Dzisiaj Sąd Okręgowy w Warszawie wypowiedział się w kwestii wniosku władz PLL LOT, które chciały, by sąd orzekł o legalności bądź nielegalności kwietniowego referendum strajkowego. Choć powództwo zostało oddalone, to sąd nie rozstrzygnął najważniejszej z kwestii.
Historia referendumPrzypomnijmy cały ciąg wydarzeń. W kwietniu pracownicy weszli w spór z pracodawcą. Domagali się powrotu do poziomu wynagrodzeń finansowych z roku 2010, kiedy to ówczesny prezes, Sebastian Mikosz, obecnie szef Kenya Airways, wypowiedział w pracy układ zbiorowy. Związkowców zbulwersowały również doniesienia o premiach przyznanych przez radę nadzorczą zarządowi PLL LOT.
Referendum strajkowe wykazało, że większość pracowników jest za akcją. Władze uznały ją za nielegalną i skierowały sprawę do sądu. Powoływały się na wyrok Sądu Najwyższego, który uznał ruch prezesa Mikosza za zgodny z przepisami, w związku z tym wedle obecnych władz nie ma przedmiotu sporu. Samo referendum miało zostać przeprowadzone nieprawidłowo. Urna miała „wędrować” po budynku, do list uprawnionych do wzięcia w nim udziału miano dopisywać osoby niebędące pracownikami LOT-u (najprawdopodobniej chodzi o zatrudnionych na umowy cywilnoprawne przez spółkę LOT Crew, o czym za chwilę), a zarząd nie został oficjalnie poinformowany o wynikach plebiscytu. Dodatkowym argumentem był fakt, że pod decyzją o strajku podpisały się tylko dwa z sześciu związków działających w spółce.
Dzisiejsze orzeczenieSąd miał się dziś wypowiedzieć w sprawie legalności referendum. Nie zrobił tego. Oddalił wniosek LOT-u o uznanie plebiscytu za nielegalny. To działa na korzyść związków. Mają ono kolejne narzędzie w ręku do wywierania nacisku na władze spółki.
Negocjacje trwają, a przedstawiciel pracowników, pilot Adam Rzeszot w rozmowie z nami narzekał na ich tempo. Co istotne, przekazał nam, że wyrzuceni z pracy za udział w strajku de facto nadal do pracy nie wrócili.
Jednocześnie przedstawiciele Wymiaru Sprawiedliwości nie rozstrzygali o samej legalności referendum. Sąd ma świadomość, że strajk już się odbył, to raz, a dwa, że toczy się inna sprawa pomiędzy LOT-em a związkami. Władze domagają się w niej odszkodowania za straty
wynikające z zapowiedzi przeprowadzenia „nielegalnego” strajku. W związku z tym sąd nie chciał się dziś wypowiadać w sprawie legalności protestu. Zrobi to skład orzekający w sprawie odszkodowania.
– Chcemy znać stan faktyczny – powiedział nam rzecznik LOT-u Adrian Kubicki. – Nie jest tak, że w razie przyznania nam racji i uznania strajku za nielegalny, będziemy się ubiegać o faktyczne wypłacenie nam odszkodowania. Musimy po prostu wiedzieć, na czym stoimy.
Związki zawodowe interpretują dzisiejszą decyzję sądu jako swoje zwycięstwo. – Legła w gruzach narracja władz, które na każdym kroku podkreślały, że strajk jest „nielegalny”. Od dawna wiedzieliśmy, że mamy rację – powiedział nam Rzeszot.