Linie lotnicze Lynx Air zawiesiły swoją działalność, choć kanadyjski niskokosztowiec liczył, że mariaż z Flair Airlines załagodzi problemy finansowe. Z dużymi problemami mierzy się również pionier taniego latania w Kanadzie. Flair Airlines zalegają fiskusowi z zapłatą podatków w kwocie 67 mln dolarów kanadyjskich.
Lynx Air były głównym konkurentem Flair Airlines – linii, które są pionierem niskokosztowego latania w Kanadzie, a których
dyrektorem operacyjnym jest Maciej Wilk, orędownik budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego i były dyrektor operacyjny w Polskich Liniach Lotniczy LOT. Linie Lynx Air powstały w wyniku rebrandingu Enerjet. Niskosztowiec z siedzibą w Calgary – technicznie rzecz ujmując – został założony w 2021 r., lecz pierwszy w pełni komercyjny lot odbył się dopiero 7 kwietnia 2022 r.
Inflacja, rosnące koszty paliwa, fluktuujące kursy walut, regulacje prawne wpłynęły na
podjęcie przez zarząd Lynx Air decyzji o zaprzestaniu świadczenia usług pasażerskiego transportu lotniczego. Ostatni komercyjny rejs linie wykonały w niedzielę. Kanadyjski niskokosztowiec świadczył usługi transportu lotniczego zaledwie dwa lata. Przez ten okres rejsami – wykonywanymi za pomocą dziewięciu boeingów 737 MAX 8 – wewnątrz Kanady, jak również do Stanów Zjednoczonych i Meksyku przewiezionych zostało prawie dwa mln pasażerów. Upadek budżetowego operatora to kolejny przykład tego, jak bezwzględna i okrutna jest branża lotnicza.
Nieudany mariaż O ile w Europie, wschodniej Azji czy Stanach Zjednoczonych niskokosztowy model prowadzenia biznesu lotniczego jest znany, to w Kanadzie jest on dopiero w powijakach. Flair Airlines zapoczątkowały „tanie” latanie. W ślad za przewoźnikiem z siedzibą w Edmonton poszły linie Lynx Air, których dwuletnia działalność zakończyła się wielkim długiem i nagłym zawieszeniem operacji. To pokazuje, że niskokosztowe operowanie w Kanadzie jest bardzo trudne, choć może się wydawać, że linie lotnicze takie jak Flair i Lynx Air były podmiotami, które mogły przełamać długoletni duopol Air Canady i West Jetu.
Na kilka dni przed komunikatem zarządu Lynx Air o zawieszeniu działalności, media kanadyjskie obiegła informacja, że Flair Airlines wykupią Lynx Air. Takie posunięcie byłoby dobre dla drugiego operatora, zwłaszcza w obliczu rosnącego długu. Z dokumentów złożonych w sądzie w Albercie wynika, że wpływy ze wstępnej umowy z Flair Airlines miały zostać przeznaczone na pokrycie długu w wysokości 124,3 mln dolarów wobec Indigo Partners, amerykańskiej firmy private equity, który jest właścicielem 25 proc. udziałów w Lynx Air. Indigo Partners jest również głównym udziałowcem węgierskiego Wizz Aira.
Z dokumentów sądowych wynika także, że Lynx Air zalegają 25,6 mln dolarów rządowi federalnemu z tytułu niezapłaconych podatków i 47,8 mln dolarów różnym wierzycielom handlowym. Dług z tytułu obsługi handlingowej w stosunku do portów w Toronto i Montrealu wynosi 4,1 mln dolarów. Lynx AIr zalega także z płatnością 4,5 mln dolarów za konserwację samolotów. W tym przypadku wierzycielem są Delta Air Lines.
Długi a przejęcie? Dyrektor generalny Flair potwierdził, że prowadzone były rozmowy z Lynx Air na temat „możliwości biznesowych”. – W ramach naszej standardowej praktyki biznesowej stale oceniamy możliwości rynkowe. Zainteresowanie Flair potencjalnym przejęciem [Lynx Air, od red.] jest tożsame z naszym zaangażowaniem w ulepszanie usług lotniczych w Kanadzie poprzez oferowanie modelu ultraniskokosztowego – przekazał „Financial Post” dyrektor generalny Flair Airlines, Stephen Jones, który dodał, że dla pioniera taniego latania w Kanadzie ważne jest „łączność i przystępność cenowa”.
Sytuacja finansowa linii z siedzibą w Edmonton również nie jest najlepsza. Kanadyjski rząd federalny domaga się zapłaty zaległych podatków. Dług urósł już do ponad 67 mln dolarów kanadyjskich. Nieterminowe płatności ceł importowych nałożonych na boeingi 737 MAX skłoniły Canada Revenue Agency (tamtejszy urząd skarbowy) do zawnioskowania o nakaz zajęcia i sprzedaży majątku ultratanich linii lotniczych. Orzeczenie Sądu Federalnego uzyskane przez kanadyjską agencję podatkową ma nie mieć wpływu na działalność przewoźnika, która w ciągu ostatniego roku znacząco się rozszerzyła. Jones zaznaczył, że Flair zgodziły się uregulować dług.
Opłaty zjadają zyski Dla Flair Airliens największym problemem są wysokie opłaty lotniskowe. W niektórych portach lotniczych opłata w przeliczeniu na jednego pasażera wynosi nawet 60 dolarów kanadyjskich. Linie nie zamierzają wycofywać się z obsługiwanych lotnisk, co podkreślił w rozmowie z agencją Bloomberga dyrektor generalny przewoźnika.
– Kanada zasługuje na tanie bilety w taki sam sposób, jak inny kraj. Flair są po to, aby takie bilety dostarczyć. Każdy kraj, każdy rynek ma swoje niuanse, Kanada ma swoje: wysokie koszty strukturalne i opłaty lotniskowe, ale to nie znaczy, że nie może mieć zdrowego i tętniącego życiem segmentu ultratanich przewoźników – zaznaczył Stephen Jones.
Sytuacja Flair ma być dobra. – Biznes idzie dobrze. Gdyby można było usunąć z kalendarza listopad i luty, życie byłoby znacznie lepsze, ponieważ są to miesiące, w których mało się lata. Teraz już patrzymy na lato, które zaczyna wyglądać naprawdę dobrze – podkreślił Jones.