– Sukces lotnisk na Mazowszu nie wynika z „chciejstwa” jakiegoś polityka, tylko z innych czynników. To pasażer decyduje skąd i gdzie chce lecieć, a nie urzędnik siedzący za biurkiem w gabinecie w Warszawie – mówi w rozmowie z portalem Rynek Lotniczy Michał Kaczmarzyk, prezes linii lotniczej Buzz, należącej do grupy Ryanair.
Emilia Derewienko, Rynek Lotniczy: Jak obecnie wygląda rozwój Buzza w Polsce i działalność w trakcie pandemii?Michał Kaczmarzyk, prezes linii Buzz: Nie zmarnowaliśmy tego okresu, wręcz odwrotnie – dużo zainwestowaliśmy w rozwój. Pod koniec zeszłego roku Grupa Ryanair potwierdziła zakup 210 samolotów Boeing 737-8200. Dostawy będą rozłożone w czasie od kwietnia tego roku aż do roku 2024. Buzz jeszcze w tym roku planuje odebrać 8 sztuk tych samolotów, w tym 4 do końca maja. Nasza flota wzrośnie zatem z 46 do 50 samolotów na sezon letni i do 54 samolotów w sezonie zimowym.
Oczywiście, jak cała branża odczuwamy skutki pandemii i związanych z nią ograniczeń w podróżowaniu, ale spodziewamy się że wraz ze wzrostem liczby zaszczepionych osób popyt będzie wracał. Już obserwujemy to w UK, który mocno wyprzedza resztę Europy z programem szczepień. Tam popyt zdecydowanie wzrasta. Zakładamy, że podobnie będzie u nas i od czerwca-lipca będzie dużo latania.
Jak zapatruje się Pan na kwestie paszportów epidemiologicznych? Czy zasada „nie szczepisz się – nie lecisz” ma szansę zostać wprowadzona?
Nie sądzę, by taka formuła została zaakceptowana w Europie, co nie zmienia faktu, że jakiś rodzaj weryfikacji stanu zdrowia pasażerów pewnie pozostanie. To nie zależy jednak od linii lotniczych, a od władz krajów, do których operujemy. Już dzisiaj linie lotnicze są zobowiązane do sprawdzania, czy pasażerowie posiadają niezbędne dokumenty podroży, w tym wyniki testów na COVID-19, tam, gdzie przedstawienie takiego zaświadczenia jest wymagane. Czekamy w tej chwili na ruch Komisji Europejskiej, która powinna to uregulować jak najszybciej.
Sytuacja epidemiczna w Polsce jest trudna, padają kolejne rekordy zachorowań. Po niedawnej konferencji prasowej premiera spodziewałam się wprowadzenia jakichś restrykcji transportowych, chociaż tak się nie stało. Czy jednak przygotowujecie się na taką ewentualność?
Myślę, że do kompletnego zamknięcia granic w Europie, na kształt tego, czego doświadczaliśmy w zeszłym roku na wiosnę, nie dojdzie. Pomimo ogromnych restrykcji w przemieszczaniu się pomiędzy krajami i ograniczenia liczby utrzymywanych połączeń lotniczych do minimum, poziom zachorowań jest rekordowy. Widać zatem, że to nie sektor transportu jest problemem. Transport publiczny, a w szczególności lotnictwo, wprowadził skuteczne zasady bezpiecznego podróżowania, i wszystkie badania udowodniły, że na pokładzie samolotu nie dochodzi do transmisji wirusa.
Niestety, pomimo upływu roku od ogłoszenia stanu pandemii, poszczególne kraje nadal nie są w stanie współpracować i koordynować działań, co powoduje chaos i utrudnia planowanie i prowadzenie działalności.
Na wspomnianej konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski określił wyjazdy turystyczne w czasie pandemii mianem „niestosownych”. Co Pan o tym sądzi? Nie widzę w tym nic niestosowanego. Ilość wyjazdów turystycznych jest obecnie minimalna. Nie sądzę żeby miały one wpływ na ilość zachorowań, zwłaszcza że obecnie i tak wszyscy wracający do kraju muszą przedstawić negatywny wynik testu na COVID-19.
Na koniec zapytam o Wasze plany wobec lotniska w Radomiu. Port powstaje z myślą o tanich liniach i czarterach, a terminal nabiera kształtu…Mamy obecnie 6 baz operacyjnych w Polsce z 30-stoma samolotami. Reszta naszej floty jest zbazowana poza Polską. Jesteśmy obecni na wszystkich dużych lotniskach w regionie. Teren południowego Mazowsza jest bardzo dobrze skomunikowany z Krakowem, Katowicami czy Modlinem – dużymi portami z bogatą ofertą i siatką połączeń. Sukces tych lotnisk nie wynika z „chciejstwa” jakiegoś polityka, tylko z innych czynników, w tym przemyślanej infrastruktury, dobrej współpracy z liniami lotniczymi czy położenia geograficznego. Bo to pasażer decyduje skąd i gdzie chce lecieć, a nie urzędnik siedzący za biurkiem w gabinecie w Warszawie. W chwili obecnej nie spoglądamy w kierunku Radomia.