Protestujący związkowcy i zarząd LOT doszli do porozumienia w sprawie zakończenia strajku po długich nocnych rozmowach. Zgodzono się na przywrócenie do pracy wszystkich zwolnionych osób, zaś spółka zobowiązała się do niedochodzenia roszczeń pieniężnych za akcję protestacyjną. Rozmowy w sprawie regulaminu wynagradzania będą kontynuowane od 7 listopada.
Rozmowy pomiędzy protestującymi z zarządem spółki początkowo nie szły zbyt dobrze. Rada Nadzorcza lot
26 października oddelegowała Bartosza Piechotę do czasowego pełnienia funkcji członka zarządu przedsiębiorstwa i prowadzenia rozmów ze strajkującymi. Ostatniego dnia października do rozmów w charakterze obserwatora został zaproszony Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju. Spotkanie z udziałem zwaśnionych stron, przedstawiciela PFR oraz Andrzeja Malinowskiego z Pracodawców RP zakończyło się ok. godz. 2:00 w nocy 1 listopada. To właśnie po nim ogłoszono zakończenie strajku.
Koniec strajku!W czwartek w nocy zarząd Polskich Linii Lotniczych LOT oraz zarządy Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego oraz Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych poinformowały o zawarciu porozumienia w sprawie zakończenia strajku. Jego najważniejszym punktem jest zakończenie akcji protestacyjnej z dniem 1 listopada.
Strony zgodziły się także na przywrócenie do pracy pani Moniki Żelazik oraz „wszystkich osób zwolnionych w związku ze strajkiem rozpoczętym 18 października” oraz uchylenie nagany nałożonej na Adama Rzeszota. Co niezwykle istotne, i jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji było jedną z ważniejszych przyczyn przedłużania się negocjacji, w porozumieniu pojawiło się „zobowiązanie do niedochodzenia od organizatorów, kierujących strajkiem lub uczestników strajku roszczeń pieniężnych związanych z akcją strajkową”.
Przedstawiciele protestujących oraz spółki zobowiązali się również do „zachowania spokoju społecznego przez okres co najmniej 24 miesięcy pod warunkiem przestrzegania prawa i postanowień zawartego Porozumienia”. Podkreślono przy tym, że porozumienie obejmuje też obustronne zobowiązanie do rozwiązywania wszelkich kwestii spornych dotyczących wzajemnych relacji stron w pierwszej kolejności na drodze polubownej.
– To dobra wiadomość dla pasażerów i pracowników LOT-u. Wraz z powrotem do pracy jeszcze niedawno strajkujących i przebywających na zwolnieniach lekarskich sytuacja operacyjna powinna stopniowo wracać do normy. Przypominam, że od 18 października, czyli od dnia rozpoczęcia strajku, LOT odwołał z powodu braków załogowych 130 na 4619 rejsów, co oznacza zaledwie 2,8 proc. ogólnej liczby połączeń. Taki rezultat był możliwy dzięki postawie pracowników LOT-u, m.in. z Centrum Operacyjnego oraz oczywiście pilotów i członków personelu pokładowego, którzy w znakomitej większości pracowali i latali, nie przystępując do protestu, za co im dziękujemy – mówi Konrad Majszyk z biura prasowego przewoźnika.
Przedstawiciele związków zawodowych podkreślają, że koniec akcji protestacyjnej nie oznacza jednak rozwiązania wszystkich problemów. – Zakończono strajk, ale spór zbiorowy z pracodawcą trwa – oświadczyła na konferencji wiceprzewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego Agnieszka Szelągowska, o czym informuje TVP Info. Rozmowy w tym zakresie mają być prowadzone od 7 listopada. Warto w tym miejscu przypomnieć, że powrót do regulaminu wynagrodzeń z roku 2010 to główny postulat podnoszony od wielu tygodni przez związkowców. Istotną kwestią w dalszych rozmowach może być sprawa legalności referendum strajkowego, którą sąd, jak informuje PAP, zajmie się 20 listopada.
12 dni protestów
Strajk związków zawodowych Polskich Linii Lotniczych LOT trwał od czwartku 18 października. Związkowcy domagali się przywrócenia do pracy przewodniczącej, zwolnionej przed kilkoma miesiącami Moniki Żelazik, jak również
67 dyscyplinarnie zwolnionych w poniedziałek protestujących. – Nie ma tolerancji na narażanie spółki na straty – nie mieliśmy innego wyjścia – mówił wówczas prezes LOT-u, Rafał Milczarski, podczas konferencji prasowej.
Pierwszy anulowany rejs długodystansowy – do Toronto – spółka wyceniła na ponad 1 mln zł.
Związkowcy zostali wyrzuceni z siedziby LOT-u, d
latego protestowali przed budynkiem. We wtorek (23 października) odwiedziła ich była premier Ewa Kopacz, która uczestniczyła w rozmowach z prezesem narodowego przewoźnika. – Apeluję, żeby premier nie spotykał się na ulicy Nowogrodzkiej i tam nie ustalał z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim kolejnych kroków i kolejnej strategii na kolejną kampanię, tylko pojechał do tych protestujących osób, które dzisiaj zatrudnione są również na umowach śmieciowych – zaapelowała do Mateusza Morawieckiego. Sam premier zadeklarował jak dotąd, że…
interesuje się sytuacją.
Przypomnijmy, że przedstawiciele LOT-u utrzymywali, iż strajk związkowców jest „nielegalny”, a sam
prezes nie ma zamiaru podawać się do dymisji – za czym z kolei zaczynają optować związki zawodowe. – To nie jest żaden strajk, tylko nielegalna, zakazana próba sterroryzowania firmy. Nie jestem wrogiem związków zawodowych, nie jestem wrogiem legalnych strajków. Chcemy rozmawiać w LOT, ale na partnerskich zasadach. Tymczasem związki zawodowe od dawna stosują prostą taktykę: przystawiają kolejnym zarządom pistolet do głowy – dodawał z kolei w rozmowie z WP Milczarski.
Czekamy na stabilny kompromisW ostatnich tygodniach na łamach naszego portalu o strajku w LOT wypowiadali się przedstawiciele różnych branż i środowisk politycznych. Wśród nich był m.in. Adrian Zandberg z Partii Razem, który stwierdził, że "
nawet we flagowych, państwowych firmach pracowników traktuje się jak parobków. Tu nic się nie zmieniło, nowi prezesi zachowują się równie paskudnie jak ci z poprzedniego nadania" oraz Cezary Kaźmierczak ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców mówiący o tym, że "w LOT zarobki nie są szczególnie złe.
To, co robią związkowcy to hucpa, która szkodzi przedsiębiorstwu".
Rozmawialiśmy także z Wojciech Balczunem, który był członkiem rady nadzorczej LOT, a wcześniej prowadził restrukturyzację PKP Cargo, co także wymagało trudnych negocjacji ze związkami zawodowymi. Balczun podkreślał, że strajk to zawsze złe rozwiązanie, które jest porażką obu stron i na którym najwięcej traci sama spółka. –
Jeśli zobaczymy mądrość i poszukiwanie kompromisu, to może być to nauczka na przyszłość i „dobre” doświadczanie, w tym sensie, że pozwoli ono na uniknięcie kolejnych problemów w przyszłości – mówił Balczun. Nam pozostaje mieć nadzieję, że kompromis uda się wypracować.