Amerykańska Federalna Administracja Lotnicza przekazała, że zawęziła listę kwestii do rozwiązania przed testowym lotem certyfikacyjnym Maksa. Tym razem nikt się nie wygłupiał i nie podano już entej wstępnej daty zakończenie uziemienia najnowszych odrzutowców Boeinga.
– Śledzimy bardzo sumienny proces [certyfikacji] i ważne jest, abyśmy koncentrowali się na procesie, a nie na samym czasie – powiedział dziennikarzom Steve Dickson, który pełni w FAA rolę administratora.
W marcu minie rok od rozpoczęcia uziemienia maszyn, których wada w oprogramowaniu była główną przyczyną dwóch katastrof lotniczych. Pochłonęły one 346 ludzkich istnień.
Nikt nie zna datyDziesięć miesięcy temu Boeing niezrażony krytyką dość szybko zapowiedział, że
liczy na wznowienie lotów swoich 737 w maju 2019 roku. Potem jeszcze wielokrotnie podawano
różne terminy. Żadnego nie dotrzymano. Od rozpoczęcia przymusowego pozostawienia na ziemi Maksów
napisaliśmy dokładnie 99 tekstów na ten temat. To więc jubileuszowa setna wiadomość związana z najpoważniejszym kryzysem w historii do niedawna największego producenta lotniczego świata. Nic nie wskazuje, by ten licznik miał się zatrzymać w nadchodzących miesiącach. A może jednak jest światełko w tunelu?
– Powiedziawszy, że zbliżamy się do kamienia milowego. Lot certyfikacyjny jest kolejnym ważnym punktem harmonogramu, a po jego realizacji myślę, że będziemy mieli większą jasność co do dalszego przebiegu procesu – przekazał mediom podczas wizyty w Singapore Airshow przedstawiciel FAA.
Jednocześnie agencja nie chce podawać nawet przybliżonej daty lotu certyfikacyjnego. Wypada tylko liczyć, że to zmiana polityki informacyjnej, a nie brak wiary w produkt Boeinga. Oby właśnie tak było, bo kwestia Maksów, to już nie tylko
dodatkowe wyzwania dla linii, czy brak pracy dla pilotów. Kryzys zatacza coraz szerze kręgi.
Stoją nie tylko MaksyPodczas zorganizowanej na kilka dni temu konferencji dostawcy Boeinga byli w fatalnych nastrojach, na dodatek skarżyli się na brak wsparcia ze strony koncernu. Zastanawiano się, ile ze zdolności produkcyjnych zostanie utraconych w łańcuchu dostaw do czasu wznowienia produkcji Maksów.
Kwestia jest o tyle istotna, że z tych samych producentów korzysta Airbus. Europejskie konsorcjum już wysyła sygnały, że spodziewa się zaburzenia swojego łańcucha dostaw. Jak podaje Reuters, Joe Marcheschi, dyrektor ds. zaopatrzenia Airbusa w Ameryce Północnej, stwierdził, że za chwilę firma będzie mieć problem z dostawą takich elementów jak odlewy czy odkuwki.
Należy też pamiętać, że nawet zakończenie uziemienia nie będzie końcem problemów. Raz, że EASA wielokrotnie zapowiedziała, że
sama przeprowadzi proces sprawdzania najnowszych 737 przed wpuszczeniem ich na europejskie niebo, dwa, że nikt nie wie, ile będzie trwać uruchomienie produkcji tych samolotów. Każdy następny miesiąc wstrzymania produkcji, to straty wszystkich podwykonawców. Część z nich
już zwolniła specjalistów. Widmo upadków firm z branży jest realne.
Dickson daje nieco nadziei na rozwiązanie przynajmniej jednej z tych kwestii. Według jego słów FAA spodziewa się ścisłej współpracy z pozostałymi regulatorami, która doprowadzi do zakończenia uziemienia w wymiarze globalnym, a nie lokalnym.
Na razie jednak trzeba rozwiązać wszystkie problemy z listy, o której była mowa na początku artykułu. Bez tego nie będzie mowy o certyfikacji.