Izrael w dalszym ciągu toczy działania wojennego z Hamasem, lecz po narodowym przewoźniku lotniczym bliskowschodniego państwa kryzysu nie widać. Samoloty El Al-u nigdy nie przestały latać, a udanie przeprowadza restrukturyzacja pozwoliła izraelskim liniom lotniczym na wygenerowanie zysku netto. El Al, w roku 2023, zarobił „na czysto” 125 mln dolarów.
Narodowe linie lotnicze Izraela zostały założone w 1948 roku, aby przewieźć drogą powietrzną, w ramach operacji „Magiczny Dywan”, jemeńskich i irackich Żydów do nowo utworzonego państwa żydowskiego. Od tego czasu El Al wykonał mnóstwo lotów repatriacyjnych na potrzeby takich kampanii, jak „Operacja Exodus” (1990), w ramach której przewieziono drogą powietrzną setki tysięcy Żydów z Rosji Sowieckiej i Europy Wschodniej, oraz „Operacja Salomon” (maj 1991), w ramach której w dramatyczny sposób uratowano tysiące etiopskich Żydów. Linie lotnicze brały także udział w tajnych operacjach wojskowych, w tym w tej, w której izraelskie siły specjalne przemyciły Adolfa Eichmanna z Argentyny do Jerozolimy.
Źli niskokosztowcy
Pojawienie się w Izraelu niskokosztowych linii lotniczych takich jak, easyJet, Ryanair i Wizz Air okazało się dla finansów narodowego przewoźnika Państwa Izrael zabójcze. Wyspy tanich lotów sprawił, że El Al przestał być dla Izraelczyków i podróżnych do tego państwa z Europy liniom-wyborem numer jeden. Przewoźnik zaczął szybko tracić pieniądze, co skutkowało ograniczeniem siatki połączeń. Pojawienie się pandemii COVID-19, w wyniku której granice Izraela zostały zamknięta na prawie dwa lata, tylko spotęgowała straty El Al-u.
We wrześniu 2020 roku
głównym udziałowcem operatora z Tel Awiwu został, wówczas 27-letni, nowojorczyk. Sytuacja szybko miała ulec zmianie na lepsze, lecz dopiero mianowanie
Diny Ben-Tal Ganacia na stanowisko dyrektor generalnej flagowych linii lotniczych Izraela realnie zmieniło sytuację finansowo-operacyjną. Z floty wycofane zostały ponad 20-letnie boeingi 777-300ER, jak również kilkunastoletnie wąskokadłubowce amerykańskiej produkcji, a nowy zarząd rozpoczął mozolny proces odbudowy pozycji i finansów przewoźnika.
Spory zysk
Zeszły rok pokazał, że obrany przez Dinę Ben-Tal Ganacię kurs okazał się dobry. Przychody z głównej działalności osiągnęły rekordowy poziom 2,5 mld dolarów amerykańskich, podczas gdy w rekordowym dla branży roku 2019 całkowity wynik był o 300 mln gorszy. Zeszłoroczna przepustowość, która mierzona jest w fotelokilometrach (ASK) wyniosła 88 proc. poziomu sprzed pandemii.
Pomimo trwającej wojny zarząd El AL-u podkreślił, że średni współczynnik zajętości miejsc w boeingach wzrósł z 84 proc. w czwartym kwartale 2023 r. do szacunkowych 93 proc. w pierwszym kwartale 2024 r. Linie przestrzegają jednak, że zmieniający się stosunek sprzedaży i rosnący współczynnik obłożenia będą miały wpływ na wyniki finansowe firmy za pierwszy kwartał bieżącego roku.
Izraelski flagowiec zakończył dwunastomiesięczny okres ubiegłego roku z zyskiem netto w wysokości 125 mln dolarów. Działalność w roku 2019 wygenerowała zysk mniejszy o 32 mln złotych, podczas gdy operacje pasażerskie i cargo w roku 2022 przyczyniły się do zaraportowania, przed opodatkowaniem, straty rzędu 14 mln dolarów.
Wojna nie zakłóciła działalności
EL AL uważa, że wojna nie wpłynęła na zmianę zachowań pasażerów, gdyż nie uległ zmianie schematy sprzedaży biletów na przyszłe loty. Z prezentacji dla inwestorów wynika, że ponad 40 proc. biletów jest sprzedawanych na przyszłe rejsy. El Al dostosował już letni rozkład lotów. Samoloty operatora nie będą latać do „mniej istotnych kierunków”. Linie zamierzają skupić się na realizacji rejsów do miejsc o „wysokim popycie”. W rezultacie, El Al będzie wykonywał regularne operacje lotnicze do dziewięciu miast w Ameryce Północnej oraz 22 destynacji w Europie.
Samoloty El Al-u przylatują obecnie do Polski. Boeingi lądują regularnie w Balicach i na warszawskim Lotnisku Chopina.
Operacje lotnicze nad Wisłę wykonują linie Sun d’Or, które są spółką-córką flagowego przewoźnika z Izraela.