Spór płacowy pomiędzy Grupą Lufthansy a Unabhängige Flugbegleiter Organisation (UFO) znów się zaostrza. Związek odszedł od „dużego” arbitrażu. Sukces prowadzonych w formacie „małego” arbitrażu rozmów mają wypracować wspólnie dwaj negocjatorzy reprezentujący każdą ze stron.
Na początku tego tygodnia Lufthansa powołała byłego szefa Federalnej Agencji Zatrudnienia, Franka-Jürgena Weise, na swojego arbitra. UFO z kolei zdecydowało się na pomoc ze strony byłego premiera Brandenburgii Matthiasa Platzecka. Obaj jednak rozmawiają w ramach, jak to niemieckie media określają, „małego” arbitrażu, który obejmuje znacznie mniej kwestii niż te podnoszone przez związek zawodowy.
UFO reprezentuje około 21 tys. członków załóg Grupy Lufthansy i w ich imieniu domaga się dla nich podwyżki uposażenia zasadniczego i dodatków płacowych, a także rozszerzenia możliwości zawierania normalnych umów o pracę przez pracowników sezonowych.
Dzisiaj przewoźnik oficjalnie zwrócił się do działaczy związkowych z propozycją powrotu do negocjacji w pełnym wymiarze. Władze Grupy nie domagają się nawet gwarancji nieprzeprowadzania strajku w liniach członkowskich Grupy: Eurowings, Germanwings i CityLine. Przypomnijmy, że na początku listopada, mimo trwających rozmów, UFO zdecydowało się na protest, który
doprowadził do anulowania około 1 300 lotów w dniach 7-8 listopada. Poszkodowanych zostało wtedy około 180 tys. podróżnych, a Lufthansę kosztowało to wszystko od 10 do 20 mln euro.
Związek już prowadził rozmowy w ramach „dużego” arbitrażu, ale wycofał się z tego, twierdząc, że po drugiej stronie nie ma zrozumienia dla ich postulatów i nie ma dialogu, a jedynie dyktat ze strony pracodawcy. UFO nie spodobało się również oficjalne skrytykowanie ze strony Grupy rzecznika związku. Na razie przedstawiciele pracowników podchodzą do propozycji Lufthansy sceptycznie, ale co istotne szczególnie ze strony pasażerów, nie hamują się z wezwaniem do kolejnej akcji protestacyjnej. Pierwotnie miało do takiej dojść 28 listopada.