Pracownicy Air France doprowadzili właśnie do dymisji prezesa linii, Jean-Marca Janaillaca i jednocześnie zapewniają, że to jeszcze nie koniec strajków. Polscy związkowcy też chcieliby zarządzać w LOT. Scenariusz francuski na polskim gruncie może się jednak nie powtórzyć. – Wkradł się chaos w postępowaniu po stronie związków zawodowych a to zazwyczaj skutkuje rozbiciem i brakiem skuteczności – komentuje Adrian Furgalski, wiceprezes zarządu ZDG TOR.
Zapowiadany na 1 maja strajk ostatecznie
odwołano. Pod budynkiem LOT odbyła się jedynie pikieta protestacyjna. Decyzja ta ma związek z orzeczeniem Sądu Okręgowego w Warszawie, który przychylił się do wniosku zarządu Polskich Linii Lotniczych LOT i zakazał przeprowadzania strajku na podstawie referendum Związków.
Strajk, którego nie byłoSpór na na linii zarząd – związkowcy odnośnie do zaplanowanego na 1 maja strajku pracowników trwa od kilku tygodni. Kluczowy dla sprawy był piątek (28.04), kiedy to popołudniem zarząd LOT-u ogłosił postanowienie sądu pierwszej instancji, mówiące, że zarówno referendum, jak i strajk, mogą być nielegalne. W odpowiedzi na to oświadczenie późnym wieczorem związkowcy zorganizowali konferencję prasową. Podkreślali, że wyrok, na który powołuje się Milczarski nie jest prawomocny, a jest wyłącznie postanowieniem sądu. Pracownicy narodowego przewoźnika zapewniali dziennikarzy: „Strajki odbędą się, ale nie jest jeszcze jasne, w jakiej formie”. Zmienili decyzję po walnym zgromadzenie związków zawodowych działających w firmie (poniedziałek, 30.04), kiedy to wspólnie podjęli decyzję o zawieszeniu akcji protestacyjnej.
Tego samego dnia przed południem z udziału w strajku
wycofały się trzy z sześciu związków zawodowych zaangażowanych w akcję protestacyjną. Wśród nich znalazła się NSZZ "Solidarność", Ikar oraz Związek Zawodowy Pracowników LOT. Niemniej jednak, według informacji z 27 kwietnia, strajk został poparty w referendum, przeprowadzonym wśród pracowników przez 807 z 855 głosujących – oznacza to, że protest poparło 91% głosujących.
Wymowna cisza PLL LOT1 maja strajku nie było, ale związkowcy PLL LOT zapewniali, że nie ustają w walce o przywrócenie warunków wynagrodzeń z 2010 roku. Komitet strajkowy
wyznaczył prezesowi Rafałowi Milczarskiemu 5 dni na przedstawienie propozycji wprowadzenia zmian. Czas minął, a spółka jak dotąd nie odpowiedziała na apel związkowców. W rozmowie telefonicznej z Rynkiem Lotniczym kpt. Adam Rzeszot, przewodniczący Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT powiedział, że władze spółki nie zareagowały i nie odpowiedziały związkowcom w postawionym im terminie. Brak odpowiedzi strona społeczna odbiera jako niechęć do rozwiązania problemu.
– Niespójność w przekazie strony społecznej, niejednolite podejście reprezentacji związkowych do tematu organizacji bądź nie akcji protestacyjnej czy wreszcie bzdurne komentarze nawiązujące do Powstania Warszawskiego sprawiły, że odbiór wśród opinii społecznej był negatywny. Widzę, że wkradł się chaos w postępowaniu po stronie związków zawodowych a to zazwyczaj skutkuje rozbiciem i brakiem skuteczności. Można było rozmawiać i wypracować jakiś kompromis, dzisiaj wygląda na to, że nawet i rozmów już nie będzie – mówi Adrian Furgalski, wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR (ZDG TOR).
Na cenzurowanym Związki zawodowe chcą powrócić do poziomu wynagrodzeń finansowych z roku 2010, kiedy to ówczesny prezes, Sebastian Mikosz [obecnie szef Kenya Airways – przyp. red.] wypowiedział w pracy układ zbiorowy. Związkowców zbulwersowały również doniesienia o premiach przyznanych przez radę nadzorczą zarządowi PLL LOT – w sumie czterem członkom zarządu przyznano 2,5 mln zł, z czego 1,5 mln otrzymał prezes Milczarski.
Co będzie dalej w Locie? Związkowcy dali sobie czas do 15 maja na podjęcie kolejnej decyzji o proteście, a zwłaszcza ustalenia jego podstawy. Czas pozostały do tej daty chcą wykorzystać na rozmowy z zarządem. Liczą przy tym na zaangażowanie strony rządowej w sytuację panującą w PLL LOT, w tym interwencję premiera Mateusza Morawieckiego. Wiceminister infrastruktury Mikołaj Wild zasugerował tymczasem sprawdzenie, jakie straty przyniosła państwowej spółce groźba strajku i ewentualne ukaranie winnych. Otwarcie też mówi, że LOT, który był w poważnych tarapatach, dziś jest najagresywniejszą firmą lotniczą w Europie.