– LOT będzie latał ze stratą, ponieważ load factor na poziomie 50 proc. to jest po prostu zamknięcie linii lotniczej. Nie pojmuję tego. LOT wystawia się na konieczność kolejnej pomocy publicznej, a to może być kontrowersyjne, bo pojawia się pytanie: ile można będzie mu dopłacać? Ile razy i jak długo? – mówi w rozmowie z Rynkiem Lotniczym Jacek Krawczyk, przewodniczący Grupy Pracodawców Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego.
Emilia Derewienko, Rynek Lotniczy: Jak przebiega przyznawanie pomocy publicznej liniom lotniczym? Gładko, czy może rodzi się w bólach…?Jacek Krawczyk, przewodniczący Grupy Pracodawców Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego: Rodzi się w bólach. Wspólna odpowiedź europejska de facto nie istnieje w tym zakresie. Unia Europejska będzie miała ogromne znaczenie jeśli chodzi o całą operację zrestartowania rynku lotniczego; koordynacja tego procesu na poziomie europejskim będzie bardzo ważna. UE musiała zluzować przepisy w kwestii pomocy publicznej, nie miała innego wyjścia. Natomiast cały ciężar finansowy, niestety, spocznie na krajach członkowskich, to one muszą podołać wyzwaniu. Pomoc publiczna będzie miała oczywiście wiele pułapek.
Jakie to pułapki?Po pierwsze zakres i wielkość pomocy publicznej – pytanie, czy uzyskamy koordynację na poziomie europejskim. Jeśli nie – bogatsze kraje będą w stanie wydać więcej pieniędzy na wsparcie swoich transportów lotniczych niż te biedniejsze. Istnieje więc ryzyko, że brak koordynacji na poziomie europejskim może doprowadzić do jeszcze głębszego podziału pomiędzy zamożnymi i mniej zamożnymi krajami UE. To ogromne niebezpieczeństwo, które jest największym, przy wychodzeniu z kryzysu COVID-19. Zasoby krajów typu Niemcy, Francja czy Holandia mogą być istotnie większe – nie wspominam o Wielkiej Brytanii, gdyż ona opuściła już Unię.
Gdzie w tym zestawieniu plasuje się Polska? Wbrew temu, co się u nas często pisze, Polska nie jest dużym rynkiem lotniczym, a wręcz małym, w stosunku do wielkości kraju i jego potencjału. Oczywiście, nasz rynek bardzo się rozwinął, zasadniczo zwiększyła się liczba pasażerów, jednak ciągle nasze 40 mln podróżnych w ciągu roku to niewiele w porównaniu z 1,5 mld pasażerów w całej Europie.
Politycznie jesteśmy ważni, jesteśmy krajem członkowskim, mamy dużo do powiedzenia na poziomie na przykład Rady Europejskiej. Mamy bardzo wysoką pozycję w Eurocontrol, Piotr Samson, którego bardzo wspieram, piastuje prominentną pozycję w EASA. Realnie jednak nasz rynek lotniczy nie dominuje, podobnie jak nasz narodowy przewoźnik. Wydaje mi się, że mamy pozycję średniaka europejskiego, możemy jednak wpływać na to, co Unia robi.
Jak wysoka może być pomoc publiczna dla LOT-u? Niemcy czy Francja wpompowały w swoich przewoźników miliardy euro.LOT nie ma możliwości pozyskania takich pieniędzy, ale też jest mniejszą linią niż na przykład Air France. Wydaje mi się jednak, że będzie to wsparcie na poziomie kilku miliardów złotych. LOT jest w zapaści i więcej – gdy słucham pomysłów o tym, żeby latać z 50-proc. wypełnieniem, to oznacza, że LOT będzie latał ze stratami. Władze Wizz Aira czy innych przewoźników w ogóle nie biorą tego pod uwagę i odcinają się kategorycznie od pomysłu na puste miejsca w samolocie.
Dla mnie to jest pomysł surrealistyczny. W tak niewielkiej, zamkniętej przestrzeni i wentylacji powietrza nie ma znaczenia gdzie siedzimy – wystarczy jedna zainfekowana osoba. Rozumiem wszystkie procedury na lotnisku, mierzenie temperatury – to ma sens. Ale latanie z połową samolotu niczego nie rozwiązuje, poza tym, że LOT w definicji będzie latał ze stratą, ponieważ
load factor na poziomie 50 proc. to jest po prostu zamknięcie linii lotniczej. Nie pojmuję tego. LOT wystawia się na konieczność kolejnej pomocy publicznej, a to może być kontrowersyjne, bo pojawia się pytanie: ile można będzie mu dopłacać? Ile razy i jak długo?
Nie wiem kto i dlaczego podjął takie decyzje, ale one są bardzo nieracjonalne. Na long haulach mniej niż 80 proc. wypełnienia samolotu przynosi straty. Działamy więc w sposób nieracjonalny.
Być może, kiedy zostaną przywrócone połączenia międzynarodowe, rozporządzenie o 50 proc. pustych miejsc zostanie zniesione. Jednak patrząc na takie działanie, Unia Europejska i Komisja Europejska mogą zamknąć swoje wsparcie publiczne, bo to nie może trwać wieki. Po co dotować w nieskończoność przewoźnika, który lata na połowie wypełnienia?
Czy będzie połowa pasażerów na pokładzie czy 100 procent nie ma żadnego znaczenia – poza statystką tu nic nie ma zastosowania. Przed COVID-em też ludzie latali z różnych kontynentów, więc zawsze istniało to ryzyko, że ktoś potencjalnie z czymś niefajnym wsiądzie do samolotu. Ta reakcja świadczy o myśleniu spanikowanym.
Śledziłbym, co robią inni przewoźnicy w Europie, bo to jest dla nas benchmark. Restart lotnictwa powinien być próbą wypracowania najlepszych praktyk na całym kontynencie. W naszym interesie jako Polski leży odwoływanie się do poziomu europejskiego – tylko w ten sposób możemy zagwarantować, że pomoc publiczna, która ma miejsce, i będzie miała miejsce, nie doprowadzi do jeszcze większej różnicy w potencjale lotniczym w krajach członkowskich. Powinniśmy być bardzo aktywni i zabiegać o to, by pomoc publiczna nie doprowadziła do zaburzenia konkurencyjności, to jest bardzo istotne.