Czy współpraca tradycyjnych linii lotniczych z niskokosztowym odpowiednikiem jest możliwa? Choć do tej pory kooperacja operatorów o przeciwstawnych modelach biznesowych się nie udała, to dyrektor generalny Wizz Aira chciałby współpracować z Polskimi Liniami Lotniczymi. Węgierskie linie miałyby odpowiadać za przewóz pasażerów na krótkich dystansach i zasilać dalekodystansowe operacje LOT-u w Warszawie.
Linie lotnicze, które oferują pełny zakres usług (tzw. przewoźnicy tradycyjni) współpracują ze sobą. Operatorzy zawierają umowy code-share lub interline. Inaczej wygląda współpraca tanich linii lotniczych, gdyż takiej w ogóle nie ma. Co prawda, easyJet oferuje usługę pt. Worldwide by easyJet, dzięki której pasażerowie zyskują możliwość dokonania jednej rezerwacji, na mocy której będą mogli polecieć easyJetem z Genewy do Londynu, aby później szerokokadłubowcem drugich największych, brytyjskich linii lotniczych, Virgin Atlantic, polecieć np. do Hong Kongu, Los Angeles czy Nowego Jorku.
Współpraca LOT-u z Wizz Airem? Kazus easyJetu jest wyjątkiem. Usługa, mimo że została wdrożona kilka lat temu nie cieszy się jednak uznaniem wśród pasażerów. József Váradi, dyrektor generalny Wizz Aira, w czasie ostatniej wizyty w Warszawie snuł wizje o współpracy niskokosztowca rodem z Węgier z Polskimi Liniami Lotniczymi LOT, które zdaniem Váradiego, „mają bardzo duży potencjał do rozwoju dalekich tras”. – Gdybym był prezesem LOT-u, to próbowałbym przekształcić linie w operatora skupionego tylko na rozwoju połączeń dalekiego zasięgu. Uważam, że LOT ma do tego duży potencjał, bo z jednej strony Polska jest dużym państwem, z drugiej strony Polska ma liczne diaspory rozsiane po całym świecie, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. To dobry punkt startowy do ekspansji – powiedział Váradi.
Rozwój LOT-u w oparciu o wyłącznie loty długodystansowe, obsługiwane przez szerokokadłubowe samoloty brzmi dość intrygująco, zważywszy że wszystkie tradycyjne linie lotnicze takie jak, Air France, British Airways, Lufthansa, czy KLM mają siatkę połączeń krótkodystansowych, które zasilają loty międzykontynentalne.
Dyrektor Wizz Aira ma jednak na tę kwestię receptę. – Gdybym był prezesem PLL LOT, krótsze połączenia regionalne przekazałbym w formie outsourcingu liniom lotniczym takim jak, Wizz Air – stwierdził w Warszawie Váradi, który zaznaczył, że kooperacja byłaby trudna. – Wierzę, że efekt synergii dałby świetne efekty obu przewoźnikom, bo żadne linie tradycyjne na świecie nie zarabiają na krótkich trasach, a my doskonale wiemy, jak to robić i to robimy – podkreślił dyrektor Wizz Aira.
W rozwoju połączeń długodystansowych i współpracy z tanimi liniami najważniejsze miałoby być utrzymywanie kosztów stałych na niskim poziomie i inwestowanie w pokładowy produkt twardy, tak aby był to produkt wyróżniający się na tle silnej już konkurencji, zwłaszcza w rejsach do Ameryki.
Science fiction József Váradi jest doświadczonym menedżerem w branży lotniczej, który – mimo wszystko – odniósł sukces z projektem pt. Wizz Air. Założenie dobrze prosperującej bazy w Abu Zabi tylko potwierdza postawioną tezę, lecz słowa o współpracy na linii Wizz Air – LOT trzeba traktować z przymróżeniem oka.
Taka współpraca, z kilku powodów, nie jest realna. Struktura kosztowa Polskich Linii Lotniczych LOT jest znacznie większa niż w przypadku Wizz Aira. Podobnie kształtują się wydatki na paliwo, lecz koszty jednostkowe Wizz Aira są kilkukrotnie niższe.
Wizz Air mógłby współpracować wyłącznie z innymi tanimi liniami lotniczymi, co podkreślił w rozmowie z Rynkiem Lotniczym Robert Carey, prezes Wizz Aira. Jak widać w zarządzie Wizz Aira panuje pewny dualizm w tej kwestii, lecz bardzo prawdopodobne jest, że József Váradi, jako wytrawny gracz, rzucił słowa na wiatr, aby zyskać uwagę mediów.
Wizz Air, jeśli miałby dowozić pasażerów LOT-owi do Warszawy, musiałby zwielokrotnić częstotliwość lotów krótkodystansowych, gdyż pasażer po przylocie do Warszawy nie będzie czekał jeden, dwa czy dni na lot międzykontynentalny. Kto w takim przypadku, zapewniałby nocleg, a co w przypadku anulacji rejsu przez Wizz Aira? Tego się pewnie nie dowiemy, bo szanse na współpracę dwóch przewoźników są bardzo małe.