– W jaki sposób zachęcić do latania z Radomia, którego nigdy na rynku nie było? Nie wystarczy zbudować lotnisko – uważa Adrian Furgalski, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, który wypowiedział się dla serwisu eNewsroom.
Budowany
port Warszawa-Radom im. Bohaterów Radomskiego Czerwca 1976 roku, na który Przedsiębiorstwo Państwowe "Porty Lotnicze" wygospodarowało kwotę 800 mln złotych, może mieć duże trudności ze znalezieniem przewoźników gotowych do uruchomienia rejsów z południa województwa mazowieckiego.
– Oczywiście potrzebne jest zainteresowanie pasażerów oraz linii lotniczych. Najwięksi przewoźnicy, dla których to lotnisko jest rzekomo budowane, czyli tani przewoźnicy jak Wizz Air czy Ryanair, nie są zainteresowani inwestycją – przypomina Furgalski.
Prezes ZDG TOR podkreślił, że latający z Okęcia
niskokosztowy Wizz Air nie ma zamiaru opuszczać rynku, który znajduje się w Warszawie. – Jedyna możliwość, o której się mówi, to administracyjny podział ruchu. Polegałby on na przymusowym usunięciu poszczególnych linii lotniczych z Okęcia. Na przeszkodzie stoją jednak bardzo rygorystyczne przepisy – podkreślił Furgalski.
Sytuację lotniska w Radomiu nie poprawi fakt pojawienia się 40-50 tys. pasażerów pojedynczych lotów czarterowych – Straty przestałyby być ponoszone, gdyby na lotnisku odprawiano 1,5 mln ludzi. Cały czas widać, że jest to niestety nietrafiona inwestycja – ocenia Furgalski.