Dreamliner PLL LOT zabrał Polaków z Peru. Akcja #LOTdoDomu" z Limy jak książki

29 marca zaangażowany w operację "Lot do Domu" Dreamliner B787-8 wyleciał z wojskowego portu Lima-Callao z repartiantami, wracającymi do kraju z powodu pandemii koronawirusa SARS-CoV-2. Wśród nich była piątka rodaków z Iquitos, która doleciała do stolicy Peru z terenów serca Amazonii specjalnym samolotem wojskowym. 

"Książka to mało. Z tego, co działo się w Peru w ciągu ostatnich czternastu dni i nocy, można nakręcić film. Pełen przejmujących historii, zwrotów akcji i radosnego finału, który jeszcze dwa dni temu wydawał się odległą galaktyką. Wiara, determinacja i praca wielu ludzi sprawiły jednak, że cud stał się faktem" – napisano w poście grupy Kochamy Peru na Facebooku. 

"Dezorientacja była ogromna"

"Pierwsza wyruszyła grupa z Arequipy. Od razu napotykając na szereg blokad. Policjanci co rusz kwestionowali pozwolenia na przejazd, bo nie wiedzieli o najnowszych zmianach w przepisach trwającego w Peru stanu wyjątkowego. Wszystko udało się jednak wyjaśnić i trzynaście osób dotarło w stronę Oceanu Spokojnego. W Paracas dołączyło do nich kolejnych sześciu Polaków. Zaraz po Arequipie wyruszyło Trujillo. Dwóch dorosłych z czteroletnią dziewczynką dojechało do Huaral, gdzie spotkały się z następną szóstką. Stamtąd wspólnie udali się do Limy" – relacjonował administrator Kochamy Peru. 

"Jako trzecia wystartowała grupa z Pucallpy. Pięć osób. Udało im się opuścić miasto i zmierzają w stronę Tingo Maria. Tam czekali na trzy osoby, które jechały z Tarapoto. W Huanuco dołączył do nich jeszcze jeden Polak i stamtąd musieli przedostać się z zielonej części Peru na drugą, pustynną stronę Andów. Następnie w trasę ruszyli Polacy z Cuzco, ale najpierw zmierzyli się z chaosem. Do samego końca lokalne władze nie były w stanie ustalić konkretnego miejsca zbiórki i wyjazdu autokaru. Dezorientacja była ogromna. Niestety, w zamieszaniu jedna osoba zagubiła się. Nie było czasu dłużej jej szukać, ani możliwości dłużej na nią czekać. Prawie 40-osobowa grupa musiała wyjechać z miasta, gdzie niemal od razu autobus... złapał gumę. Awaria została szybko naprawiona i karawana pojechała dalej" – dodano w opisie akcji zbierania rodaków w Limie.

Złamanie warunków umowy dotyczącej starszych osób i dzieci

Problemy pojawiły się także już na pokładzie LO8548, o czym doniosła Ambasada Polski w Peru. "Z zaskoczeniem przyjęliśmy w momencie wylotu z Limy, już po wejściu na pokład, informację o niedotrzymaniu przez personel pokładowy warunków umowy jaką mieliśmy z przewoźnikiem. Dotyczyło to zapewnienia osobom starszym, potrzebującym oraz dzieciom miejsc w klasie biznes i economy premium. Jest nam bardzo przykro z takiego obrotu sprawy i mamy nadzieję na wyjaśnienie przez przewoźnika zaistniałej sytuacji – oświadczyła Ambasada Polski w Peru w oficjalnym wpisie na Facebooku. 

Samolot zanim wyruszył w podróż za Atlantyk wylądował jeszcze po 3842 km rejsu w meksykańskim Cancun, gdzie zabrał kolejną grupę oczekujących Polaków. Pozostałe 9299 km lotu do Warszawy odbyło się już bez międzylądowania. Bezpośredni rejs trwał ponad dziesięć godzin, do których trzeba doliczyć również blisko pięć godzin przelotu z Ameryki Południowej do Środkowej. 

Pierwszy lot nad Wisłę z dalekiego Peru odbył się w maju 1938 roku. Lockheed L-14 Super Electra lądował wówczas w Limie podczas przelotu z USA do Polski. 

Operacja "Lot do domu" wystartowała 15 marca. Specjalne rejsy czarterowe w różne regiony świata, umożliwiają powrót do domu polskim obywatelom i uprawnionym do tego cudzoziemcom. Zakończenie akcji planowane jest na 5 kwietnia. Ostatnie rejsy odlecą do Polski z Londynu, Sztokholmu, Bergen i Zurychu.