– Mój dzień zaczyna się o czwartej rano. Innym razem kończy się o drugiej w nocy. Kiedyś wydawało mi się, że praca pilota to zwyczajne naciskanie przycisków (śmiech). Nic bardziej mylnego – mówi w wywiadzie dla „Rynku Lotniczego” Karolina Borkowska, pilot Ryanaira.
Karolina Borkowska pochodzi z Aleksandrowa i od półtora roku jest pilotem w Ryanairze. Pod koniec grudnia na łódzkim lotnisku miała za sobą pierwsze lądowanie w rodzinnych stronach – co odnotował Port Lotniczy Łódź na swoim Facebookowym profilu. W irlandzkiej linii najpierw była stewardessą, ale to było dla niej za mało. Ukończyła szkołę pilotów w Hiszpanii. O tym, że jest tu gdzie jest zdecydował przypadek – pojechała wspierać koleżankę, a w efekcie ją samą pochłonął świat lotnictwa. Jaką drogę trzeba pokonać, by usiąść za sterami Boeinga 737-800 opowiedziała w rozmowie z naszym portalem.
Magdalena Wosińska, Rynek Lotniczy: Skąd wzięła się u Pani pasja do lotnictwa?Karolina Borkowska, pilot Ryanair: Historia pasji do lotnictwa jest dość zaskakująca. Skłamałabym, jeśli powiedziałabym, że chciałam być pilotem od dziecka. Pasja do pilotażu przyszła dość późno. Studiowałam anglistykę w Łodzi, choć bez żadnej pasji do tego kierunku. W Polsce nigdy nie miałam styczności z lotnictwem, ten temat był przeze mnie bardzo rzadko napotykany. Po trzecim roku na studiach zwyczajnie podwiozłam koleżankę ze studiów do domu, która powiedziała, że następnego dnia jedzie do Warszawy na rozmowę kwalifikacyjna na stanowisko stewardessy do linii Ryanair. Z wyjątkiem biegłego angielskiego nie wymagano doświadczenia w tym zawodzie. Znajoma namówiła mnie, abyśmy pojechały na rozmowę razem. Szczerze mówiąc byłam bardzo sceptycznie nastawiona do tego pomysłu; nie miałam wielu informacji na temat tej firmy, ale również nigdy nie byłam nawet pasażerem samolotu. Mimo tego pojechałyśmy.
W charakterze pilota pracuje Pani od półtora roku, ale po raz pierwszy wylądowała Pani w rodzinnych stronach w grudniu 2017 roku – o czym mogliśmy się dowiedzieć za pośrednictwem fanpage’a Portu Lotniczego w Łodzi. Jaką ścieżkę kariery musiała Pani przejść, aby objąć dowodzenie maszynami Ryanaira?
Prezentacja odnośnie pracy prowadzona przez członków firmy Ryanair mocno mnie zainspirowała. Poszłam na rozmowę i dostałam się! W ciągu następnych dwóch miesięcy byłam już na kursie stewardessy i zaczęłam pracę z baza w Londynie Stansted. Spędziłam tak prawie sześć lat i było fantastycznie. Pokochałam latanie oraz charakter pracy, dynamikę i ludzi. Po tym długim okresie przyglądania się pracy pilotów w kokpicie byłam jeszcze bardziej zmotywowana i zainspirowana.
Podjęcie decyzji o kursie pilota przyszło łatwo? Nie było to proste. Droga do celu jest zawsze w budowie. Kurs pilotażu jest poświęceniem, jest wymagający, kosztowny oraz nie gwarantuje pracy. Podjęcie decyzji o rozpoczęciu kursu jest jak sytuacja, w której wybranie danego wariantu pociąga za sobą duże konsekwencje. Lotnictwo jest bardzo wciągające i uzależniające.
Studiowała Pani w Hiszpanii. Czemu akurat tam? Jak wygląda kwestia znajomości języków?
Aby zostać pilotem podstawą jest biegłość języka angielskiego. Jeśli zamierzamy pracować w Polskich Liniach Lotniczych wymagany jest oczywiście również polski. Zdecydowałam się na kurs w Hiszpanii (Jerez), ponieważ szkoła oferowała przyspieszony kurs zintegrowany, który trwa zaledwie półtora roku. W tym czasie pokrywa się materiał teoretyczny, 8 godzin dziennie w klasie przez 6 miesięcy (równy 5- letnim studiom), 14 międzynarodowych egzaminów teoretycznych, oraz zajęcia praktyczne (150 godzin w samolocie typu Single engine Warrior PA28, Twin engine Diamond DA42 oraz symulator Boeing 737-800).
Istnieje także możliwość kursu modularnego, który można rozłożyć w czasie, koszty prawdopodobnie również są nieco mniejsze. Kurs modularny trwa dużej, myślę, ze wymaga więcej samoorganizacji w porównaniu do kursu zintegrowanego.
Myślę, że podjęcie decyzji odnoście wyboru kursu: „Modular” lub „Integrated” zależy od wieku osoby, lokalizacji w której jesteśmy, tego czy chcemy utrzymać swoją prace podczas kursu lub czy jesteśmy w stanie odejść z pracy i w pełni się poświecić. Bez znaczenia, który kurs pilotażu wybierzemy, należy wiedzieć, że będzie sporo nauki. Oprócz wiedzy teoretycznej nauczyłam się dużo zdyscyplinowania oraz samokrytyki. Po zdanym kursie modularnym lub zintegrowanym dostajemy taką samą licencję pilota. Wtedy (w zależności od ilości wylatanych godzin oraz wymaganych godzin nalotu) można aplikować do linii lotniczych takich jak Ryanair, LOT, WizzAir, British Airways, Aer Lingus, Norwegian. Po rozmowie kwalifikacyjnej z Linią Lotniczą jest jeszcze jeden kurs (Type Rating) na dany typ samolotu; Boeing 737-800, Airbus, Embraer w zależności od lini lotniczej do, której aplikujemy. W czasie takiego kursu jest kilka egzaminów teoretycznych i praktycznych.
Droga do pilotażu nie jest najprostsza...
...ale jest przy tym bardzo interesująca. Myślę, że największą trudnością jest podjęcie decyzji. Mam znajomych, którzy zaczęli kurs modularny i wolno budują całość, jednak wahania o kolejnych krokach są ogromne i często poddają się już z początku lub w połowie kursu. Prawda jest taka, że za komercyjną licencję pilota nie tylko musimy zapłacić jednak należy na nią ciężko zapracować. Jak kiedyś powiedział Albert Einstein: „Najcenniejszych rzeczy w życiu nie nabywa się jedynie za pieniądze".
Moje doświadczenie odnośnie całej drogi jest bardzo pozytywne, bywało ciężko, ale są urocze momenty - na przykład wtedy, kiedy jest się już po wszystkich kursach oraz egzaminach w linii Ryanair i po raz pierwszy w życiu startuje się ogromnym Boeingiem z 200-stoma pasażerami na pokładzie z jednego z najpiękniejszy lotnisk w Wielkiej Brytanii. Jeszcze słodszym doświadczeniem jest lądowanie na słonecznym lotnisku w Madrycie lub Lizbonie. Fajne uczucie.
Jest Pani młodym pilotem – pamięta Pani swój pierwszy lot już nie w charakterze szkoleniowym?Mój pierwszy lot wykonałam w Hiszpanii na małym samolocie śmigłowym z instruktorem. Już po 10-sieci godzinach z instruktorem oczekiwano od studentów gotowości na lot „solo”. Największym emocjonalnym dla mnie wspomnieniem był dzień, w którym po raz pierwszy wykonałam lot (będąc już w Ryanair) Boeingiem 737-800 z lotniska London Stansted do Reus w Hiszpanii.
Piloci/studenci spędzają długie godziny w symulatorze zanim zostanie im dany lot w „prawdziwych” warunkach z pasażerami. Pomimo faktu, że latanie symulatorem Boeinga jest niemal identyczne do prawdziwego samolotu fakt, ze dzieje się to „w realu”, tu i teraz z pasażerami, jest niesamowitym uczuciem. Nigdy tego nie zapomnę.
Jakie były Pani wyobrażenia o zawodzie pilota wcześniej i jak skonfrontowała je rzeczywistość?W szkolnych latach zawód pilota był dla mnie tabu. Nie miałam pojęcia o charakterze tej profesji, rownież nie miałam żadnych znajomych, którzy latają. Wszystko przyszło naraz i bardzo szybko. Kiedy dostałam prace stewardessy już na treningu przekonałam się, że ta praca nie składa się jedynie z polewania kawy i mówienia: „dzień dobry”. Jest to złożony kurs o bezpieczeństwie i procedurach. Myślę, ze tutaj było pierwsze zdziwienie z mojej strony.
Zawód pilota wcale nie jest „glamorous life” (olśniewające życie), jak może się wydawać. Mój dzień zaczyna się o czwartej rano. Innym razem kończy się o drugiej w nocy. Kiedyś wydawało mi się, ze praca pilota to zwyczajne naciskanie przycisków (śmiech). Nic bardziej mylnego. Latanie pasażerskim samolotem wymaga dużo ciężkiej pracy i koncentracji, spora odpowiedzialność leży na barkach.
Jak odniesie się Pani do zamieszania wokół strajków w Ryanairze?Dużo było komentarzy na ten temat w mediach. Często niestety nieprawdziwych. Każda firma ma swoją politykę i uważam, że ta Ryanair jest bardzo przemyślana. Linia zawsze rozwijała się bardzo szybko, powstawały nowe bazy oraz co roku powstawała większa flota. Firma rośnie, jest więcej pracowników- tym samym więcej pomysłów i sugestii z obu stron. Piloci zasugerowali polepszenie warunków pracy i odbyły się spotkania. Wszystko wyglada bardzo pozytywnie. Osobiście uważam, że Ryanair dba o swoich pracowników oraz przede wszystkim otwiera drzwi ogromnych szans i możliwości.
Boeing 737-800 – to flagowa maszyna we flocie Ryanaira. Czy jest to docelowa maszyna, którą chciała Pani latać, czy ma Pani w związku z tym inne marzenie?Ryanair posiada ponad 400 samolotów typu Boeing 737-800. Jestem bardzo szczęśliwa tu, gdzie jestem. Ludzie, z którymi pracuje są fantastyczni. Mam nadzieję, że za parę lat będzie dana mi szansa na stanowisko kapitana. Zobaczymy (śmiech).
Co powiedziałaby Pani innym kobietom, aspirującym do tego, by wykonywać zawód pilota?
Nigdy nie rezygnuj z osiągnięcia celu tylko dlatego, że jego osiągniecie wymaga czasu. Czas i tak płynie. Siła w nas kobietach.