Federalna Administracja Lotnictwa Stanów Zjednoczonych wydała zgodę na rozpoczęcie lotów testowych B737 MAX 10, podczas których na pokładzie znajdować się będą piloci amerykańskiego regulatora. Jest to kluczowy krok w procesie certyfikacji nowego typu samolotu.
Boeing stara się od dłuższego czasu uzyskać bezskutecznie certyfikację zarówno dla najmniejszego, jak i największego samolotu z rodziny B737 MAX. Wąskokadłubowy samolot w wariancie „7” wykonał pierwszy lot testowy w marcu 2018 roku. Z kolei pierwszy oblot B737 MAX 10 miał miejsce w czerwcu 2021 roku.
Dwie katastrofy z udziałem B737 MAX 8, w wyniku których śmierć poniosło 346 osób, wpłynęły na znaczne opóźnienie w procesie certyfikacyjnym. Zatajone przez Boeinga złe działanie systemu MCAS, które miało bezpośredni wpływ na
katastrofy w Etiopii oraz
Indonezji spowodowały, że amerykański regulator lotniczy, pod naporem Kongresu i prezydenckiej administracji, odebrał Boeingowi prawo do samodzielnej certyfikacji wielu podzespołów.
Krok naprzód
We wtorek Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) wydała zezwolenie na realizowanie lotów testowych z udziałem pilotów zatrudnionych przez regulatora, co po długim przestoju, jest „dużym” krokiem w stronę certyfikacji. Boeing wielokrotnie narzekał w ostatnim czasie, że FAA żąda kolejnych dokumentów, podczas gdy sprawy nie posuwają się w dobrym kierunku.
Mike Fleming, wiceprezesa Boeinga, który odpowiedzialny jest za program rozwoju samolotów komercyjnych, w wewnętrznej wiadomości do pracowników, o której informuje „The Seattle Times” pochwalił poczyniony przez FAA „postęp”, zaznaczając że do zakończenia procesu certyfikacji „wciąż jest jeszcze długa droga”.
Piloci testowi amerykańskiego producenta samolotów wykonali ponad 400 lotów, spędzając w kokpicie B737 MAX 10 prawie tysiąc godzin. Zdaniem Fleminga, samolot „spisuje się dobrze”. Odbyte loty testowe i zebrane podczas takich rejsów dane są brane pod uwagę, jeśli w lotach testowych brali udział piloci FAA.
Nowe, rygorystyczne wymogi
Przed katastrofami, które spowodowały
uziemienie MAX-ów na dwa lata, wydanie przez FAA formalnego certyfikatu, w którym stwierdzono, że samolot jest bezpieczny do realizacji pasażerskich przewozów lotniczych, trwało przeważnie rok, licząc od dnia pierwszego lotu. Zarówno najmniejszy, jak i największy wariant samolotu z rodziny 737 MAX stanęły przed nowymi wymogami testowymi, w wyniku przyjęcia przez amerykański Kongres, pod koniec 2020 roku, ustawy o certyfikacji, bezpieczeństwie i odpowiedzialności statków powietrznych w celu poprawy nadzoru.
Przyjęte przepisy wprowadziły nowe i bardzo rygorystyczne zasady procesu certyfikacji nowych samolotów przez FAA. Boeing został zmuszony do wykazania, że systemy jakiegokolwiek statku powietrznego są bezpieczne w przypadku szerokiego zakresu reakcji pilota na sytuacje awaryjne.
Amerykański producent musi udokumentować wszystkie możliwe opcje sytuacje, z którymi muszą sobie poradzić niedoświadczeni piloci, jeśli jakiś system sterowania samolotem w trakcie lotu uległby awarii. Wymóg złożenia tak obszernej dokumentacji znacząco spowolnił proces certyfikacyjny.
Certyfikat jeszcze w tym roku?
Mimo że B737 MAX 7 był pierwszym samolotem, który przeszedł nowy tryb testów i pomyślnie je ukończył, FAA certyfikatu zdatności do lotu nie wydała. Boeing ma nadzieję, że samolot uzyska certyfikat najpóźniej w pierwszym kwartale 2024 roku. Z kolei certyfikacja największego MAX-a powinna nastąpić, wedle zapewnień producenta, pod koniec przyszłego roku, a samolot będzie mógł wejść do służby dopiero w 2025 roku, con spowoduje, że linie, takie jak Ryanair będą musiały zmniejszyć zaplanowaną podaż lotów/foteli.