Boeingi 737 MAX, których Polskie Linie Lotnicze LOT ma w swojej flocie sztuk 5, a kolejne czekają na dostawę, są uziemione od marca ubiegłego roku. Forsal.pl podaje, że narodowy przewoźnik mógł stracić na uziemieniach nawet pół miliarda złotych.
Zawieszenie lotów maszyn Boeing 737 MAX na całym świecie to nie lada problem zarówno dla Boeinga, jak i dla samych przewoźników – zwłaszcza tych, którzy zamówili te maszyny w większej liczbie. Termin powrotu tych samolotów do służby wciąż się oddala, a przewoźnicy powoli występują o odszkodowania za koszty leasingów i modyfikacji siatki, które musieli ponieść. MAX-y zostały zawieszone w ubiegłym roku w marcu, kiedy z podobnych przyczyn, co pierwszy, spadł już drugi samolot tego typu.
Linie już po rozmowach z BoeingiemDo porozumienia z Boeingiem udało się dojść m.in.
Turkish Arlines, których zamówienie opiewało na aż 75 sztuk tych samolotów. Tureckie linie lotnicze w oświadczeniu nie sprecyzowały wysokości odszkodowania. Sumę wskazała za to turecka gazeta „Hurriyet”, według informacji której Turkish wywalczył łącznie 225 mln dolarów, w tym 150 mln dolarów odszkodowania i 75 mln dolarów na części zamienne oraz na szkolenia.
Z kolei Southwest Airlines, które są największym użytkownikiem tego typu samolotów na świecie, dostaną 830 mln dol. – to tylko częściowe pokrycie strat w przychodach za rok 2019. Do porozumienia udało się dojść Boeingowi z innym amerykańskim przewoźnikiem,
American Airlines czy
Aeromexico, ale tutaj kwota rekompensaty została utajniona, choć AA oczekuje, że "cała kwota zostanie pokryta" (wcześniej przewoźnik wycenił swoje szkody na ponad 500 mln dol.).
Gros przewoźników uważa jednak, że ostateczne porozumienie z amerykańskim producentem będzie łatwiejsze do zawarcia, gdy MAX-y powrócą do latania. Problem w tym, że precyzyjnie nie można nawet określić daty, z którą MAX-y zaczną znowu przewozić pasażerów. To zawieszenie stanowi jednak ogromne wyzwanie dla linii lotniczych; również dla tych, które w swojej flocie – tak jak LOT – mają tylko pięć tego typu maszyn.
LOT mógł stracić bardzo wiele
Dodać należy, że według ustaleń sprzed katastrofy MAX-ów, tylko do końca tego miesiąca, PLL LOT miały mieć w swojej flocie aż 15 tych samolotów. Z racji ich długiej nieobecności przewoźnik był zmuszony poczekać z otwarciem nowych, europejskich połączeń
z hubu LOT-u w Budapeszcie.
Brak MAX-ów wpłynął także na loty dalekodystansowe – brak samolotów, zasilających hub, powoduje również mniejszą frekwencję na trasach LOT-u do USA i Azji. W końcu – samoloty, które LOT
zmuszony był leasingować, aby uzupełnić lukę w swojej flocie: trzy Boeingi 737-800, jedna sztuka Boeinga 737-700, jeden Airbus A320 i trzy Embraery E195. Może to być poważna przyczyna gorszego wyniku finansowego za rok 2019.
LOT zapewnia, że stale jest w kontakcie z producentem i pracuje nad tym, aby problem rozwiązać na drodze współpracy. Jakie natomiast koszty mógł ponieść przewoźnik od momentu, gdy MAX-y zostały uziemione? Tego nie wiadomo, jednak, jak podkreśla prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, Adrian Furgalski, kwota ta może sięgać nawet 500 mln zł.
– Z moich informacji wynika, że LOT wylicza swoje straty na co najmniej 500 mln zł. W to wchodzą nie tylko koszty wynajęcia maszyn zastępczych, ale także utracone korzyści, do których doszło przez to, że nie dostarczono zamówionych samolotów – twierdzi ekspert. Według niego szacunki dotyczą na razie minionego roku i kwota będzie rosnąć. – Najpewniej naszemu przewoźnikowi nie uda się wywalczyć całej wnioskowanej sumy. Dodatkowo nie będzie to w 100 proc. gotówka. Spodziewam się, że LOT może uzyskać jakieś rabaty przy zamawianiu kolejnych samolotów czy zniżki na części lub różne szkolenia – tłumaczy.