Media prześcigają się w doniesieniach o wirusie mającym ognisko w chińskim Wuhan. Czy jest powód do paniki? Czy rynek lotniczy powinien się obawiać zamknięcia nieba? Jak Lotnisko Chopina radzi sobie z tym stopniem zagrożenia, który mamy obecnie? Pytań jest wiele. Spróbowaliśmy odpowiedzieć choć na część z nich.
Lotniska na całym świecie wprowadzają kontrole pasażerów. Nie ominęło to i naszego kraju. Atmosfera jest podgrzewana powodzią doniesień o różnej treści i stopniu wiarygodności. Wielu obawia się, że najbliższy samolot może przywieźć zarażonych, którzy wyjdą na miasto i znikną w tłumie. Czy po prostu strach ma wielkie oczy? Czy jesteśmy gotowi na to, gdy wirus pojawi się w Polsce?
„Realizujemy zalecenia”
Jak z zagrożeniem radzą sobie na Lotnisku Chopina? – Kontrolujemy wszystkich przylatujących z Chin. Osoby dostające się do nas z przesiadką po drodze są sprawdzane na innych lotniskach – tłumaczy nam rzecznik PPL Piotr Rudzki. Każdy podróżny przybywający z Państw Środka otrzymuje do wypełnienia kartkę lokalizacyjną, na której zostawia swoje dane. Chodzi o to, by w razie potrzeby istniała możliwość skontaktowania się z tą osobą.
Podróżni czujący się źle lub widzący złe samopoczucie współpasażera mogą sami zgłosić się do członków personelu pokładowego czy służb. Stewardessy i stewardzi obserwują pasażerów podczas podróży i w razie stwierdzenia niepokojących objawów informują lotnisko, by było gotowe na sprawdzenie podejrzanego o bycie zarażonym nowym chińskim wirusem. Od strony medycznej te operacje zabezpiecza Graniczna Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna.
Jak jednak zabezpieczyć się przed wirusem, który może rozwijać się do dwóch tygodni? – Rzeczywiście jest to okres maksymalny inkubacji wirusa, ale może to trwać nawet tylko 4 godziny. Wiele zależy od stanu zdrowia i ekspozycji na patogen – tłumaczy nam rzecznik Okęcia. – Wszystkie nasze działania opierają się o prawo i wytyczne Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób czy Głównego Inspektoratu Sanitarnego – kończy Piotr Rudzki.
„Do zarażeń w Polsce pewnie dojdzie, ale…”
GIS nie przewiduje na razie zaostrzenia kontroli. – Wystarczy nam w tej chwili kartka z danymi osobowymi i podaniem przewidywanego miejsca pobytu – tłumaczy nam Jan Bondar, rzecznik inspektoratu. – Liczymy, że ludzie we własnym dobrze rozumianym interesie podadzą prawdziwe dane – dodaje Bondar.
Według rzecznika, w Polsce mniej jest prawdopodobna historia, jak z Chinką, która mimo choroby zbiła temperaturę lekami i przeszła kontrolę na lotnisku. Wszystko po to, by polecieć do Lyonu i zjeść obiad w znanej restauracji nagrodzonej gwiazdkami Michelin. Sprawa wyszła, bo Chinka pochwaliła się wszystkim w mediach społecznościowych. – Nie jesteśmy tak popularnym kierunkiem dla turystów z Państwa Środka jak Francja – zwraca uwagę przedstawiciel GIS.
Jan Bondar przyznaje jednak, że biorąc pod uwagę możliwości rozwinięcia się, jakie wirus ma w Chinach, dojdzie tam do dużej ilości zakażeń, a z kolei związki tego państwa z resztą świata w tym Polską spowodują, że choroba pojawi się i u nas. – Przeciętny Kowalski nie ma się jednak czego obawiać. To będą nieliczne przypadki. Najbardziej narażeni będą członkowie służby zdrowia – zaznacza rzecznik.
Oczywiście wszyscy opieramy się na tym, co ujawniają Chińczycy, a można mieć wątpliwość, czy ci mówią wszystko. – Tak czy siak, wiosną koronawirus powinien przestać atakować. To kwestia sezonowości tego typu chorób – tłumaczy Bondar. – Należy jednak pamiętać, że nie wiadomo, czy nie wróci za rok z nową siłą. Trudno jednak coś wyrokować, mając tak mało informacji o samym wirusie.
„Epidemia jest, ale medialna”
Czy GIS przewiduje jakieś dodatkowe kroki w związku z rozwojem wirusa z Wuhan, które miałyby wpływ na lotnictwo? – Dysponując tymi danymi, które mamy – nie. Oczywiście w razie spełnienia się najgorszych scenariuszy istnieje możliwość ograniczeń w ruchu lotniczym – mówi nam rzecznik. – To jednak będzie decyzja na poziomie europejskim, a nie krajowym – wyłuszcza Jan Bondar.
Obecnie już GIS rekomenduje nieudawanie się do Państwa Środka. – Nie chodzi o samego wirusa i możliwość zarażenia – stwierdza rzecznik. – Oczywiście jest na to szansa, ale znacznie większa jest na to, że utkwimy na miejscu w kolejnym mieście objętym kwarantanną. Chcemy, by ludzie zastanowili się nad tym, czy wyjazd, podczas którego niczego nie zobaczą, bo wszystko jest zamknięte, i z tego samego powodu nie zrobią w Chinach biznesu, w ogóle ma sens – pyta retorycznie Bondar.
Korzystając z okazji, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego, zaapelował o spokój. – Obecnie mamy epidemię medialną. Pamiętajmy, że więcej ludzi w okresie rozprzestrzeniania się choroby w Chinach umarło tam na powikłanie pogrypowe, niż na 2019–nCoV – mówi nam urzędnik. – Zabezpieczenia przez nas stosowane są trochę jak wały przeciwpowodziowe. Wiadomo, że zawsze może przyjść woda, które je przeleje, ale w tym momencie nam to nie grozi i to powinno być dla Polaków najważniejsze – dodał rzecznik.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem
zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w
Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów
zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w
Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji
handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu
w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z
siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.