Doniesienia o ewentualnym zestrzeleniu boeinga 737-800 należącego do UIA przez irańską obronę przeciwlotniczą na razie są jedynie hipotezą. Coraz mocniej udokumentowaną, ale nadal hipotezą. Jednak cała sytuacja może posłużyć do przypomnienia bolesnej prawdy, że krzyżowanie się chęci ludzi do podniebnych podróży z działaniami wojska nie raz już doprowadziło do straszliwych w skutkach błędów i omyłek.
W artykule nie zajmiemy się aktami terroru jak z 11 września 2001 roku, libijski zamach nad Lockerbie czy zestrzelenie samolotu Lionair przez Tamilskie Tygrysy. Incydentów tego typu było wiele, jednak wszystkie były efektem celowego działania. Nas interesują te katastrofy, do których doprowadziła lawina nieszczęśliwych wypadków, które nałożyły się na konflikty międzynarodowe lub przygotowania armii do prowadzenia działań wojennych.
W każdym opisywanym przypadku samolot specjalnie lub zupełnie przypadkowo był zestrzeliwany przez wojsko. W każdym dochodzono potem do wniosku, że działanie to było niepotrzebne lub nieprzemyślane. W każdym piszemy o ludzkiej tragedii i dziesiątkach czy setkach ofiar Bogu ducha winnych ludzi.
Problem znany od dawnaJuż druga odsłona światowego konfliktu z lat 1939–1945 przyniosła szereg zestrzeleń cywilnych maszyn. Był to jednak okres znacznie większych tragedii i niespecjalnie przejmowano się np. trudnym do zrozumienia strąceniem przez sowieckie samoloty finlandzkiej cywilnej wersji Ju-52. Maszyna wylatująca z neutralnego w czerwcu 1940 Tallinna została rozszarpana pociskami karabinów maszynowych bombowców dalekiego zasięgu DB-3.
Podobnie nie rozwodzono się nad zastrzeleniem brytyjskiego DC-3 należącego do British Overseas Airways Corporation, który wystartował z neutralnej Portugalii w czerwcu 1943 roku. Nie doleciał jednak na Wyspy, bo nad Zatoką Biskajską spotkał osiem niemieckich Ju 88. Chwilę potem siedemnaście osób znalazło grób na dnie oceanu. Wśród nich Leslie Howard najbardziej znany z roli Ashleya Wilkesa w filmie Przeminęło z wiatrem. Wszystko to było najprawdopodobniej wynikiem pomylenia statku cywilnego z bombowcem. Niemiecki dowódca po zorientowaniu się w błędnym rozpoznaniu maszyny próbował przerwać atak. Było już jednak za późno.
Nie były to jedyne tego typu wydarzenia, jakie przyniosła II Wojna Światowa. Niestety jej zakończenie, mające przynieść pokój na całym globie, szybko przerodziła się z tzw. zimną wojnę. A ta, jak to wojna, niosła ze sobą ofiary. Również wśród pasażerów lotów cywilnych, którzy znaleźli się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie.
Brak zimnej głowyZnana do dziś linia Cathay Pacific założona w 1946 roku początkowo operowała z Szanghaju. Szybko jednak przeniosła się do Hongkongu i zaczęła stamtąd latać pomiędzy ówczesną posiadłością brytyjską a Manilą, Singapurem i Szanghajem. W lipcu 1954 roku na trasie wiodącej do ostatniego z tych miast doszło do tragedii, która kosztowała życie dziesięciu osób. Dziewięć cudem ocalało.
Na pół godziny przed planowym lądowaniem DC-4 zboczył nieco z kursu i znalazł się poza właściwym korytarzem powietrznym. Przelatujące w tym rejonie myśliwce Ła-11 należące do Chińskiej Republiki Ludowej zaatakowały. Potem tłumaczono się wzięciem samolotu za bombowiec należący do sił Kuomintangu.
Rzeczywiście i Douglas DC-3, i Douglas DC-4 miały swoje wersje wojskowe i o pomyłkę nie było trudno.
Rok później do niepotrzebnej interwencji samolotów wojskowych doszło w Europie. L-149 Constellation należący do izraelskich linii El Al lecący na trasie Londyn – Tel Awiw wykonał już międzylądowanie w Stambule i był w drodze do kolejnego punktu na trasie – Wiednia. Do stolicy Austrii jednak nie dotarł. Front burzowy zmusił pilotów do zboczenia z trasy. Przyrządy nie działały prawidłowo i załoga była pewna, że jest nad Jugosławią. Na swoje nieszczęście znaleźli się 60 kilometrów w głąb bułgarskiej przestrzeni powietrznej.
Czasy zimnej wojny sprzyjały podejmowaniu szybkich, niekoniecznie przemyślanych decyzji przez wojskowych. Bułgarzy poderwali dwa swoje myśliwce MiG-15, które ostrzelały obcy samolot z działek i rakiet. Po latach Sofia przyznała, że strącenie samolotu z 58 osobami na pokładzie było decyzją błędną i wypłaciła odszkodowania rodzinom ofiar.
US Air Force SA-16 ratuje rozbitków z maszyny Cathay Pacific
Na Zachodzie bez zmianBłędne decyzje nie były domeną tylko jednej strony konfliktu. Do zeszłego roku za oficjalną przyczynę katastrofy należącego do Air France Sud Aviation Caravelle, pierwszego francuskiego odrzutowca pasażerskiego, który we wrześniu 1968 roku spadł w pobliżu Cannes, uznawano pożar w tylnej części kadłuba. Dopiero w 2019 roku obalono ostatecznie wersję o niedopałku papierosa pozostawionego w toalecie, który miał być przyczyną tragedii. Stało się tak dzięki ujawnieniu w 2011 roku raportu, jaki powstał tuż po katastrofie. Znajduje się w nim zeznanie żołnierza, który przyznał, że samolot francuskich linii trafiła rakieta, którą poddawano testom. Rakieta, choć nieuzbrojona, po trafieniu maszyny spowodowała jej pożar. Ten przyniósł katastrofę, która pochłonęła życie 95 osób.
Podobną historię opowiada nam McDonnell Douglas DC-9 włoskich linii Aerolinee Itavia. W czerwcu 1980 roku maszyna znajdująca się nad Morzem Tyrreńskim rozpadła się na wysokości 7 300 metrów. Wszyscy znajdujący się na pokładzie zginęli. W sumie 81 osób. Choć do dziś nie znamy oficjalnej przyczyny katastrofy, to w 2013 Najwyższy Sąd Republiki Włoskiej ogłosił, że istnieją „niepodważalne dowody, że lot nr 870 został trafiony zbłąkaną rakietą przeciwlotniczą”. Na początku czerwca 1980 roku w rejonie, w którym doszło do katastrofy trwały ćwiczenia sił powietrznych kilku państw NATO.
Nieco więcej szczęścia mieli udający się w lutym 1973 roku boeingiem 727 z Trypolisy do Kairu. Maszyna Libyan Airlines w wyniku splotu nieszczęśliwych przypadków wleciała w izraelską przestrzeń powietrzną. Znów podjęto decyzję szybciej, niż przemyślano jej konsekwencje. Dwa F-4 Phantom z sześcioramienną, granatową gwiazdą wzbiły się w powietrze celem przechwycenia intruza. Piloci wojskowi próbowali nawiązać łączność z kolegami z samolotu pasażerskiego. Gdy to się nie udało, seria z działek pokładowych uszkodziła boeinga i zmusiła Libijczyków do awaryjnego lądowania. Przeżyło je pięć osób. Sto osiem nie.
I w tym wypadku, po przeanalizowaniu przebiegu wydarzenia, strona, która dopuściła się zestrzelenia cywilnej maszyny, uznała, że dokonała tego w wyniku błędnej oceny sytuacji.
Izraelski żołnierz pilnuje wraku
Katastrofa, po której wszystko miało się zmienićNależący do Korean Air boeing 747-200A udał się 1 września 1983 roku z Anchorage na Alasce do Seulu. Błędy nawigacyjne spowodowały, że maszyna transportująca 269 osób znalazła się w sowieckiej przestrzeni powietrznej. Sowieci myśleli, że na radarze widzą amerykański wojskowy samolot rozpoznawczo-szpiegowski boeing RC-135, który w tym czasie pojawił się w tym samym rejonie. Amerykańskie maszyny szpiegowskie miały w zwyczaju używać tras uczęszczanych przez samoloty pasażerskie. Poderwano więc Su-15.
Zbyt szybkie podjęcie decyzji o wystrzeleniu rakiet w kierunku niezidentyfikowanego obiektu przyniosło tragedię, która wstrząsnęła całym światem. Incydent spotkał się z rezolucją Rady Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO), która ostro potępiała strącenie samolotu z blisko trzystoma osobami na pokładzie. W 1984 roku przyjęto protokół montrealski, który zmieniał konwencję o międzynarodowym lotnictwie cywilnym. Uznano, że należy powstrzymać się od uciekania się do użycia broni przeciwko cywilnemu statkowi powietrznemu w locie oraz że w przypadku przechwycenia, życie osób na pokładzie i bezpieczeństwo statku powietrznego nie mogą być zagrożone.
W 1988 roku nowe przepisy spotkały się z realiami. Przed południem 3 lipca A300 linii lotniczych Iran Air wyleciał z południa Iranu do Dubaju. Lot był komercyjny, nie uwzględniono go więc w regularnej siatce połączeń. To, ani błędne rozpoznanie przez załogę amerykańskiego krążownika wykrytego przez radar samolotu jako F-14 Tomcat, ani również nieudane próby nawiązania łączności ze zbliżająca się maszyną, nie zmieniają faktu, że irański samolot cywilny, został zestrzelony w irańskiej przestrzeni powietrznej, przez amerykański okręt znajdujący się… na irańskich wodach.
USS Vincennes pojawił się w rejonie Zatoki Perskiej w wyniku wojny, jaka trwała od 1980 roku pomiędzy Irakiem i Iranem. Amerykańska marynarka wojenna zabezpieczała swobodę przepływu przez region, przez który transportowana była i jest nadal duża część światowego wydobycia ropy naftowej.
Nawet Stany Zjednoczone w oficjalnym raporcie przyznały, że kapitan, wydając rozkaz o zestrzeleniu samolotu wylatującego z Iranu, działał pod wpływem silnego stresu. Miał on być główną przyczyną tragedii. Niezależni specjaliści mieli mniej wyrozumiałości dla komandora Williama C. Rogersa III. W 2003 roku Międzynarodowe Stowarzyszenie Studiów Strategicznych (ISSA) uznało jego działania za po prostu agresywne. Kosztowały one życie 290 ludzi.
Rozpacz krewnych ofiar zestrzelenia samolotu koreańskich linii Koniec historii?Upadek Związku Sowieckiego w 1991 roku miał zakończyć okres napięć międzynarodowych. Podobnie jak w przypadku zakończenia II WŚ na nadziejach się skończyło. Niestety, to oznacza, że dalej spadają samoloty, bo jakiś mundurowy czegoś nie sprawdził, czy coś zrobił za szybko.
4 października 2001 roku Tupolew Tu-154M w barwach rosyjskich linii Sibir Airlines udał się w lot z Tel Awiwu do Nowosybirska. Na pokładzie prócz dwunastoosobowej załogi znajdowało się sześćdziesięciu sześciu podróżnych. Głównie rosyjskich Żydów. Po raz kolejny okazało się, że niedopatrzenie wojska może doprowadzić do katastrofy. Gdy samolot przelatywał w pobliżu Krymu, został trafiony rakietą S-200 wystrzeloną przez prowadzącą ćwiczenia armię ukraińską. Wybuch na wysokości przelotowej spowodował pożar i dekompresję kabiny. Nikt nie miał szans tego przeżyć.
W 2003 roku Ukraina i Izrael podpisały ugodę i rodzinom ofiar wypłacono odszkodowania. Nasi sąsiedzi z drugiego brzegu Sanu oficjalnie wzięli na siebie pełną odpowiedzialność za zaistniałą sytuację.
Do najgłośniejszej katastrofy omawianego typu ostatnich lat doszło 17 lipca 2014 roku. Na Ukrainie toczyły się wtedy ciężkie walki. Armia kierowana z Kijowa starała się wyprzeć swojego przeciwnika, który słuchał rozkazów płynących z Moskwy. Rosjanie mieli świadomość przewagi, jaką daje przeciwnikowi panowanie w powietrzu. Postanowiono więc wysłać na teren starć między innymi system kierowanych rakiet ziemia – powietrze 9K37 Buk.
Znów omyłkowe rozpoznanie samolotu spowodowało, że wystrzelono rakietę w kierunku maszyny cywilnej. Malezyjski boeing 777 z 298 osobami na pokładzie zniknął z radarów. Szczątki samolotu i ofiar zostały rozsiane na obszarze kilkudziesięciu kilometrów kwadratowych. Do dziś Rosjanie wszystkiego się wypierają. Wątpliwości co do przebiegu wypadków nie miały rządy Holandii, Australii, Belgii, Malezji i Ukrainy, które w styczniu 2019 roku podpisały memorandum w sprawie wsparcia finansowego ścigania osób odpowiedzialnych za zestrzelenie samolotu pasażerskiego Malaysia Airlines.
Śledczy na miejscu katastrofy malezyjskiej maszyny
Czego nas to uczyNie wiemy jeszcze na pewno czy katastrofa boeinga 737-800 obsługujący lot Ukraine International Airlines jest kolejnym rozdziałem historii pisanej ludzką głupotą, nadgorliwością i krwią niewinnych. Niestety, ale tylko kwestią czasu jest, gdy dojdzie do następnego zestrzelenia cywilnego samolotu przez armię któregoś z państw świata.
Mimo podejmowania różnych działań zaradczych na niwie prawnej czy organizacyjnej, nie da się w pełni wyeliminować tych tragicznych incydentów. Taka jest gorzka konstatacja tego artykułu. Nie pomogą pełne oburzenia oświadczenia, złość na sprawców i obietnice poprawy skruszonych. Póki będziemy latać, póty będziemy opłakiwać ofiary omyłkowych zestrzeleń.