Pasażerowie statku wycieczkowego Diamond Princess, u których nie wykryto wirusa, schodzą na ląd. Eksperci krytykują warunki kwarantanny, obawiając się zakażeń wtórnych. Część krajów decyduje się na ewakuację swoich obywateli i poddanie ich powtórnej kwarantannie. Dla linii lotniczych to poważny problem, nie jest bowiem do końca jasne co zrobić z pasażerami, którzy tyle czasu spędzili na pokładzie wycieczkowca.
Setki pasażerów statku wycieczkowego Diamond Princess, u których nie stwierdzono zakażenia wirusem Covid-19, rozpoczęło opuszczanie jednostki po odbyciu dwutygodniowej kwarantanny, pomimo opinii ekspertów, że jej warunki nie były adekwatne do zaistniałej sytuacji. Część krajów, w obliczu poważnych wątpliwości co do skuteczności kwarantanny, zdecydowało się na zorganizowanie lotów ewakuacyjnych dla swoich obywateli i o poddanie ich kolejnej kwarantannie. Pasażerowie z innych krajów są wolni. Nie wiadomo, jaki będzie los trójki osób z Polski uwięzionych przez wiele dni na statku.
Jak poinformowało nas Ministerstwo Spraw Zagranicznych dwóch z trzech obywateli polski przebywających na statku nie zdecydowało się na skorzystanie z możliwości transportu do Polski. Trzeci Polak – członek załogi – pozostaje na razie na pokładzie wycieczkowca. W rozmowie z krajowymi mediami przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia mówił, że nie są to osoby mieszkające na stałe w kraju. Nie rozwiązuje to jednak problemu przed jakim stoją przewoźnicy lecznicy – osoby, które spędziły wiele czasu na Diamond Princess będą bowiem wracały do Europy, a jedna z możliwych tras wiedzie przez Warszawę.
Pasażerowie schodzą na ląd
Statek wycieczkowy Diamond Princess z ponad 3,7 tys. pasażerów na pokładzie, zacumował w porcie w Jokohamie pod Tokio 3 lutego, po potwierdzeniu szeregu przypadków zakażenia wirusem Covid-19. Władze Japonii zdecydowały się na zatrzymanie statku w porcie i poddanie jego pasażerów dwutygodniowej kwarantannie, po której będą mogli opuścić jednostkę.
Około 600 pasażerów, u których nie stwierdzono zakażenia wirusem, opuściło Diamond Princess w środę, po odbyciu kwarantanny, która według opinii ekspertów, nie powstrzymała rozprzestrzeniania się epidemii na pokładzie. Do środy rano, gdy pierwsi pasażerowie opuszczali statek, liczba zakażonych osób stale rosła, wynosząc 542 osoby. Już w środę, gdy podróżni wychodzili na ląd, władze poinformowały o 79 nowych przypadkach zachorowań na statku, podnosząc ogólną liczbę zarażonych do 621 osób, czyli około 20 proc. spośród 3011 osób, które zostały poddane testom tamtego dnia. Czwartek (20.2.) przyniósł smutną wiadomość o śmierci dwójki pasażerów Diamond Princess.
Zgodnie z planem, do piątku Diamond Princess opuści 2,5 tys. pasażerów. Wszystkie te osoby, zdaniem władz Japonii, są zdrowe i mogą udać się gdziekolwiek chcą. Japońska telewizja pokazywała obrazy radosnych pasażerów opuszczających port autobusami lub taksówkami. Według lokalnych mediów, połowę pasażerów statku stanowią Japończycy. Statku nie będą mogły opuścić osoby, u których stwierdzono obecność wirusa, a także osoby, które dzieliły z nimi kabiny, jak również załoga.
Kwarantanna czy wylęgarnia epidemii?
Eksperci mają wątpliwości, czy zezwalanie osobom opuszczającym pokład Diamond Princess na odbywanie lotów do swoich krajów, lub na wolne przemieszczanie się w zatłoczonych miastach, takich jak Tokio, jest odpowiedzialną decyzją, gdyż istniało prawdopodobieństwo wystąpienia zakażeń wtórnych podczas kwarantanny. Niepokój w szczególności budzą opinie mówiące o tym, że kwarantanna na statku była nieadekwatna do sytuacji, a jednostka Diamond Princess stała się wręcz wylęgarnią choroby.
Szczególnie surową krytykę poczynań władz w Japonii zgłosił uznany epidemiolog z Uniwersytetu w Kobe, Kentaro Iwata, który przez kilka godzin badał sytuację na pokładzie Diamond Princess. – Okazało się, że statek wycieczkowy był zupełnie nieprzygotowany pod kątem kontroli infekcji. Nie było rozdziału pomiędzy strefą zieloną, czyli wolną od infekcji, od strefy czerwonej, która jest potencjalnie skażona wirusem – powiedział Iwata w bezprecedensowym nagraniu wideo, które poruszyło opinię publiczną w Japonii.
Środowisko statku było zupełnie chaotyczne, przekonywał Iwata. Ludzie mogli w nieskrępowany sposób przechodzić pomiędzy strefami niezależnie od tego, czy noszą ochronny sprzęt medyczny, taki jak rękawice i maski. Lekarz twierdzi, że jedna z pracownic medycznych, którą spotkał, zrezygnowała z ochrony siebie i innych, gdyż wierzyła, że już i tak jest zarażona.
– Przez 20 lat brałem udział w wielu misjach powstrzymywania infekcji. Byłem w Afryce podczas wybuchu epidemii eboli. Byłem w innych krajach, biorąc udział w opanowywaniu infekcji cholery. Byłem w 2003 r. w Chinach, walcząc z SARS. Nigdy nie obawiałem się, że się zarażę, gdyż wiem jak zabezpieczać siebie i zabezpieczać innych. Ale na pokładzie Diamond Princess byłem strasznie przerażony. Byłem przerażony, że zarażę się Covid-19, gdyż nie było sposobu by powiedzieć, gdzie jest wirus – mówił Iwata.
Epidemiolog dodał, że decyzje na statku nie były podejmowane przez ekspertów medycznych. – Na pokładzie nie było pojedynczego epidemiologa i nikt nie zajmował się profesjonalnie zapobieganiem infekcjom. Wszystkim kierowali biurokraci – relacjonuje Iwata, dodając, że gdy zgłosił swoje uwagi starszemu stopniem urzędnikowi w ministerstwie zdrowia, urzędnik ten “był bardzo niezadowolony” z sugestii.
Uwagi Iwaty stanowczo odrzuca minister zdrowia, Katsunobu Kato, który twierdzi, że kwarantanna została przeprowadzona prawidłowo, a załoga statku podjęła zdecydowane działania, by zatrzymać rozprzestrzenianie się infekcji. Na środowej konferencji prasowej minister powiedział również, że Iwata naruszył zasady, na podstawie których został wpuszczony na Diamond Princess, w związku z czym został poproszony o opuszczenie pokładu.
Kraje podejmują własne środki zaradcze
Oficjalne tłumaczenia władz nie przekonały wielu krajów, które straciły cierpliwość co do działań podejmowanych przez Japonię. Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Australia, Tajwan czy Hongkong zdecydowały się na ewakuację swoich obywateli opuszczających statek i poddanie ich własnej kwarantannie.
Na początku tygodnia rząd Stanów Zjednoczonych ewakuował ponad 300 obywateli swojego kraju wyczarterowanym w tym celu samolotem. Amerykanie odbywają obecnie kwarantannę w bazach wojskowych na pustyniach w Kalifornii i w Teksasie. U 14 z nich wykryto obecność wirusa Covid-19. 61 obywateli Stanów Zjednoczonych zdecydowało się pozostać w Japonii i nie skorzystać z lotu ewakuacyjnego. Osoby te zostały umieszczone na czasowej, 14-dniowej liście “no-fly list”, ważnej od momentu opuszczenia statku.
“Działania te zostały podjęte, ponieważ istnieją uzasadnione podejrzenia, że zostali Państwo narażeni na kontakt z koronawirusem COVID-19 podczas pobytu na pokładzie statku wycieczkowego Diamond Princess” brzmi treść listu Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) skierowanego do amerykańskich pasażerów.
Około 170 pasażerów z Australii opuściło Japonię na pokładzie samolotu wyczarterowanego przez rząd kraju, podczas gdy dziesięciu, u których wykryto obecność wirusa, na razie nie może opuścić Japonii. Obywatele Wielkiej Brytanii mają oczekiwać w warunkach kwarantanny na przybycie specjalnego samolotu do ewakuacji z ich kraju.
Na maksymalną przejrzystość związaną z postępowaniem przy przeciwdziałaniu epidemii Covid-19 zdecydowały się władze Tajwanu. Po sześciu Tajwańczyków, rząd wyśle boeinga 737-800 z 186 miejscami na pokładzie, wyczarterowanego od linii lotniczych China Airlines. Na pokładzie, prócz załogi, będzie obecny lekarz oraz trzy pielęgniarki. Zarówno pasażerowie jak i załoga będą nosili maski, rękawice, gogle oraz pełne kombinezony ochronne z pieluchomajtkami, tak by nie korzystali w czasie transportu z toalety. Zabronione będzie także przyjmowanie posiłków. Po przylocie na Tajwan, każdy z szóstki pasażerów zostanie przetransportowany do ośrodka kwarantanny osobnym ambulansem. Pełnej izolacji, dezynfekcji oraz kwarantannie będzie podlegał także bagaż każdego z pasażerów.
Co z trójką Polaków? (aktualizacja)
Spośród trójki Polaków znajdujących się na pokładzie wycieczkowca jeden na nim pozostaje (jest członkiem załogi) zaś pozostała dwójka odmówiła skorzystania z pomocy państwa w powrocie do domu. Problematyczna pozostaje kwestia obywateli Unii Europejskiej, którzy opuścili lub do piątku opuszczą pokład Diamond Princess. Jeśli władze unijne nie zdecydują się na ewakuację swoich obywateli i poddanie ich kwarantannie, tak jak uczyniło to kilka innych krajów, nic nie stanie na przeszkodzie by wrócili oni do swoich domów na pokładzie samolotów komercyjnych.
Jest to bez wątpienia bezprecedensowa sytuacja dla władz linii lotniczych. Po tym, gdy władze Japonii oficjalnie zakończyły kwarantannę, zdaniem wielu ekspertów nie spełniającą swojego zadania, odpowiedzialność za ochronę swojego personelu pokładowego, innych pasażerów i bezpieczeństwa epidemiologicznego swojego kraju de facto spada na przewoźników. Wszystko wskazuje na to, że ta sytuacja, do której nigdy nie powinno dojść, powoli staje się rzeczywistością. Z punktu widzenia Polski problematyczne może być także to, że część z pasażerów – nie tylko trójka Polaków – może zdecydować się na podróż przez Warszawę i transfer na lotnisku im. Chopina.
Według najnowszych danych, poza Diamond Princess, w 11 prefekturach Japonii zarejestrowano już 72 przypadki zachorowań na zapalenie płuc wywołane przez Covid-19. Być może liczba zarażonych osób jest wyższa – media informują o tym, że u części osób choroba rozwija się bezobjawowo, tak jak u nastoletniego syna zarażonego doktora z jednego z tokijskich szpitali.
Na całym świecie, zarażonych jest już prawie 75,7 tys., osób, informują oficjalne statystyki WHO. Odnotowano 2126 ofiar śmiertelnych wirusa, wyleczonych zostało ponad 16,3 osób.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem
zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w
Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów
zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w
Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji
handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu
w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z
siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.