Hiszpańskie linie lotnicze Iberia od 1 kwietnia obsłużą loty międzykontynentalne mniejszą liczbą personelu pokładowego – informuje agencja EFE. Decyzja podyktowana jest spadkiem popytu na rejsach długodystansowych.
Rządowe restrykcje, konieczność kwarantanny czy też obowiązkowe testowanie na razie bardziej zniechęcają do podróżowania na większych odległościach. Dlatego Iberia wdraża tymczasowy środek, który pozwoli na dostosowaniu kosztów do spadku dochodów.
Narodowy przewoźnik powietrzny Hiszpanii od 1 kwietnia obsłuży loty międzykontynentalne airbusami A350, A330-200 lub A330-300, minimalnie wymaganą liczbą ośmiu pracowników personelu pokładowego. "To jest trudna i niechciana decyzja, ale niestety będzie obowiązywać w ciągu kilku najbliższych miesięcy" - oświadczyły linie lotnicze z grupy IAG.
Związki zawodowe na Półwyspie Iberyjskim oczywiście krytycznie odniosły się do postanowienia narodowego przewoźnika Hiszpanii. Według przedstawicieli pracowników taki zabieg, nawet jeśli będzie tymczasowy, niepotrzebnie zwiększy obciążenie stewardess i stewardów, którzy pełnią również funkcje komercyjne i ratownicze podczas długich rejsów, co znacząco wpłynie na jakość usług oferowanych pasażerom.
Linie lotnicze z grupy IAG, czyli
British Airways, Iberia,
Vueling oraz
Aer Lingus, straciły w 2020 roku w sumie 7,4 mld euro. Przychody wyżej wymienionych przewoźników spadły o blisko 70 proc. w odniesieniu do 2019 roku. Koszty osobowe były mniejsze o 34,6 proc. Wpłynęły jednak na to obniżone wynagrodzenia większości pracowników oraz redukcja o ponad jedną czwartą siły roboczej w British Airways. Oprócz 10 tys. miejsc pracy w narodowym przewoźniku Wielkiej Brytanii zredukowano również o 10 proc. zatrudnienie w Aer Lingus. Przewoźnik z Irlandii zlikwidował w sumie 500 miejsc pracy.