22 mld dolarów stracą linie lotnicze w Europie do końca bieżącego roku - przewiduje Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA). To dwa razy więcej niż zakładano jeszcze w grudniu 2020 roku.
Niepewność związana z pandemią koronawirusa SARS-CoV-2 ma nadal wpływ na popyt na podróże powietrzne na Starym Kontynencie. Niektóre państwa wciąż utrzymują restrykcje, ograniczające możliwość swobodnego przemieszczania się z jednego kraju do innego.
Zapaść międzynarodowych połączeń, odrodzenie krajowych tras
Według prognozy IATA do końca 2021 roku z usług europejskich linii lotniczych skorzysta 2,4 mld pasażerów. To o 600 mln więcej w odniesieniu do poprzednich dwunastu miesięcy, ale niemal dwukrotnie mniej w porównaniu z 2019 rokiem, kiedy obsłużono 4,5 mld podróżnych. To głównie efekt zapaści połączeń międzynarodowych. Popyt odradza się zdecydowanie szybciej na krajowych trasach.
Niepokojący jest też dużo niższy wskaźnik wypełnienia samolotów. Jeszcze przed dwoma laty osiągnął poziom bliski 83 proc. Przewidywania na 2021 rok zakładają średnio 67,3 proc. To tylko nieznacznie więcej niż w ubiegłym roku, kiedy to wskaźnik wypełnienia samolotów był na poziomie 65,1 proc.
Złą wiadomością dla linii lotniczych ze Starego Kontynentu jest również wzrost cen paliwa lotniczego. Cena baryłki osiągnie 68 dolarów. To niemal 90 proc. jej wartości z 2019 roku. Jeszcze przed rokiem natomiast baryłkę paliwa lotniczego można było nabyć za 46,4 dolarów. To znacznie zwiększy koszty operacji lotniczych i być może pogrąży kolejnych przewoźników.
Rejsy cargo ratują przychody przewoźników
Zdecydowanie więcej powodów optymizmu mają zarządzający przewoźnikami powietrznymi w Ameryce Północnej. W tym przypadku prognoza IATA przewiduje stratę 5 mld dolarów. Wcześniej zakładano niemal dwa więcej, bowiem 11 mld dolarów.
Najlepiej sytuacja wygląda w sektorze cargo. Przychody z transportu ładunków wzrosną bowiem nawet o 47 proc. w odniesieniu do 2019 roku. Wpływy z rejsów cargo mogą osiągnąć ponad 30 proc. dochodów linii lotniczych. Przed wybuchem kryzysu wywołanego wirusem COVID-19 były na poziomie od 10 do 15 proc. Zyskają na tym przede wszystkim przewoźnicy z solidnymi flotami frachtowców, tacy jak
Korean Air, które mogą się już pochwalić pozytywnymi wynikami operacyjnymi.
Mimo tych sygnałów linie lotnicze na całym świecie nadal walczyć będą głównie o przetrwanie. Wiele z nich będzie musiało liczyć na kolejne wsparcie rządowe. Skorzystać na tym mogą najwięksi wśród niskokosztowców.
Ryanair czy
Wizz Air niemal w każdym tygodniu ogłaszają nowe trasy i zakładają coraz więcej baz w Europie. Tani przewoźnicy z Irlandii oraz Węgier zamawiają również bez większych obaw kolejne samoloty i powiększają swoje floty.