Tak, jak po 11 września 2001 roku system bezpieczeństwa się zmienił i wiele rozwiązań zostało na stałe, tak po pandemii świat lotniczy nie będzie taki sam i dużo rzeczy z nami zostanie – powiedział Andrzej Hawryluk, prezes Portu Lotniczego Lublin podczas debaty poświęconej bezpieczeństwu lotniczemu w trakcie pandemii koronawirusa SARS-CoV-2.
Została ona zorganizowana w ramach Kongresu Rynku Lotniczego. Piotr Galej, zastępca dyrektora ds. systemu zarządzania bezpieczeństwem w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej przypomniał, że bezpieczeństwo lotów można podzielić na „safety” oraz „security”.
– Używając porównania drogowego: w ramach „safety” walczymy o to, żeby nie było wypadków, a w ramach „security”, żeby ludzie nie kradli samochodów – wyjaśnił. Galej ocenił, że ubiegły i obecny rok pokazał, że lotnictwo jest gotowe do umiejętnego wyłączania ruchu i jest w stanie tym zjawiskiem zarządzać.
– Chodzi zarówno o wygaszanie dużego ruchu lotniczego z przyczyn pandemicznych, jak również z innych powodów – powiedział, nawiązując do obecnego ograniczenia ruchu w rejonie granicy polsko-białoruskiej. Ma on głównie związek z
zakazem przekraczania przestrzeni powietrznej Unii Europejskiej przez Belavię.
Ekspert uważa, że w ubiegłym roku „technologia, organizacja ruchu lotniczego czy procedury nie zmieniły się z operacyjnego punktu widzenia”, a jego zdaniem „lotnictwo należy traktować systemowo”. – Jest wiele elementów, które są indywidualne dla przewoźnika, portu lotniczego czy instytucji zapewniającej bezpieczeństwo. Z drugiej strony wielorakość elementów współdziałających ze sobą wymaga właśnie podejścia systemowego. Najsłabszym elementem tego systemu jest człowiek – stwierdził.
Moderujący dyskusję Tomasz Szymczak, prezes Polskiego Klubu Lotniczego przypomniał, że wiele osób pamięta jeszcze czasy, kiedy kontrole bezpieczeństwa na lotniskach „były znacznie bardziej liberalne niż obecnie”, nawiązując do zmian, jakie zostały wdrożone po zamachach terrorystycznych z 2001 roku. Z kolei Andrzej Hawryluk, prezes Portu Lotniczego Lublin ocenił, że „tak jak po 11 września system bezpieczeństwa się zmienił i wiele rozwiązań zostało na stałe, tak na pewno po pandemii świat lotniczy nie będzie taki sam”. – Dużo rzeczy, które teraz robimy, jak paszporty covidowe, badania czy testy, z nami zostanie – przewiduje Hawryluk.
Zdaniem prezesa lubelskiego lotniska większość utrudnień związanych z pandemią spadło właśnie na personel portów lotniczych. – Dostaliśmy dużo nowych zaleceń. Wcześniej mieliśmy zdefiniowaną obsługę pasażerską - przed Covidem każda służba wiedziała, co ma robić, poczynając od Straży Granicznej, a kończąc na Służbie Celnej. Nie jest nam łatwo to wszystko koordynować. Zarządzane przeze mnie lotnisko jest niewielkie, ale też zdarzają nam się kolejki przed odprawą – zauważył.
Z nieco innego punktu widzenia patrzy na problem Wojciech Borys z polskiego oddziału Aerofłotu. – Jako przedstawiciele rosyjskich linii w naszym kraju oceniamy doświadczenia pasażera przed lotem, na lotnisku, w czasie lotu i po lądowaniu. Port lotniczy jest ważny, ale jest jednym z elementów układanki – przypomniał.
Borys zauważył, że obawa przed COVID-19 jest coraz mniejsza. – Ostatnio widzimy powrót małych i średnich przedsiębiorstw, które potrafią przyjść do biura i kupić bilety, także ten strach pomału mija i w reżimie sanitarnym, mniej lub bardziej przestrzeganym, transakcje odbywają się również w biurze – stwierdził.