi opłacalne układy zbiorowe, które zapewnią zatrudnienie około 4,2 tys. pracowników przynajmniej do grudnia przyszłego roku.
Po udanym procesie Condor będzie więc znacznie bardziej wydajny. Przedstawiciele linii zapowiadają, że przewoźnik znajdzie się w czołówce, gdy tylko turystyka zacznie się odradzać. Podkreślają jednocześnie, że proces, przez który przeszedł Condor, był pracą zespołową.
Niedoszła inwestycja Polskiej Grupy Lotniczej oferowała w ostatnich miesiącach najwięcej rejsów z lotnisk we Frankfurcie nad Menem, Dusseldorfie, Monachium oraz Lipska, skąd wznowiono nawet dziewięć tras w sezonie letnim. Dwa A321 taniego przewoźnika latały z Saksonii do greckiego Heraklionu i na wyspy Korfu, Rodos i Kos oraz na hiszpańskie Fuerteventurę, Lanzarote i Teneryfę, a także do portów Gran Canaria i Palma de Mallorca.