– Weryfikacja sieci, nie tylko w Polsce, ale w ogóle w całej Europie, ona trwa i będzie cały czas trwała. To jest ta niewidzialna ręka rynku i pasażerów – wyznał Tomasz Kloskowski w rozmowie z Rynkiem Lotniczym. Prezes Zarządu Portu Lotniczego Gdańsk im. Lecha Wałęsy był gościem III Kongresu Rynku Lotniczego.
Najważniejsze coroczne wydarzenie sektora lotniczego w Polsce odbyło się 18 września w Centrum Nauki Kopernik w Warszawie.
Rafał Dybiński, Rynek Lotniczy: Bije od Pana chyba największy optymizm spośród prezesów regionalnych portów lotniczych. Czy szybkie testy na lotniskach są sposobem na przetrwanie tej pandemii?
Tomasz Kloskowski, prezes Airport Gdańsk: Jestem optymistą z natury i nie dam się tej depresji, którą próbują nas zarazić wszyscy wokół. Jestem przerażony tymi pomysłami. Dlaczego nie ma szybkich testów w szkołach, centrach handlowych czy dworcach kolejowych? Powoli zaczynamy wariować i o to mam pretensję do wszystkich rządzących. O ile daliśmy się zwariować w marcu, to jeszcze rozumiem, bo faktycznie była sytuacja, z którą cały świat nie miał wcześniej nigdy do czynienia. Ja już jednak wymagam, żeby ktokolwiek, kto jest decydentem, po sześciu miesiącach funkcjonowania w innej rzeczywistości, to żeby kierował się logiką i wyciągał wnioski. Rządzący nie mogą się otaczać tylko epidemiologami, bo ten zna się na robieniu szpitala zakaźnego. Jest w tym najlepszy. Nie zna się jednak na niczym innym. Oczekuję od rządzących, żeby się otaczali zarówno epidemiologami, jak i biznesmenami, socjologami i całą resztą różnych fachowców i gdzieś tam na końcu zawierali jakiś kompromis ze wszystkimi. Tak to musi być zorganizowane. Obecnie już tyle wiemy o tej całej epidemii, że to co zostało już powiedziane, to mnie przeraża.
Czy ma Pan konkretne informacje na temat podziału kwoty 142 mln złotych wygospodarowanej przez rząd na wsparcie lotnisk regionalnych? Na jaką sumę liczycie?
Tarcza dla lotnisk, takich jak moje, starczy na przysłowiowe "waciki". To będzie taka kwota pieniędzy. Mówimy tutaj o trzech, najwyżej czterech mln złotych. Co z tego jak każdego miesiąca tracę 20 mln złotych. Nie można robić sobie nadziei, że rząd z tej tarczy uratuje wszystkie lotniska. Absolutnie nie, każde lotnisko musi szukać innego sposobu ratunku, natomiast przyjąć w założeniach, że dostanie po trzy, cztery mln złotych od rządu.
Czy Wasza sytuacja jest trochę korzystniejsza ze względu na to, że jesteście jedynym dużym portem lotniczym na północy kraju? Szczecin czy Olsztyn nie są faktycznie konkurencją dla Was?
Nie bawmy się w takie rzeczy. Zapytam przewrotnie. Czy Kraków jest w lepszej sytuacji, dlatego że jest marką światową? Jak mówimy Polska, to myślimy Kraków. Kto jest w lepszej sytuacji, kto jest w gorszej, kto ma mniejszą konkurencję. Każdy jest w innej sytuacji. W tej obecnej nikt nie jest w lepszej. Każdy mierzy się z tymi samymi zjawiskami i każdy musi znaleźć własne rozwiązanie. Każdy jest na pewno w gorszej sytuacji niż Warszawa. Chciałbym zarządzać portem w stolicy i mieć ten biznes, który jest w Warszawie. Chciałbym być nawet w lepszej sytuacji niż Kraków, który ma zabytki oraz markę, której nie ma żadne inne miasto w Polsce. Gdańsk to jednak nie ta sama skala, mimo że również mamy piękne zabytki. Dlatego wolę nie wchodzić w takie dywagacje, bo one są nieprawdziwe. Każdy funkcjonuje w innej rzeczywistości. w tej innej właśnie rzeczywistości musi znaleźć swoją drogę.
Czy najbliższe miesiące to będzie rozwój połączeń krajowych i krótkodystansowych?
Nie, głównie low costów. Powiedzmy sobie jasno, że to właśnie low costy ratują obecnie rynek. Tym wszystkim, którzy mówili, że bez low costów byłoby wspaniałe, to ja dedykuję czasy, które mamy. Ruch sieciowy będzie leżał do lata przyszłego roku. Nie ma opcji, żeby ruszył się szybciej. To samo również ruch turystyczny, a głównie przez te trudności, które państwa wprowadzają rozporządzeniami. To jest skandal. Tak właśnie zabija się krajowe gospodarki. To są irracjonalne zachowania, bo nikt mi nie powie, że racjonalne jest zamykanie ruchu między Polską a Szwecją, a promy mogą funkcjonować. Podobnie jak na innych odcinkach, gdzie jeżdżą autobusy. Przypomnę, że właśnie pierwsze zakażenia w Polsce były w autobusie rejsowym, a nie w samolocie. O takich nie słyszymy. Brak logiki poraża i denerwuje. To wpływa na losy wielu ludzi oraz ich rodzin. Ja naprawdę oczekuję od wszystkich tylko logiki. Wracając jednak do pytania, to low costy będą trzymać ruch sieciowy, reszta będzie lizać rany do lata przyszłego roku.
Czy nie uważa Pan, że niektóre krajowe lotniska mogą stracić rację bytu w czasach takiego kryzysu? Czy jest ich w Polsce faktycznie za dużo?
Wszystko zależy nawet nie od tego kryzysu, ale musimy patrzeć inaczej na całość Polski. Jak rozwijamy sieć drogową i kolejową, to rodzą się zupełnie inne obszary oddziaływania dla lotnisk. To się działo jeszcze przed pandemią i to będzie się dziać w kolejnych latach. Taka weryfikacja sieci, nie tylko w Polsce, ale w ogóle w całej Europie, ona trwa i będzie cały czas trwała. To jest ta niewidzialna ręka rynku i pasażerów, która cały czas będzie miała miejsce. Czy ich jest za dużo, czy za mało? Trzeba sobie powiedzieć tak, że to wszystko zależy od punktu widzenia. Jeżeli jest jakiś region odcięty komunikacyjnie, do którego nie można dojechać, to tam musi być infrastruktura lotnicza. Wtedy także ktoś musi ją finansować. Jeżeli to są władze regionalne, to one muszą ponosić koszty funkcjonowania. Jeżeli jednak zmienimy sieć kolejowo-drogową w coraz lepszą, no to faktycznie w kolejnych latach będzie się okazywało, że dystans między lotniskami jest taki, że to sami przewoźnicy będą instalowali się tylko w pewnych punktach. Niemniej jestem zwolennikiem tego, aby rynek sam zweryfikował, czy tego jest za dużo, czy tego jest za mało. Niech rynek odpowie i niech pasażerowie głosują swoim podróżowaniem.
Czy jakimś ratunkiem są przewozy cargo?
Byliśmy otwarci, jak wszystko siadło, żeby to cargo mogło do wszystkich latać. Z punktu widzenia mikroekonomicznego powinienem jednak podjąć decyzję o całkowitym zamknięciu lotniska. Tak na dwa miesiące, ale wtedy nie byłoby ruchu lotniczego pogotowia ratunkowego, wtedy nie byłoby też ruchu cargo, czy jakieś firmy miałyby przerwany łańcuch dostaw. Lotniska pełnią jednak troszeczkę inną funkcję. Czasami musimy sięgać dalej poza horyzont i przez to lizać rany. Tak to wygląda. Miałem otwarte lotnisko, a praktycznie zero przychodów. Nie narzekam, tylko stwierdzam fakt, że tak musiałem się zachować. Nie wyobrażam sobie innego zachowania. Cargo jest pochodną gospodarki. Tak jak będzie gospodarka funkcjonować, tak właśnie będzie funkcjonować ruch cargo, który w Polsce jest tylko w Katowicach i Warszawie. I tak będzie. I tutaj nic się nie zmieni. Wrócimy do normalności i tak będzie. My nie nastawiamy się na cargo. Nasze będzie tylko dodatkiem. Symbolicznym. Nie będziemy jednak tworzyć biznesu w oparciu o cargo. Katowice i Warszawa mogą, bo to są inne rynki.
Czy myślicie o przyciągnięciu do siebie kolejnych przewoźników przez rozbudowę slotów, jak czynią to aktualnie największe niemieckie porty?
To nie jest temat na dzisiaj. Musimy uporać się z innymi problemami. Musimy uporać się z głowami naszych pasażerów i decydentów. To jest dla nas temat numer jeden. Musimy dotrzeć do umysłów poszczególnych osób, żeby spoglądały racjonalnie na świat i podejmowały logiczne decyzje. To jest temat na najbliższy rok. Dopóki tego nie zrobimy, to podróżni nie wrócą do latania. A jak nie wrócą, to przewoźnicy nie będą zwiększali podaży. I tak dalej, jak w łańcuszku. Musimy zacząć więc od tych głów i tylko tak.
Czy Airport Gdańsk zaskoczy nas w najbliższych miesiącach jakimś nowym i ciekawym połączeniem?
Raczej nie, bo przewoźnicy nie są w stanie oferować nowych połączeń, pomimo tego, że są gotowi i mają ustawione samoloty na płytach, a przebywające na urlopach bezpłatnych załogi są na zawołanie, ale muszą mieć pasażerów. Tutaj żadne lotnisko raczej nie zaskoczy czymkolwiek nowym. My natomiast możemy zaskoczyć tym, że zwiększy się chęć podróżnych do latania. To jednak jest uzależnione od krajowych rządów i zatwierdzanych rozporządzeń. Dwutygodniowy horyzont czasowy jest absurdalny. Miałem telefony od znajomych, pytających, co mają zrobić z zaplanowanym tygodniowym urlopem, który nakłada się między rozporządzenie. Wiedzieli, że wylecą, ale nie wiedzieli czy będą mogli wrócić w ten sposób. Skutek jest taki, że mogli to tylko odwołać, co jest efektem wprowadzenia takiej niepewności. Nikt w tej sytuacji nie kupi biletów. Wprowadzamy ludziom trudne warunki funkcjonowania i ludzie na pewno nie zdecydują się na takie podróże. Nie ma co w związku tym oczekiwać, że jakikolwiek przewoźnik uruchomi nowe połączenia w tych warunkach.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem
zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w
Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów
zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w
Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji
handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu
w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z
siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.