Mimo bezprecedensowej skali trudności polskim i europejskim kontrolerom udało się utrzymać bezpieczeństwo ruchu lotniczego podczas pandemii. Choć liczba operacji drastycznie spadła, zwalnianie personelu kontroli lotów byłoby pochopnym krokiem – uznali uczestnicy dyskusji podczas tegorocznego Kongresu Rynku Lotniczego. Podkreślono też wagę zbierania doświadczeń z myślą o przyszłych kryzysach, które prawdopodobnie będą się powtarzać.
Dyrektor firmy doradczej Helios Juraj Jirku przypomniał, że lotniska na całym świecie już wprowadziły niezbędne procedury bezpieczeństwa, takie jak dystans dwóch metrów między oczekującymi, obowiązek noszenia masek czy pomiary temperatury. – Zredukowały też personel do minimum. Wielu ludzi straciło już pracę – stwierdził. W niektórych portach wyłączono z użytku część pasów i terminali. Przywrócenie bezpieczeństwa wymaga, zdaniem Jirku, przede wszystkim przestrzegania norm. Ograniczenia przepustowości lotnisk okażą się zapewne tymczasowe – w sezonie zimowym ruch turystyczny będzie rósł, częściowo powrócą też loty międzykontynentalne. – Koordynacja procedur między nami i naszymi klientami, a także między poszczególnymi lotniskami, jest bardzo dobra. Ze strony władz lotnisk czas reakcji na zmiany jest bardzo krótki – zaznaczył.
Cyfryzacja pomaga w walce z kryzysemWedług naczelnika wydziału bezpieczeństwa w Europejskiej Organizacji ds. Bezpieczeństwa Żeglugi Powietrznej Eurocontrol Antonio Licu z perspektywy europejskiej żaden wcześniejszy kryzys – ani ten po zamachach z 11 września 2001 r., ani ten po wybuchu wulkanu na Islandii w 2010 r. – nie miał skali choćby zbliżonej do obecnej. Europejscy kontrolerzy obsłużyli w tym roku jak dotąd o 87-88% mniej operacji, niż w ubiegłym.
Mimo przeprowadzanych co roku ćwiczeń, mających przygotować kontrolerów do niespodziewanych sytuacji powodujących zakłócenia w europejskiej sieci, nie było gotowych procedur postępowania w takim wypadku. – Trzeba więc myśleć nieszablonowo – stwierdził Licu. Wprowadzone przez Eurocontrol obostrzenia co do bezpieczeństwa były podobne do tych zastosowanych
w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Do najistotniejszych należał podział personelu na większą liczbę zmian. W uporaniu się z trudnościami pomogła także digitalizacja, zintensyfikowana po kryzysie wulkanicznym w kwietniu 2010 r.
Co z finansowaniem inwestycji?Na inne ważne dla kontroli lotów aspekty kryzysu w branży lotniczej zwrócił uwagę naczelnik Wydziału Badań na temat Lotnisk w Eurocontrol Robert Graham. – Trudno dziś pozyskać finansowanie na inwestycje. Lotniska muszą ubiegać się o pożyczki dla zachowania płynności finansowej – przypomniał. Wobec nagłego spadku przychodów państwa członkowskie Eurocontrol zdecydowały się zmienić wysokość stawki jednostkowej oraz mechanizm dzielenia ryzyka z tytułu ruchu. Jeśli ruchu jest więcej, niż się spodziewano, dodatkowe dochody z tego tytułu można zaliczyć na poczet obniżki w kolejnym roku. Można też dzielić zagrożenie z liniami lotniczymi.
W zakresie przepustowości sytuacja w krótkim czasie radykalnie się zmieniła. – Do niedawna jej brakowało, teraz mamy jej nadmiar. Jeśli jednak ruch szybko wróci do poprzednich wielkości, powrócą też stare problemy – przestrzegał Graham, zaznaczając jednak, że jest kilka scenariuszy dalszej ewolucji ruchu, a o wiarygodne prognozy bardzo trudno. – Uważamy jednak, że największe spadki popytu mamy już za sobą. Wiążemy duże nadzieje z pracami nad szczepionką. Ponieważ tak wiele kwestii jest niepewnych, wszyscy koncentrują się jak dotąd na działaniach krótkoterminowych, takich jak negocjowanie bardziej elastycznych warunków zatrudnienia i innego rodzaju ograniczaniu kosztów. Czasy są trudne – stwierdził przedstawiciel Eurocontrol.