Rok po zakończeniu programu SpaceJet władze Japonii potwierdzają, iż wracają do planów stworzenia rodzimego odrzutowca pasażerskiego. Tym razem projekt ma odnieść sukces za sprawą nowego modelu biznesowego, koncentrowania się na napędzie przyszłości, oraz możliwości czerpania wiedzy z wcześniejszych doświadczeń. Wielu inwestorów nie podziela entuzjazmu władz do projektu, wskazując na stojące przed nim liczne wyzwania.
Rok temu nagłówki mediów informowały o końcu projektu japońskiego samolotu komercyjnego SpaceJet, stanowiącym kres marzeń Japonii o własnym samolocie pasażerskim. Dziś wiemy, iż były one tylko częściowo prawdziwe. To prawda, że realizowany od 2008r. przez Mitsubishi Heavy projekt budowy samolotu pasażerskiego po sześciu opóźnieniach ostatecznie trafił do szuflady. Okazuje się jednak, iż to nie wystarczyło by pogrzebać marzenia Japonii o własnym samolocie pasażerskim. Pomysł wraca, o czym 27 marca poinformowali przedstawiciele rządu Japonii.
Kupą tu waszmościowie, kupą!
Po porażce programu SpaceJet wiele osób zadawało sobie pytanie, „co poszło nie tak?” Rząd Japonii uważa, iż ma odpowiedź, którą przedstawił w oficjalnym dokumencie, wskazującym na brak zrozumienia procesu certyfikacji, niewielkie doświadczenie we współpracy z zagranicznymi dostawcami, zmiany w środowisku rynkowym oraz niewystarczające wsparcie rządu. Ostatecznie ciężar zadania był zbyt duży dla Mitsubishi Heavy. „Dla każdej firmy z sektora prywatnego zadanie stworzenia samolotu jest trudne” czytamy w dokumencie rządowym.
Tym razem władze Japonii chcą, by samolot został stworzony przez grupę firm, w tym Mitsubishi Heavy, silniej nadzorowaną przez rząd.
– Zamierzamy przekształcić branżę lotniczą z dostawców części na taką, która podejmie inicjatywę dostarczania produktów o wartości dodanej. Naszą misją jest wykorzystanie wiedzy posiadanej przez sektor publiczny i prywatny, jak również doświadczenia zdobytego przy SpaceJet – powiedział Kazuchika Iwata, wiceminister gospodarki, handlu i przemysłu.
W nowym podejściu projekt ma rozważyć stosowanie jednostek napędowych innych niż obecnie stosowane silniki odrzutowe, w tym postawić na rozwój silników opierających się na spalaniu wodoru. Pomóc w tym ma zaproszenie do inicjatywy producentów z branży samochodowej, którzy już teraz tworzą technologię silników wodorowych.
Rząd Japonii zaangażuje się mocniej niż przy w poprzednim podejściu w rozwój samolotu, tworząc międzynarodowe standardy technologii, wspierając proces zamówień części i komponentów, oraz ustalając metody testów. W przeszłości na realizację programu SpaceJet rząd przeznaczył równowartość około 330 mln dolarów. Tym razem od strony władz popłynie szerszy strumień pieniędzy – równowartość 33 mld dolarów pozyskana w głównej mierze poprzez emisję obligacji skarbowych transformacji klimatycznej. Debiut nowego samolotu planowany jest na 2035 r.
Bez serc, bez ducha
Plany rządowe doczekały się szybkiej odpowiedzi inwestorów giełdowych, choć pewnie nie takiej, na którą liczyli urzędnicy ministerstwa. Tuż po ogłoszeniu projektu wskrzeszenia prac nad odrzutowcem rodzimej produkcji, cena akcji Mitsubishi Heavy spadła o 3 proc., podczas gdy tego dnia cały indeks giełdowy Nikkei wzrósł o 1 proc. W oświadczeniu przedstawiciele Mitsubishi Heavy poinformowali, iż firma będzie podążała odpowiednio do strategii Ministerstwa. Nieoficjalnie rozmówcy agencji prasowej Nikkei twierdzą, iż w przedsiębiorstwie nie zapadły żadne decyzje o natychmiastowym włączeniu się w prace rozwojowe.
Nawet przy zwiększonym zaangażowaniu rządu „trudno powiedzieć, by przed Mitsubishi Heavy stało mniejsze ryzyko” powiedział Yoshinao Ibara, analityk MUFG Securities w Morgan Stanley w rozmowie z Nikkei. Gazeta przypomina, iż do tej pory Airbus przedstawił już trzy koncepcje pierwszego samolotu na świecie o napędzie wodorowym, który ma wejść na rynek w 2035 r., a Japonia musiałaby konkurować nie tylko z zachodnimi producentami, ale również z prężnie rozwijającą się firmą COMAC z Chin. Tymczasem poprzednie inicjatywy branżowe pod przewodnictwem rządu, takie jak stworzenie narodowych championów w dziedzinie chipów pamięci czy technologii wyświetlaczy smartfonów naznaczone były powolnym procesem decyzyjnym i porażką w dostosowywaniu się do zmian na rynku.